Często słyszę z ust Polaków mieszkających w kraju, że skoro wyjechałam za granicę, to nie powinnam się wypowiadać na temat tego, co dzieje się w Polsce i jak tam się żyje. A przecież absolutnie nie przestajemy być Polakami, mogę powiedzieć, że patrząc z oddali na wydarzenia w kraju, nabieramy dystansu do wielu spraw i prawdopodobnie widzimy je w bardziej obiektywnym świetle. Dyskutujemy również między sobą, mamy różne poglądy, ale kiedy przychodzi taki dzień, jak 11 listopada szukamy Rodaków i chcemy być razem.
W tym roku szczególna rocznica, dlatego wraz z naszymi polskimi duszpasterzami o. Nikodemem, franciszkaninem z Santa Severa i ks. Dariuszem Giersem, przygotowaliśmy spotkanie, które przerosło nasze oczekiwania. O 12.00 przed Mszą św. włączyliśmy się w polski projekt „Niepodległa do hymnu” i pieśń „Jeszcze Polska nie zginęła” wybrzmiała na tej włoskiej ziemi czterema pełnymi zwrotkami. W niewielkiej kaplicy zgromadziło się ponad 60 osób. Myślę, że dla nas, mieszkających daleko od Ojczyzny, był to wzruszający moment. Przed ołtarzem kosz biało-czerwonych róż, przed ambonką kosz 100 goździków biało-czerwonych zrobionych z bibuły przez naszą koleżankę Krystynę, flaga i godło. Wszystko po to, aby uświadomić sobie, że przecież jesteśmy Polakami, żeby pokolenie tych, którzy urodzili się już na emigracji, poznało historię kraju swoich rodziców i dziadków.
Po zakończeniu Mszy św. pojechaliśmy do Santa Severa, gdzie dzięki uprzejmości oo. Franciszkanów, mogliśmy kontynuować świętowanie. Każdy, jak to jest u nas w zwyczaju, przyniósł coś do jedzenia i picia. Po obiedzie, było śpiewanie pieśni i piosenek patriotycznych. Oczywiście nie mogło zabraknąć tortu i tradycyjnego „100 lat” dla naszej Niepodległej. Na zakończenie pamiątkowe zdjęcie i obietnica, że znowu się spotkamy. I tak na ten jeden dzień zapomnieliśmy, że żyjemy na obczyźnie.
Anna Skowyra