in ,

RZYM: Portret Marii Leszczyńskiej w Pałacu Weneckim

Położony w sercu Rzymu Pałac Wenecki znamy wszyscy. Na ogół kojarzy nam się z Benito Mussolinim wykrzykującym ogniste przemówienia z balkonu nad wejściem głównym do budynku.

10.06.1940 – Mussolini z balkonu w Pałacu Weneckim deklaruje wypowiedzenie wojny Francji i Wlk. Brytanii (Źródło: Wikipedia)

Rzadziej pamiętamy o tym, że w Pałacu znajduje się muzeum z bogatą kolekcją sztuki oraz rzemiosła z różnych epok. W jednej z sal (Sala del Settecento) umieszczono zbiór pastelowych portretów podarowanych Muzeum w 1933 roku przez Georga Wurtsa i jego żonę Henriettę Tower. Wśród nich znajdują się dwa, które w sposób szczególny mogą zainteresować nas Polaków: portret Marii Leszczyńskiej – córki polskiego króla Stanisława Leszczyńskiego, od 1725 roku żony króla Francji Ludwika XV oraz portret jej wnuka Ludwika XVIII – również króla Francji.

Zachęcam do wirtualnego spaceru po Muzeum na stronie www.museopalazzovenezia.beniculturali.it i do odwiedzin. W każdą pierwszą niedzielę miesiąca wstęp dla mieszkańców Rzymu jest bezpłatny! Z okazji czerwcowych rocznic Marii Leszczyńskiej (ur. 23 czerwca 1703, zm. 24 czerwca 1768) przypominam archiwalny artykuł opublikowany na łamach Tygodnika Ilustrowanego (nr 42) w lipcu 1860 roku.

Agata Rola-Bruni

 

MARYA LESZCZYŃSKA KRÓLOWA FRANCUZKA

 

W smutnych i burzliwych czasach dla Polski urodziła się Marya; spędziła pierwsze dni młodości śród niepokoju, w gwarze obozowego życia, wśród huku dział i ręcznej broni, śród okrzyków rycerskich, odgłosu surm i kotłów wojennych. Ojczyzna jej nie używała spokoju. Karol XII król szwedzki powtórzył straszny napad na Polskę, jaki zniszczył tę krainę w czasach nieszczęśliwego panowania Jana Kazimierza. Jeszcze nie były zagojone rany, które zadał jej Karol Gustaw, chcąc koroną jagiellońską uwieńczyć swe swe skronie; ruiny wspaniałych zamków, zgliszcza miast, wsi i dworów nie znikły zupełnie, gdy drugi Karol zbrojnemi hufcami rozpoczął walkę zwycięzką przeciw Augustowi IImu.

Szczęśliwe tryumfy, rozbicie wojsk saskich i sprzymierzeńców króla polskiego, obudziły w nim myśl zrzucenia z tronu Augusta II i dania Polsce innego monarchy. Pierwsze spotkanie się Stanisława Leszczyńskiego, wówczas wojewody poznańskiego, z Karolem XII (ob. drzeworyt na str. 388), tak przychylne dlań w młodym bohaterze skandynawskim obudziło uczucie, iż postanowił ogłosić go królem polskim.

Zajmujące są szczegóły tego spotkania. Leszczyński, na czele deputacyi polskiej, przybył do Heilsberga w Warmii, głównej kwatery Karola XII, dnia 31 marca 1704 r. Wojewoda, przewidując bardzo trafnie, że władca nie lubiący wystawności zewnętrznej, musi nie lubić i pochlebstw, przystąpił od razu, bez żadnych urzędowych formułek, do celu swego poselstwa. Wystawił Karolowi obraz rzetelny ówczesnego położenia krajów północnych, z niemałą znajomością stosunków politycznych; mówił także o uwięzieniu Jakuba i Konstantego Sobieskich, ale z największą względnością dla Augusta II. Król szwedzki wysłuchał go z uwagą i rzekł następnie:

– Czy przywozisz mi, wojewodo, od konfederacyi warszawskiej listę tych, co otwarcie ogłosili się nieprzyjaciółmi moimi?

