in

Polacy we włoskim klimacie, czyli relacja z La Fausto Coppi 2018

Pot, wysiłek, zmaganie się ze słabościami, wewnętrzna walka, motywacja i doping na trasie, wspaniałe wrażenia, później radość ze zdobycia Colle Funiera, a na koniec ekscytacja w czasie szalonego zjazdu. To i wiele więcej  gwarantuje wam start w La Fausto Coppi. Z ramienia redakcji velonews.pl odwiedziłam po raz drugi kolejną  edycję włoskiego granfondo. Dlaczego „Polacy we włoskim klimacie”? Bo nie tylko ja wybrałam się do Cuneo – tam było nas zdecydowanie więcej. Stojąc przy rejestracji zawodników słyszałam charakterystycznie szeleszczący i wyjątkowy język, na trasie wyścigu mieliśmy na koszulkach nadrukowaną polską flagę i imiona, co powodowało spory uśmiech na twarzy… Dlaczego włoskie klimaty przyciągają nas Polaków, co to takiego?

Fot. Velonews.pl

 

TRASA

La Fausto Coppi 2018 to już 31 edycja zawodów w Cuneo. Jest to wyścig typu granfondo, czyli długodystansowe zawody dla rowerów szosowych, które swoją kolebkę mają we Włoszech. Tego typu zawody są nie tylko popularne we Włoszech, ale także w innych krajach. Jednak, co by nie mówić, Włosi w organizacji swojej imprezy osiągnęli naprawdę mistrzostwo i trzeba im to bez dwóch zdań przyznać.

Fot. Velonews.pl

Zawody zaczęły się wcześnie, bo już o 07.00. Wystartowaliśmy z Piazza Galimberti, by po kilkuset metrach jazdy ulicami Cuneo przemknąć pięknym i długim na 800 metrów wiaduktem Soleri, który łączy Cuneo z  lewym brzegiem rzeki Stura di Demonte. W tym miejscu trzeba było zdecydować się na którąś opcję dystansu, ponieważ zaraz za wiaduktem na rondzie skręt w prawo oznaczał wybór dystansu granforndo 177 km z sumą przewyższeń 4125 m (szczyty Valmala 1380 m, La Piatta Soprana 1136m, Colle Funiera 2480 m i Madonna del Colletto 1310 m), skręt w lewo –  mediofondo 111 km z sumą przewyższeń 2500 m (szczyty Colle Funiera 2480 m i Madonna del Colletto 1310 m). Skręciłam w lewo czyli w kierunku na Caraglio, a następnie na Castelmagno. Tutaj trzeba było zmierzyć się ze szczytem Colle Funiera, a to nie tylko wierzchołek wysoki na 2480 m, ale też rozciągający się na prawie 23 km podjazd.

Fot. Velonews.pl

 

Te kilometry pod górę to nic innego jak rowerowa wspinaczka, bo maksymalne nachylenie wynosiło 14 %. W czasie tej wspinaczki, mijając piękne górskie miejscowości Chiotti i Ciappi, dojeżdża się do sanktuarium S. Magno w Castelmagno, które widać już z daleka (jest na wzniesieniu). Tutaj miałam sprytną myśl, że pewnie to już niedaleko do końca podjazdu. Otóż błąd – dalsza wspinaczka jeszcze trwała, natomiast teraz zaczęła się potężna dawka piękna. Od tego momentu jechałam w górę i cały czas się rozglądałam, aby chłonąć każdy centymetr tych pięknych widoków. Droga pięła się górskim szlakiem: z jednej strony piętrzące się skały, z drugiej zaś rozciągał się widok na piękną dolinę, gdzie wypasały się zwierzęta, do tego szum potoku górskiego, lekki powiew wiatru, słońce na skórze, przeogromne zmęczenie i radość z tej cudownej chwili, tak jak w wierszu naszej Noblistki, Wisławy Szymborskiej:

„Jak okiem sięgnąć, panuje tu chwila.

Jedna z tych ziemskich chwil

proszonych, żeby trwały.” (Wisława Szymborska, Chwila, Wydawnictwo ZNAK, Wydanie I, Kraków 2002).

Po tym doświadczaniu, gdzie upojona widokami przezwyciężając ból i wysiłek ciągłej jazdy pod górę, zdobyłam Colle Funiera, na szczycie zobaczyłam pomnik kolarza Marco Pantami, wydał się dla mnie w tym miejscu oczywistym symbolem wytrwałości i walki z trudami życia. Oczywiście po wjeździe na szczyt, który był sprawdzianem wytrzymałości i mocnej „nogi”, przyszedł czas na sprawdzian techniki rozpoczynający zjazd krętymi, pochyłymi szlakami, gdzie osiągało się zawrotne prędkości od Colle Funiera w doline Arma di Demonte, by później technicznym zjazdem zaliczyć Madonna del Colletto do Valdieri, a stamtąd dzikim pędem do Cuneo na metę.

