Polak Polakowi wilkiem. Prawda czy stereotyp? Postanowiliśmy o to zapytać Polaków we Włoszech.
– Jeśli Ci Polak nie zaszkodził, to znaczy, że już Ci pomógł – mówi zgryźliwie wielu Polaków na emigracji, którzy podczas swojego życia za granicą doświadczyli jakiejś przykrości ze strony rodaka. „Polak Polakowi wilkiem” – powtarzają co jakiś czas media polonijne na całym świecie. Prawda czy stereotyp? Postanowiliśmy o to zapytać Polaków we Włoszech.
Ewa (46 lat) mieszka w Italii od ośmiu lat. Od pięciu z Polakami we Włoszech nie chce mieć nic wspólnego. – Książkę mogłabym napisać o problemach jaki doświadczyłam z powodu rodaków, których poznałam tu na Sycylii, gdzie mieszkam i pracuje – mówi. Padłam ofiarą rożnych oszustw właściwie od pierwszych dni pobytu. Zaczęło się od pseudo pośredniczki pracy, której zapłaciłam 300 euro za znalezienie stałki. Polak ta wystawiła mi nawet paragon za tę usługę, na bloczku z Buffetti. Wzbudzała zaufanie. Była elegancko ubrana, przedstawiła się jako tłumaczka i pracownica jednej z lokalnych agencji pracy. Machała mi przed nosem jakimiś folderem z ogłoszeniami o pracę. Poprosiła mnie o kserokopię dokumentów tożsamości i garść danych o mnie, które jak twierdziła, będą potrzebne do CV, które obiecała napisać po włosku. Kiedy opowiadałam jej o sobie nie szczędziła komplementów. – Z nieba mi spadłaś. Od tygodnia szukam osoby do staruszka z Alzhaimerem, jednak ta rodzina jest bardzo wymagająca. Płacą 1000 euro na miesiąc, praca od 8.00 do 17.00, pół soboty i cała niedziela wolnego – tłumaczyła. Następnie udało jej się przekonać mnie, że jeśli do wieczora przyniosę jej te 300 euro to następnego dnia będę mogła zacząć pracę. Kiedy dostarczyłam umówioną kwotę dała mi „paragon” i karteczkę z adresem moich rzekomych przyszłych pracodawców oraz numerem telefonu – do niej – jak twierdziła. Jak kazała, następnego dnia o 9.00 rano stawiłam się pod wskazany adres. Włoszka, która otworzyła drzwi była zaskoczona, tym, że przyszłam bezpośrednio do domu. Jak się okazało rzeczywiście jakiś czas temu (dokładnie pół roku wcześniej) poszukiwała opiekunki do ojca, jednak dawno już ją znalazła. Nie zostawiała ogłoszenia w żadnej agencji pośrednictwa pracy, nie znała też żadnej Polki – pośredniczki. Kiedy powiedziałam jej, że właśnie zapłaciłam 300 euro, za to, żeby otrzymać tę pracę – zasugerowała, abym jak najszybciej zgłosiła fakt karabinierom. „Padła Pani ofiarą jakiejś oszustki” – orzekła.
Byłam zdruzgotana. Numer telefonu „pośredniczki” okazał się nieistniejący. Wtedy też uświadomiłam sobie, że kobieta ta nie przedstawiła mi się, a na pseudo paragonie podpisała nieczytelnym zygzakiem. Na policję nie poszłam, bo po prostu wstydziłam się, tego, że padłam ofiarą przede wszystkim własnej naiwności.
Później jeszcze nie raz rodacy wywinęli mi świństwo – wspomina Ewa. Z innej pracy, tym razem w kuchni w restauracji też wygryzła mnie Polka. Inna, którą uważałam za przyjaciółkę, pożyczyłam w sumie 700 euro. Nie oddała do dzisiaj nawet centa i teraz przechodzi na drugą stronę ulicy na mój widok. Inna „życzliwa”, rodaczka, znajoma mojej pracodawczyni, naopowiadała jej niestworzonych rzeczy na mój temat i ostatecznie doprowadziła do tego, że pracę tę straciłam, a na moje miejsce przyjętą jej kuzynkę. Od kilku lat jestem w związku z Włochem, mam stałą pracę, a od Polaków tutaj na Sycylii trzymam się teraz jak najdalej. Utrzymuję za to serdeczne kontakty z dawnymi znajomymi z Polski, którzy odwiedzają mnie latem – wyjaśnia Ewa.
Wielu Polaków we Włoszech, którzy zgodzili się na rozmowę z naszą redakcją wyznała, że podchodzi do rodaków z dużym dystansem. Większość z nich wspomina o Polakach-oszustach, których to, albo sami stali się ofiarami, albo ktoś z ich bliskich znajomych.
Niejednokrotnie nasi rozmówcy mówili o nieuczciwych chwytach, takich jak „sprzedawanie” pracy czy zabieranie jej innym, poprzez snucie różnego rodzaju intryg.
Za wyjątkiem jednak Ewy z Sycylii pozostali nasi rozmówcy podkreślają, że jednak na emigracji można też poznać wspaniałych ludzi.
