in

Jolanta Witkowska: Polka, która łączy Polaków we Włoszech nie tylko w „sieci”

Jolanta Witkowska opowiada o sobie i o tym, jak łączy Polaków we Włoszech, którzy na co dzień spotykają się w wirtualnym świecie, a raz w roku, przed świętami Bożego Narodzenia, przyjeżdżają z całych Włoch, by spotkać się w „realu”.

Jolanta Witkowska
Fot. arch. prywatne Jolanty Witkowskiej

Przyjechałaś do Włoch ponad 10 lat temu. Trafiłaś tu, jak mówisz „przez przypadek”. Nie zamierzałaś zostać tu na zawsze?

Tak to prawda. Miałam we Włoszech pozostać na krótki okres czasu, aby podreperować mój budżet i więcej tu nie wracać. Pochodzę z Lubelszczyzny, a w czasach, kiedy zdecydowałam się na przyjazd do Italii nie było tam pracy, więc kiedy zlikwidowano przedsiębiorstwo, w którym byłam zatrudniona i nie chcąc być na zasiłku dla bezrobotnych, zdecydowałam się na krótką emigrację, która trochę się przeciągnęła (śmiech).

 

Opowiedz o swoich początkach we Włoszech.

Są one zawsze trudne – ale na samym początku człowiek nie zdaje sobie sprawy, że z zaplanowanych kilku miesięcy przeciągnie się to w czasie na lata. Kiedy uświadomimy sobie, że jednak to tutaj, w tym obcym kraju, spędzimy dobry kawał swojego życia, zaczynają sie naprawdę poważne trudności – od dokumentów, szukania mieszkania do pracy, która pozwoliłaby na utrzymanie siebie na jakimś przyzwoitym poziomie.

 

Kilka lat temu zaczęłaś organizować raz w roku, w okresie świąt Bożego Narodzenia, spotkania dla Polaków, którzy na co dzień spotykają się na różnych grupach dla Polaków we Włoszech na Facebooku. Gdzie do tej pory się spotkaliście?

Okładka wydania świątecznego Dwutygodnika dla Polaków we Włoszech „Nasz Świat” w 2015 r.

Pierwsze spotkanie odbyło się we Florencji i było zainspirowane między innymi przez gazetę Nasz Świat, która ogłosiła w grudniu 2015 r. konkurs na najładniejsze zdjęcie o tematyce świątecznej. Na odzew na Facebooku odpowiedziało wtedy około 30 osób, które stawiły się w umówionym miejscu o wyznaczonej godzinie. To właśnie wtedy, podczas wspólnych rozmów uświadomiłam sobie, że takie spotkanie sprawiło im radość. Każdy starał się dać coś od siebie: Gabriel, nasz polonijny cukiernik przyniósł wyśmienite ciasteczka, Ela i Krzysztof oprowadzili po mieście, ktoś inny pomógł przenieść bagaż na dworzec, itp. Dlatego też podjęłam decyzję, że zorganizuję kolejne spotkania i tak sie stało. W 2016 r. spotkaliśmy się w Pizie, a w ubiegłym roku w Sienie.

II spotkanie odbyło się w Pizie w grudniu 2016 r.

To co robisz jest fantastyczne. Jednak we Włoszech istnieje wiele stowarzyszeń polonijnych, które dość często organizują różnego rodzaju spotkania. Dlaczego Twoje są wyjątkowe?

Tak, to prawda, że istnieje tutaj i działa wiele organizacji polonijnych, ale według mnie trzeba zacząć wychodzić ludziom na przeciw, ponieważ w wielu małych miasteczkach we Włoszech możemy spotkać naszego rodaka, który pracuje i często nie ma możliwości wyjazdu na chociażby dwa dni do Rzymu, czy Mediolanu. Organizując raz w roku spotkania dla Polaków pomyślałam, że to my będziemy jeździć do nich i zachęcać do wyjścia z domu i spotkania z Polakami. I to się sprawdza.

Facebook dobrze spełnia rolę komunikatora – dzięki niemu coraz więcej ludzi dowiaduje się, że takie spotkania są organizowane. Z roku na rok wzbudzają one coraz większe zainteresowanie.

 

Słyszałam, że na każde spotkanie przyjeżdża coraz więcej rodzin z dziećmi. Podejrzewam, że obecność dzieci jest dla Ciebie dużą satysfakcją.

Dla małych dzieci, takie spotkania to dość specyficzne przeżycie – Polskę znają z wakacji, wizyt u rodziny, opowiadań rodziców, ale ich życie jest tutaj – we Włoszech żyją, rosną, chodzą do szkoły, rozmawiają po włosku z rówieśnikami w szkole czy przedszkolu – dlatego też spotkanie w biało – czerwonych barwach narodowych na placu wybranego miasta zapada im w pamięci. Widzę, jak z dumą trzymają polskie flagi, ubierają szaliki, pozują do zdjęć – uczestniczą bardzo aktywnie w spotkaniach – a uśmiech na buzi to odpowiedź, że jest fajnie. Według mnie, jeżeli nasze spotkania podobają się małym Polakom, oznacza to, że mój pomysł był dobry.

Trzecie spotkanie Polaków we Włoszech odbyło się w grudniu 2017 r. w Sienie, fot. Elżbieta Wantuch

W tym roku spotykacie się po raz czwarty. Tym razem odwiedzicie Weronę – – jednym z najpiękniejszych włoskich miast wpisanym na listę światowego dziedzictwa UNESCO i rozsławionym na całym świecie tragedią Szekspira “Romeo i Julia”.

Tak, spotykamy się 8 grudnia o godzinie 14.00 na Piazza Brà, przy fontannie. Więcej informacji można znaleźć TUTAJ.

 

Wiem, że zapisało się na nie już bardzo dużo osób. Czy pomyślałaś też o osobach, które przyjadą z daleka? Gdzie będą mogły się zatrzymać?

Do dzisiaj potwierdziło swoją obecność ponad 60 osób. W niedługim czasie dopracujemy do końca szczegóły spotkania. Z uwagi na duże zainteresowanie ze strony Polaków mieszkających daleko od Werony, pomyśleliśmy o noclegu dla nich i o wspólnej kolacji dla wszystkich chętnych. Muszę nadmienić, że na kolację pozostało już dosłownie kilka miejsc – więc jeśli jeszcze jest ktoś chętny, proszę o szybki kontakt, ponieważ ilość miejsc jest ograniczona.

Tutaj możecie przeczytać więcej o poprzednich spotkaniach

Dziękuję Ci bardzo za rozmowę i trzymam kciuki za kolejne spotkanie.

Dziękuję. Mam nadzieję, że dopisze nam pogoda, a spotkanie będzie udane i wszyscy zadowoleni – niech to będzie przykładem na to, że Polacy za granicą potrafią się jednoczyć, wspierać i być ze sobą. Niech to spotkanie pokaże, że jesteśmy dumni z naszej Ojczyzny i pamiętamy skąd nasz ród, że tęsknimy… Jednym słowem jak to śpiewa Sławomir Świerzyński – „Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina”.

rozmawiała Anna Malczewska

1° Novembre 2018 al Cimitero Monumentale di Milano

cmentarz Loreto

Uroczystość na polskim cmentarzu wojennym w Loreto