– Najjaśniejszy panie, odpowiedział Leszczyński, jeżeli chęć stania się użytecznym królowi Augustowi II, podczas ostatnich zatargów, uważasz za zbrodnię, to niewielu, zaprawdę, znajdziesz niewinnych w rzeczypospolitej. Czyż Polacy zezwolić mogą na złożenie z tronu obranego przez siebie króla, bez narażenia się w obliczu Europy na zarzut niestałości i braku rozwagi?

– Więc radzisz mi zostawić na tronie najniesprawiedliwszego z monarchów?

– Prawda że August okazał się niesprawiedliwym względem waszej królewskiej mości, względem rzeczypospolitej, a najbardziej względem królewiczów; mniemam jednak iż byłoby może godnem wspaniałomyślności zwycięzcy wybaczyć mu urazę.

– Oceniam, panie wojewodo, dobre twe chęci, ale postanowienia zmienić nie mogę: August ustąpić musi z tronu. Nie działam tu w interesie osobistym, lecz jedynie dla dobra rzeczypospolitej. Należy nam zniszczyć wspólnych nieprzyjaciół Szwecyi i Polski.

– Lecz najjaśniejszy panie, jakże przystąpić do elekcyi, gdy synowie Sobieskiego znajdują się w niewoli?

– W wyborze nowego króla jedyne dla was ocalenie zawołał Karol XII; po skończeniu zaś konferencyi i odprawieniu Leszczyńskiego, rzekł do swoich dworzan: „Oto człowiek, co byłby zdolny pogodzić wszystkie stronnictwa.”

Wiadomo że w następstwie wypadków, po ogłoszeniu 2 maja 1704 r. bezkrólewia, dgy Aleksander Sobieski odrzucił kandydaturę do tronu, Stanisław Leszczyński dnia 12 lipca obrany został królem.

Ale Stanisław, chociaż obrany i koronowany, niedługo panował, gdyż po upadku swojego opiekuna i przyjaciela, zwyciężonego pod Pułtawą, musiał się wyrzec tronu.

Marya, późniejsza królowa francuska, urodziła się dnia 23 czerwca 1703 r. z ojca Stanisłąwa i Katarzyny z opalińskich. Kiedy jej ojciec ogłoszony został królem polskim, rok jeden życia liczyła. Zmuszeni do opuszczenia Warszawy, rodzice jej uchodzili spiesznie przed przemożnemi chorągwiami Augusta II, otoczeni szczupłym zastępem wiernego rycerstwa, ażeby co rychlej połaczyć się z Karolem XII. Nowo wybranemu królowi towarzyszyła cała rodzina: sędziwa matka, żona i dwie córki. Pierwszego wieczora, gdy w małej karczemce zatrzymano się dla krótkiego spoczynku, czaty doniosły, że następuje znaczny oddział jazdy saskiej. Król, nie mając nadziei oparcia się przeważnej sile, wydaje rozkaz prędkiego wyjazdu. Z pośpiechem opuszczono złowrogą karczemkę, lecz o milę drogi, pierwsza matka spostrzega, że w żadnym powozie maleńskiej nie ma królewnej. Rozpacz przejmuje rodziców: na czele oddziału jazdy, sam Stanisław wyrusza, wraca na miejsce, a po długiem szukaniu, jeden z towarzyszów znajduje nareszcie dziecinę spokojnie śpiącą w żłobie stajenki.

W szóstym roku życia opuściwszy ojczyznę swoją, Marya już jej więcej nie ujrzała. Stanisław Leszczyński, po pogromie Karola XII, schronił się do Szczecina na Pomorzu, i tu rodzinę swoją sprowadził. Znękany kilką laty panowania, więcej mniemanego niżeli istotnego, błagał Karola XII, żeby wrócił pokój ojczyźnie i jemu, zapewniając, że gotów zrzec się tronu, na którym spotkał same tylko gorycze. Ale król szwedzki, nie chcąc odstąpić swoich zamiarów, wyznaczył Leszczyńskiemu tymczasowe schronienie w księztwie Dwóch mostów i znaczne dochody. Krótko tu przecież używał spokoju. Po kilkakroć narażony na ciosy skrytobójców, nie mogąc wrócić do Polski, po śmierci Karola XII udał się do Alzacyi i osiadł w mieście Wejssenburgu.