Iza i Agnieszka mieszkają w Rzymie. Od 10 lat się przyjaźnią i wzajemnie wspierają. Obie samotnie wychowują dzieci. – Mój mąż był alkoholikiem. Dzięki znajomej znalazłam stałkę w Ostii. Rodzina, u której pracowałam okazała się wspaniała – już po pół roku pozwoliła mi ściągnąć moją córeczkę, wówczas 5-letnią do Włoch. Agnieszka żyła w związku z Włochem, który jednak zostawił ją, kiedy zaszła w ciążę. Poznałyśmy się przypadkowo, w kolejce do biura imigranckiego – wspomina Iza.
– Obie miałyśmy w tamtym czasie masę problemów, również z powodów biurokratycznych. Tamtego dnia przegadałyśmy ze sobą cały dzień. Czułyśmy się jakbyśmy znały się od zawsze. To był dzień, który zmienił nasze życie, bo od tamtej pory zaczęłyśmy wzajemnie sobie pomagać – wyjaśnia Agnieszka.
Chórem mówią: – Nikt nie zrozumie Cię lepiej od drugiego Polaka, który tak jak ty, musiał zmierzyć się z wszystkimi emigranckimi problemami. – Obie mamy wielu znajomych Włochów, niektórych z nich uważamy za przyjaciół, jednak osobą, na którą od lat niezmiennie mogę liczyć jest Agnieszka – podkreśla Iza. – Iza jest dla mnie jak siostra – wtóruje Agnieszka.
Po przeanalizowaniu życiowych historii Polaków we Włoszech, którzy zgodzili się zwierzyć redakcji „Naszego Świata” jawi się kilka elementów, kluczowych dla ocenienia na ile, przeświadczenie, iż „Polak Polakowi wilkiem” jest prawdziwe w środowisku Polonii włoskiej.
Podstępny nieznajomy
Jak się okazuje, wszyscy nasi rozmówcy, mówiąc o przykrościach doznanych na emigracji ze strony rodaków przywołują w pamięci najczęściej sytuacje z pierwszego okresu pobytu we Włoszech. Najczęściej nie znali wtedy języka, nie mieli stałej pracy, czuli się zagubieni w nowym kraju. Fakt, zawierania znajomości z obcymi i zupełnie nieznanymi osobami, najczęściej wynikał z tego, że po prostu liczyli, iż w rodaku szybciej znajdą przyjaciela. Jak to niestety często bywa przypadkowi znajomi często okazywali się różnego rodzaju oszustami.
Z biegiem czasu, kiedy ich pobyt w Italii nabrał charakteru stałego zaczęli już dużo ostrożniej nawiązywać nowe kontakty. Były to najczęściej osoby o podobnym światopoglądzie, statusie społecznym i stylu życia. I jak się okazuje znajomości te przerodziły się z czasem w serdeczne przyjaźnie.
Ciekawym jest też, że za niemal wszyscy biorący udział w naszym badaniu podkreślają, iż nie ma sensu generalizować. – W każdym narodzie znajdą się zarówno dobrzy jak i źli ludzie. Miałam do czynienia zarówno z uczciwymi i nieuczciwymi Włochami jaki i Polakami. Dzisiaj moimi najbliższymi przyjaciółkami są Włoszka, moja sąsiadka, i Polka, którą poznałam na kursie włoskiego.
Diagnoza społeczna
Prowadzone na reprezentatywnej próbie Polaków badanie panelowe „Diagnoza społeczna” od wielu lat regularnie informuje o charakteryzującym nasz naród niskim zaufaniu społecznym (najniższym spośród wszystkich krajów UE). Z raportu „Diagnoza społeczna 2013 wynika, że Polacy są indywidualistami, którzy nie potrafią dobrze funkcjonować we wspólnocie. Postawa ostrożności i nieufności wobec innych często wzmaga się w sytuacji konkurencji na zagranicznym rynku pracy.
Jesteście solidarni, ale nie zdajecie sobie z tego sprawy
Nora jest Marokanką, ale wychowała się we Włoszech. Studiuje dziennikarstwo na jednym z włoskich uniwersytetów, w wolnym czasie działa w stowarzyszeniu kulturalnym działając na rzecz integracji imigrantów we Włoszech. – Poznałam wielu Polaków mieszkających w różnych regionach Półwyspu Apenińskiego. Wielokrotnie słyszałam narzekania, że wśród Polaków żyjących na emigracji brakuje solidarności. Ja na podstawie moich obserwacji śmiem natomiast twierdzić, że jesteście najlepiej zorganizowaną mniejszością narodową i wbrew Waszym stwierdzeniom, jesteście solidarni i życzliwi, i to całkiem bezinteresownie. Widzę to na każdym roku. Na uczelni, w parku, podczas tzw. imprez wielonarodowościowych. Zawsze zaskakuje mnie to, że z dumą mówicie o waszym kraju, że potraficie trzymać się razem, organizując różne spotkania promujące waszą kulturę, ale nie tworzycie jednocześnie getta. Zresztą najlepszym przykładem tego, że chyba jednak nie ma zbyt wiele prawdy w tym, że rzekomo na emigracji jesteście sobie wrodzy jest moja koleżanka ze studiów Ania: cały czas psioczy na Polaków, mówi, że wcale jej nie zależy na kontaktach z rodakami, a jak widzi rodaka w potrzebie zawsze mu pomoże.
Danuta Wojtaszczyk
* Niektóre imiona bohaterek zostały zmienione na ich prośbę.