Jeszcze do niedawna Polacy poruszający się włoskich drogach pojazdami zarejestrowanymi w ojczyźnie czuli się bezkarni, myśląc że zagranicznym władzom nie będzie się chciało egzekwować kar, bo jest to dla nich nieopłacalne. Nic bardziej mylącego. Okazuje się, że mandaty powyżej 70 euro przesyłane są do Polski.
Wielu Polaków mieszkających we Włoszech posiada pojazdy zarejestrowane w kraju. Powodów, dla których decydujemy się na polskie tablice rejestracyjne mieszkając na stałe w Italii jest kilka:
1. Ubezpieczenie samochodowe. Za pojazd zarejestrowany w Polsce płacimy nawet o kilkaset euro mniej, w porównaniu do ubezpieczenia samochodu zarejestrowanego we Włoszech;
2. Podatek drogowy. W Polsce podatek drogowy wliczony jest w cenę benzyny. Pozwala to nam w Italii na ogromne oszczędności;
3. Bezkarność na drodze. Polscy kierowcy mają większą tendencję do łamania przepisów niż obywatele Włoch. Myślą, że nadal są bezkarni, bo przecież mandaty zza granicy nie dochodzą.
Okazuje się, że sytuacja mandatów otrzymanych za granicą się zmienia. Już ponad 150 tys. naszych rodaków złamało przepisy drogowe za granicą.
– Ponad 70 proc. mandatów udaje się wyegzekwować. Reszta po wymianie korespondencji bywa darowana. To głównie mandaty do 70 euro. Zagranicznej policji nie opłaca się wysyłać korespondencji, tłumaczyć pism przy niewielkich mandatach – tłumaczy „Rzeczpospolitej” Dariusz Rogala, współautor programu skutecznej egzekucji kar pieniężnych UE.
UWAGA!
Mandaty zza granicy mogą dotrzeć do Polski nawet z kilkumiesięcznym opóźnieniem. A policja włoska może ścigać za wykroczenia nawet przez 5 lat.
Pamiętajmy, że jadąc w sierpniu na wakacje do Polski na Słowacji za zbyt szybką jazdę można zapłacić nawet 2600 zł. W Austrii natomiast za złamanie przepisów drogowych można zapłacić nawet 9 tys. zł.