Nieszczęśliwy wygnaniec Leszczyński, wysoko ukształcony i bogaty doświadczeniem, gdy starsza jego córka umarła, jedynaczki swej Maryi wychowaniu cały się oddał. Dopomagały mu w tem sędziwa jego matka, żona i ochmistrzyni Moszczyńska, słynna licznemi zaletami. W cichej ustroni rozwijał się młody umysł królewnej i kształciło serce. Wkrótce też uradował rodzinę wygnańców traktat zawarty między Szwecyą i Polską, mocą którego Leszczyński miał zapewniony tytuł króla, zwrócenie dóbr dziedzicznych i zupełne dla wszystkich swych stronników przebaczenie; warunek, który zapewne najwięcej uradował szlachetnego Stanisława.

Marya w dwunastym roku życia już się odznaczała dojrzałością myśli. Matka jej, niespodzianie na tron wyniesiona, odurzona powabami wielkości, nie mogła tego zapomnieć, że odsuniętą od korony wraz z mężem została, i wymawiała mu nieraz obojętność z jaką cios ten znosił. Gdy razu pewnego żywsza w tym przedmiocie toczyła się sprzeczka, spytali się córki co by o tem myślała? Młoda królewna, pomyślawszy chwilkę, odrzekła: „mnie się zdaje, że słuszność z obojej jest strony: matka żałuje tronu dla ciebie mój ojcze, bo cię kocha, a ty go nie żałujesz, boś mężczyzna.

Pojętna, chciwa nauki, prócz rodowitego, umiała pięć języków: francuzki, włoski, niemiecki, szwedzki i łaciński; grała na lirze i rysowała, a przytem posiadała głęboką wiarę, która w późniejszem życiu nieraz niosła jej pociechę i obdarzała ją spokojem w nieszczęściu.

W Wejssenburgu przepędzili lat kilka, wśród cichego a pełnego słodyczy domowego pożycia, kiedy umarł opiekun rodziny Leszczyńskich, regent Francyi. Młody król Ludwik XV, podbudzany przez stronników Augusta II, już miał im odmówić schronienia, niepokojące wieści zabiegły do Wejsburga. Leszczyński, troskliwy o los matki, żony i jedynaczki, w głeboki zapadł smutek, kiedy Opatrzność troskę jego w niespodziewaną zamieniła radość. Przybyły kardynał de Rohan, biskup strasburgski, prosił Leszczyńskiego o tajemne posłuchanie.

– Królu, rzekł, przybywam wysłany od gabinetu wersalskiego, prosić cię ażebyś pozwolił córce swej zostać żoną króla francuzkiego.

Na te słowa niespodziane, Leszczyński sądzi że kardynał żartuje i wierzyć mu nie chce. I słuszne po temu miał powody: bo pominąwszy że Marya była bez wiana, bez ojczyzny, wiedział że Ludwik XV z inną miał się żenić księżniczką. Właśnie w tym celu zaszły były układy pomiędzy Francyą a Hiszpanią; młoda infantka już przybyła do Paryża, i wszyscy byli pewni, że związek z nią niezawodnie się skojarzy.

Kiedy Leszczyński wahał się z odpowiedzią, kardynał doręczył mu list księcia de Bourbon, pierwszego ministra Ludwika XV, w którym książę prosił uroczyście o rękę Maryi dla młodego króla. Uwierzył wtedy, i udał się zaraz do pokojów żony.

Młoda Marya, siedząc obok matki i z nią rozmawiając, zajętą była ręczną robotą, kiedy Stanisław wszedł do komnaty ze znakomitym swym gościem, i nie mogąc powstrzymać radości, rzekł uroczyście:

– Niechże ja pierwszy królowę Francyi powitam!

I Marya i jej matka nie zrozumiały znaczenia tych wyrazów, aż gdy kardynał oświadczenie i prośby powtórzył. Naglona młoda królewna o odpowiedź, wyrzekła wtedy:

– Wdzięczna jestem królowi francuzkiemu, że mnie wyborem swoim zaszczyca, ale oto rodzice moi, los mój w ich jest ręku.

Ojciec już na ten związek przystał; z większą jeszcze radością zezwoliła matka, i ta odpowiedź gabinetowi wersalskiemu przesłaną została.

Sześć miesięcy upłynęło od tej chwili, infantkę odesłano do Hiszpanii, a Ludwik XV wyprawił do Stanisława Leszczyńskiego uroczyste poselstwo, na czele którego był książę d’Antin, prosząc publicznie o rękę jego córki. Gubili się politycy w dociekaniu, co mogło skłonić króla francuzkiego do zawarcia związku z córką monarchy pozbawionego korony, osoby nie pięknej, nie bogatej i starszej o lat kilka od przyszłego małżonka; ale bliżsi umieli jej przymioty i wykształcenie ocenić. Kardynał de Rohan, znający dokładniej Maryą, zapytany o nią przez króla, potwierdził z zapałem publiczne pochwały. Portret jej, przesłany na żądanie Ludwikowi XV, wielce mu się podobał. Dusza Maryi malowała się w oczach pełnych blasku uroczego; twarz, chociaż nieregularnych rysów, miała wiele powabu; zdobił ją nadobny uśmiech, zapowiadający słodycz charakteru i łagodność. Zapytany papież Klemens XII o radę, pochwalił zeobiony wybór.

Leszczyński mieszkał wtedy w Strasburgu; tu przeto przybył w pierwszych dniach sierpnia 1725 roku książę Orleanu, syn zmarłego regenta, zaślubić królewnę w imieniu króla francuzkiego.

Na dni kilka przed dniem oznaczonym do tej uroczystości, Marya schroniła się do klasztoru, pragnąc w ciszy i spokoju rozmyślać nad przyszłem powołaniem swojem. Dnia 14 sierpnia t.r. odprawiły się uroczyście zaśluniny. Kiedy Marya miała odjeżdżać do Paryża, weszła do pokoju ojca, gdzie znajdowały się babka i matka, padła przed niemi na kolana i ze łzami prosiła o błogosławieństwo. Udzielili jej chętnie rodzice, sami głęboko rozrzewnieni.

Droga jej do Paryża była uroczystym pochodem: wszędzie lud wybiegał i witał monarchinię swoję z zapałem.

Wiadomo że w następstwie wypadków, po ogłoszeniu 2 maja 1704 r. bezkrólewia, dgy Aleksander Sobieski odrzucił kandydaturę do tronu, Stanisław Leszczyński dnia 12 lipca obrany został królem.

Ale Stanisław, chociaż obrany i koronowany, niedługo panował, gdyż po upadku swojego opiekuna i przyjaciela, zwyciężonego pod Pułtawą, musiał się wyrzec tronu.

Marya, późniejsza królowa francuska, urodziła się dnia 23 czerwca 1703 r. z ojca Stanisłąwa i Katarzyny z opalińskich. Kiedy jej ojciec ogłoszony został królem polskim, rok jeden życia liczyła. Zmuszeni do opuszczenia Warszawy, rodzice jej uchodzili spiesznie przed przemożnemi chorągwiami Augusta II, otoczeni szczupłym zastępem wiernego rycerstwa, ażeby co rychlej połaczyć się z Karolem XII. Nowo wybranemu królowi towarzyszyła cała rodzina: sędziwa matka, żona i dwie córki. Pierwszego wieczora, gdy w małej karczemce zatrzymano się dla krótkiego spoczynku, czaty doniosły, że następuje znaczny oddział jazdy saskiej. Król, nie mając nadziei oparcia się przeważnej sile, wydaje rozkaz prędkiego wyjazdu. Z pośpiechem opuszczono złowrogą karczemkę, lecz o milę drogi, pierwsza matka spostrzega, że w żadnym powozie maleńskiej nie ma królewnej. Rozpacz przejmuje rodziców: na czele oddziału jazdy, sam Stanisław wyrusza, wraca na miejsce, a po długiem szukaniu, jeden z towarzyszów znajduje nareszcie dziecinę spokojnie śpiącą w żłobie stajenki.

W szóstym roku życia opuściwszy ojczyznę swoją, Marya już jej więcej nie ujrzała. Stanisław Leszczyński, po pogromie Karola XII, schronił się do Szczecina na Pomorzu, i tu rodzinę swoją sprowadził. Znękany kilką laty panowania, więcej mniemanego niżeli istotnego, błagał Karola XII, żeby wrócił pokój ojczyźnie i jemu, zapewniając, że gotów zrzec się tronu, na którym spotkał same tylko gorycze. Ale król szwedzki, nie chcąc odstąpić swoich zamiarów, wyznaczył Leszczyńskiemu tymczasowe schronienie w księztwie Dwóch mostów i znaczne dochody. Krótko tu przecież używał spokoju. Po kilkakroć narażony na ciosy skrytobójców, nie mogąc wrócić do Polski, po śmierci Karola XII udał się do Alzacyi i osiadł w mieście Wejssenburgu.

Nieszczęśliwy wygnaniec Leszczyński, wysoko ukształcony i bogaty doświadczeniem, gdy starsza jego córka umarła, jedynaczki swej Maryi wychowaniu cały się oddał. Dopomagały mu w tem sędziwa jego matka, żona i ochmistrzyni Moszczyńska, słynna licznemi zaletami. W cichej ustroni rozwijał się młody umysł królewnej i kształciło serce. Wkrótce też uradował rodzinę wygnańców traktat zawarty między Szwecyą i Polską, mocą którego Leszczyński miał zapewniony tytuł króla, zwrócenie dóbr dziedzicznych i zupełne dla wszystkich swych stronników przebaczenie; warunek, który zapewne najwięcej uradował szlachetnego Stanisława.

Marya w dwunastym roku życia już się odznaczała dojrzałością myśli. Matka jej, niespodzianie na tron wyniesiona, odurzona powabami wielkości, nie mogła tego zapomnieć, że odsuniętą od korony wraz z mężem została, i wymawiała mu nieraz obojętność z jaką cios ten znosił. Gdy razu pewnego żywsza w tym przedmiocie toczyła się sprzeczka, spytali się córki co by o tem myślała? Młoda królewna, pomyślawszy chwilkę, odrzekła: „mnie się zdaje, że słuszność z obojej jest strony: matka żałuje tronu dla ciebie mój ojcze, bo cię kocha, a ty go nie żałujesz, boś mężczyzna.

Pojętna, chciwa nauki, prócz rodowitego, umiała pięć języków: francuzki, włoski, niemiecki, szwedzki i łaciński; grała na lirze i rysowała, a przytem posiadała głęboką wiarę, która w późniejszem życiu nieraz niosła jej pociechę i obdarzała ją spokojem w nieszczęściu.

W Wejssenburgu przepędzili lat kilka, wśród cichego a pełnego słodyczy domowego pożycia, kiedy umarł opiekun rodziny Leszczyńskich, regent Francyi. Młody król Ludwik XV, podbudzany przez stronników Augusta II, już miał im odmówić schronienia, niepokojące wieści zabiegły do Wejsburga. Leszczyński, troskliwy o los matki, żony i jedynaczki, w głeboki zapadł smutek, kiedy Opatrzność troskę jego w niespodziewaną zamieniła radość. Przybyły kardynał de Rohan, biskup strasburgski, prosił Leszczyńskiego o tajemne posłuchanie.

– Królu, rzekł, przybywam wysłany od gabinetu wersalskiego, prosić cię ażebyś pozwolił córce swej zostać żoną króla francuzkiego.

Na te słowa niespodziane, Leszczyński sądzi że kardynał żartuje i wierzyć mu nie chce. I słuszne po temu miał powody: bo pominąwszy że Marya była bez wiana, bez ojczyzny, wiedział że Ludwik XV z inną miał się żenić księżniczką. Właśnie w tym celu zaszły były układy pomiędzy Francyą a Hiszpanią; młoda infantka już przybyła do Paryża, i wszyscy byli pewni, że związek z nią niezawodnie się skojarzy.

Kiedy Leszczyński wahał się z odpowiedzią, kardynał doręczył mu list księcia de Bourbon, pierwszego ministra Ludwika XV, w którym książę prosił uroczyście o rękę Maryi dla młodego króla. Uwierzył wtedy, i udał się zaraz do pokojów żony.

Młoda Marya, siedząc obok matki i z nią rozmawiając, zajętą była ręczną robotą, kiedy Stanisław wszedł do komnaty ze znakomitym swym gościem, i nie mogąc powstrzymać radości, rzekł uroczyście:

– Niechże ja pierwszy królowę Francyi powitam!

I Marya i jej matka nie zrozumiały znaczenia tych wyrazów, aż gdy kardynał oświadczenie i prośby powtórzył. Naglona młoda królewna o odpowiedź, wyrzekła wtedy:

– Wdzięczna jestem królowi francuzkiemu, że mnie wyborem swoim zaszczyca, ale oto rodzice moi, los mój w ich jest ręku.

Ojciec już na ten związek przystał; z większą jeszcze radością zezwoliła matka, i ta odpowiedź gabinetowi wersalskiemu przesłaną została.

Sześć miesięcy upłynęło od tej chwili, infantkę odesłano do Hiszpanii, a Ludwik XV wyprawił do Stanisława Leszczyńskiego uroczyste poselstwo, na czele którego był książę d’Antin, prosząc publicznie o rękę jego córki. Gubili się politycy w dociekaniu, co mogło skłonić króla francuzkiego do zawarcia związku z córką monarchy pozbawionego korony, osoby nie pięknej, nie bogatej i starszej o lat kilka od przyszłego małżonka; ale bliżsi umieli jej przymioty i wykształcenie ocenić. Kardynał de Rohan, znający dokładniej Maryą, zapytany o nią przez króla, potwierdził z zapałem publiczne pochwały. Portret jej, przesłany na żądanie Ludwikowi XV, wielce mu się podobał. Dusza Maryi malowała się w oczach pełnych blasku uroczego; twarz, chociaż nieregularnych rysów, miała wiele powabu; zdobił ją nadobny uśmiech, zapowiadający słodycz charakteru i łagodność. Zapytany papież Klemens XII o radę, pochwalił zeobiony wybór.

Leszczyński mieszkał wtedy w Strasburgu; tu przeto przybył w pierwszych dniach sierpnia 1725 roku książę Orleanu, syn zmarłego regenta, zaślubić królewnę w imieniu króla francuzkiego.

Na dni kilka przed dniem oznaczonym do tej uroczystości, Marya schroniła się do klasztoru, pragnąc w ciszy i spokoju rozmyślać nad przyszłem powołaniem swojem. Dnia 14 sierpnia t.r. odprawiły się uroczyście zaśluniny. Kiedy Marya miała odjeżdżać do Paryża, weszła do pokoju ojca, gdzie znajdowały się babka i matka, padła przed niemi na kolana i ze łzami prosiła o błogosławieństwo. Udzielili jej chętnie rodzice, sami głęboko rozrzewnieni.

Droga jej do Paryża była uroczystym pochodem: wszędzie lud wybiegał i witał monarchinię swoję z zapałem.

Zająwszy tron francuzki, zajaśniała temi przymiotami, które jej tytuł dobrej królowej zjednały. Ale jeżeli potrafiła uzyskać miłość i szacunek narodu, nie znalazła szczęścia w pożyciu małżeńskim. Ojciec, wkrótce po jej zamęściu został księciem Lotaryngii i Baru, i te prowincye, uważane jako wiano Maryi, po jego śmierci na zawsze przyłączone do Francyi być miały.Uspokojona o los rodziców, z innej strony bolesne odbierała ciosy. Dawszy mężowi, po dwunastu leciech pożycia, ośm córek i dwóch synów, musiała ze smutkiem nieraz patrzeć na jego rozpustę.

Łzy swoje i boleść jednak tylko Bogu składała na ofiarę, żadną wymówką nie zdradzając rany serca. Ludwik XV szanował ją i wielbił. Pocieszała się to listami ojca, to jego widokiem, gdy przybył do Paryża, lub gdy sama odwiedzała go w Lunewilu. Opłakała na tronie smierć babki, matki, starszego syna, a w końcu i ojca., którego tkliwie kochała. Śmierć Delfina zadała jej cios nieuleczony. Gdy doktorzy naradzali się nad środkami przywrócenia jej zdrowia, „wróćcie mi syna, rzekła, a wtedy i życie powróci.” Umarła dnia 24 czerwca 1768 r., licząc lat 65. Lud po jej zgonie nazwał ją świętą królową, bo doznawał jej opieki, miłości, patrzył na jej cnoty i dobroczynność.

W Sybilli, w Puławach, przechowywano własnoręczne listy Maryi Leszczyńskiej i lirę na której grywała. Załączony tu drzeworyt wykonany jest podług obrazu wielkości naturalnej, znajdującego się w galeryi Luwru.

  1. Wł. W.

 

Najpierw wygrał włoski talent show, teraz zachwycił jurorów i widzów amerykańskiego “Mam talent”

“L’estate che vorrei”” Wakacyjna piosenka polskiej artystki z Włoch