Fot. Velonews.pl

PRZED, PO I W TRAKCIE

Jak już wspomniałam, organizacyjnie La Fausto Coppi to zawodowstwo. Począwszy od informacji w biurze zawodów: bardzo sprawne odbieranie pakietów, połączone z miasteczkiem rowerowym, a na oficjalnej ceremonii, gdzie prezentowały się wszystkie narodowości, skończywszy. Oczywiście nie zabrakło wielu startujących z Polski (byliśmy jednym z 51 krajów biorących udział w grandfondo). W tym roku gościem specjalnym od nas – Polaków był konsul honorowy Rzeczypospolitej Polskiej w Turynie pan Ulrico Leiss De Leimburg. W trakcie oficjalnej ceremonii rozpoczęcia zawodów każde państwo było zapowiadane przez organizatorów, a przedstawiciele byli zapraszani na scenę, gdzie wybrzmiewał fragment hymnu, a w tle widniała flaga danego państwa.

Fot. Velonews.pl

To wszystko działo się dzień przed zawodami. W dzień zawodów pozostało już tylko wystartować. Trasa była oznaczona w taki sposób, że nie było możliwości pomylenia drogi, dodatkowo oznaczono miejsca niebezpieczne, m.in. na zakrętach  stali ludzie z chorągiewkami, żeby zawczasu dać sygnał zawodnikom, fragmenty górskie były wyłączone całkowicie z ruchu, natomiast pozostałe drogi były zabezpieczone i strzeżone przez służby mundurowe i wolontariuszy. Michał (zawodnik z Polski) wspomina: „Naszą kilkuosobową grupę eskortowano przez prawie 20 km, gdzie przy dużej prędkości jechaliśmy głównymi ulicami miasta”.

Fot. Velonews.pl

Bufety były rozlokowane w dobrych odległościach a ich zawartość to m.in. żele, izotoniki, woda, owoce, ciasta, ciasteczka, cola, jednym słowem nawet najbardziej wybredni mieli w czym wybierać. Plusem był także fakt, że między bufetami znajdowały się punkty z wodą, więc można było uzupełnić braki w bidonie. Na mecie zaś czekali wolontariusze z symbolicznymi medalami, więc nie pozostawało nic innego jak świętować przyjazd, bo kolejka po przysłowiowy makaron rozładowywała się błyskawicznie.

Fot. Velonews.pl

TRANSPORT DO I MIASTO SAMO W SOBIE

Miasto Cuneo jest położone w regionie Piemont, w północno-zachodnich Włoszech. Można tam dotrzeć nie tylko samochodem ale także i samolotem (oczywiście nie bezpośrednio do Cuneo, można dolecieć do Mediolanu, a stamtąd podróżować już na miejsce koleją). Jeśli lecisz i nie masz specjalnej walizki do transportu roweru, bądź też nie chcesz generować sobie kosztów związanych z jej wypożyczeniem, to zawsze możesz skorzystać z wypożyczenia roweru na miejscu – ja korzystałam z włoskiej firmy Officine Mattio (model Eremo) https://officinemattio.com/about/?lang=en. Okolica Cuneo to piękne włoskie miejscowości, gdzie bez problemu znajdziesz nocleg i miejsce na kosztowanie włoskich specjałów, a także miejsca na ucztowanie we włoskich restauracjach, trattoriach. W samym Cuneo odwiedziłam: Ristorante 4 Ciance, Osteria senza fretta, Trattoria Roma, Trattoria Lacanda La Volpe con la Pancia Piena (taka mała podpowiedź: planując posiłki we Włoszech uwzględnij, że tutaj w ciągu dnia wszystkim należy się odpoczynek).

Fot. Velonews.pl

La Fausto Coppi przez samych Włochów jest uważane za zawody, które są bardzo wymagające. Jadąc pociągiem usłyszałam od Loredany z Sorrento, że to „Trudne zawody”, dlatego podróżowała aż z Południowych Włoch, żeby wystartować właśnie w tych zawodach. Natomiast Michele z Torino, który brał udział w La Fausto Coppi któryś raz z kolei, chwalił organizatorów za sprawne i dobre przygotowanie zawodów – wskazał, że tak jest co roku. Grupa Polaków, których spotkałam w tym roku, zapytana o wrażenia po zawodach, powiedziała, że są one jak najbardziej pozytywne. Słowa Michała idealnie podsumowują tegoroczny start w La Fausto Coppi 2018: „Brawa dla organizatorów i dziękujemy za wspólną zabawę”. Dodam jeszcze od siebie: „Do zobaczenia za rok”.

Agata Bandura

Włoski koncern Leonardo chce ściślej współpracować z polskim przemysłem obronnym

Zaginęła we Włoszech Maria Spurna