W sobotę, 19 stycznia br. minęła 40. rocznica śmierci Kazimierza Papée – ambasadora RP przy Stolicy Apostolskiej w latach 1939-1958. Po przystąpieniu Włoch do wojny w czerwcu 1940 roku, wraz z innymi pracownikami, Ambasador przeniósł się na teren Watykanu. Tam, „w cieniu kopuły św. Piotra” przebywał do czasu wkroczenia wojsk alianckich do Rzymu w czerwcu 1944 roku.
W okresie tym prowadził dziennik, którego niewielki fragment opublikowany został w numerze specjalnym „Kroniki Rzymskiej”, wydanym z okazji 40. rocznicy bitwy o Monte Cassino (nr 24 z maja 1984 r.) Znajdujemy w nim m.in. opis pierwszego spotkania z żołnierzem II Korpusu gen. Andersa. Później takich spotkań było więcej – ambasador Papée pośredniczył w kontaktach dowódców i żołnierzy II Korpusu z papieżem Piusem XII. Wraz z dowódcami i żołnierzami 2 Korpusu uczestniczył w audiencjach u Ojca Świętego oraz wielu innych uroczystościach. W związku z przypadającą w tym roku 75. rocznicą bitwy o Monte Cassino i 40. rocznicą śmierci Ambasadora warto przypomnieć ten zakres jego działalności podczas pełnienia misji dyplomatycznej przy Stolicy Apostolskiej.
Agata Rola-Bruni
Fragment „Dziennika” Ambasadora z dnia 5 czerwca 1944 roku:
„Gdy 5 czerwca o 8 rano wyjrzałem z okna klatki schodowej na ulicę, mignął mi się jeep z amerykańskimi żołnierzami. Dzień ten miał dla mojej żony i dla mnie własną wymowę: było to 25-lecie naszego ślubu. Ks. Prałat Meysztowicz odprawił nam Mszę św. w małej kapliczce na ‘francuskim’ piętrze Santa Marta. Wszyscy nasi ‘lokatorzy’ z ostatnich tygodni byli na niej obecni. Bo trzeba powiedzieć, że od czasu zajęcia Rzymu przez hitlerowców, cały Watykan pełen był rozmaitych uchodźców i uciekinierów. Każda ambasada miała swoich ‘gości’, tylko wieczorami wylegali oni na płaski dach Santa Marta, by odetchnąć chłodnym powietrzem, zresztą nie wiedzieli nic o sobie. Teraz wyszli wszyscy z ukrycia i wszyscy też przyszli na naszą Mszę św. Panował nastrój radosnego, dziękczynnego skupienia. A nam trzeba było się spieszyć, o pół do dziesiątej mieliśmy, moja żona i ja, być przyjęci przez Papieża.
Przebrawszy się na gwałt we frak, siadłem do śniadania, gdy nagle wpada czerwony i spocony, lecz radosny Armando – ‘custode’ Santa Marta: – «Un ufficiale polacco»! – «Gdzie?» – «Tam na dole w podwórku, pyta się o ambasadora!» Zlatuję na dół i widzę pierwszy od pięciu lat mundur polski, oficer kwatery prasowej II Korpusu! Jakieś bezładne uściski, pytania, odpowiedzi, rwąca się co chwilę rozmowa; nagle czuję, że ten gość, którym nie mogę się nacieszyć, patrzy na mnie z bezgranicznym zdumieniem, może nawet odcieniem zgorszenia. Teraz dopiero przypominam sobie, że jestem o godzinie 9 rano we fraku i orderach i zdaję sobie sprawę z nieufnego zdziwienia mego gościa; może pomyślał, że my tu przez całe pięć lat wojny tak chodziliśmy ubrani? Tłumaczę więc moje przebranie, mówię o audiencji u Ojca św., a równocześnie prawie ukazuje się w drzwiach moja żona, cała w czarnych welonach i koronkach, i przypomina, że już najwyższy czas jechać na audiencję.
Nieprzytomni ze szczęścia żegnamy się z naszym miłym, jakby nieco oszołomionym gościem i pędzimy do pałacu watykańskiego.”
(„Kronika Rzymska” – nr 24 z maja 1984 r.)
Film o umundurowaniu służby dyplomatyczno-konsularnej na:
Zobacz także: