Jest wiele objawów, które mogą sugerować rozwój choroby nowotworowej. Na co zwrócić uwagę i dlaczego badania kontrolne są tak istotne dla zachowania zdrowia, opowiada prezes Polskiej Unii Onkologii Janusz Meder.
Czy zdarza się, że do trafiają do Pana kliniki chorzy, którzy wykonali kontrolne badanie morfologii i okazało się, w jego efekcie, że mają nowotwór?
To rzadkość. Ludzie w Polsce, jeśli nie dotykają ich dolegliwości nagłe, tylko takie, z którymi sami sobie radzą poprzez wizytę w aptece i zażycie środków poleconych przez farmaceutę albo kupionych pod wpływem wszędobylskich reklam, raczej nie mają nawyku wykonywania badań okresowych.
Mam wrażenie, że każdy Polak jest dla siebie lekarzem, więc zamiast pójść w razie niepokojących objawów do lekarza, leczy się na własną rękę.
Czy znaczy to, że pacjenci, którzy trafiają na leczenie do Pana kliniki, najczęściej przez dłuższy czas mają pewne dolegliwości, ale zwlekają z wyjaśnieniem ich przyczyn?
To dość częste zjawisko. Chciałbym uczulić na najczęstsze objawy, które mogą, choć oczywiście nie muszą, sygnalizować rozwój nowotworu. To chudnięcie niespowodowane dietą odchudzającą…
… przepraszam – chudnięcie konkretnie jakie? Jeśli ktoś schudnie w ciągu miesiąca kilogram, to powód do niepokoju?
Przyjmuje się, że niepokojący jest spadek wagi o 10 proc. i więcej w ciągu ostatnich sześciu miesięcy w sytuacji, gdy taka osoba się nie odchudza, tylko żyje i je tak jak dotychczas. Drugim niepokojącym objawem są stany podgorączkowe, które nie ustępują pod wpływem leczenia przeciwgorączkowego. Kiedy nauczaliśmy lekarzy rodzinnych, mówiliśmy, że istotny jest tu czas. Jeśli objawy lub dolegliwości, których wcześniej nie było, nie ustępują pod wpływem leczenia objawowego, przeciwzapalnego, pod wpływem leczenia jednym antybiotykiem, jednym lekiem przeciwbólowym, to należy przeprowadzić diagnostykę w celu wykluczenia lub potwierdzenia nowotworu. Nowotworów jest coraz więcej, a takie nieswoiste objawy nie muszą, ale mogą być właśnie znakiem rozwijającej się choroby nowotworowej. Kolejny niepokojący objaw to szybkie męczenie się.
Wiele nowotworów, nie tylko chłoniaki, które leczymy w naszej klinice, może się zaczynać chudnięciem, niewyjaśnionymi stanami podgorączkowymi, szybkim męczeniem się. W chłoniakach sygnałem alarmowym są też zlewne poty w nocy – takie, kiedy trzeba zmienić pościel i piżamę. Uwagę powinny zwrócić też częste siniaki po błahym urazie, które długo się wchłaniają, nieprawidłowe krwawienia, krwista plwocina, krwisty mocz, ciemny stolec lub stolec z widoczną krwią, nieprawidłowe krwawienia i upławy z dróg rodnych, zmiany w zakresie znamion na skórze, guzki w piersiach, jądrach lub w innych rejonach ciała, przedłużająca się chrypka lub kaszel, czy też trudności w przełykaniu.
Co trzeba zrobić, jeśli mamy tego typu dolegliwości?
Zgłosić się do lekarza, opowiedzieć o tych objawach i przeprowadzić proste diagnostyczne badania. Takim najprostszym jest morfologia krwi. Na jej podstawie lekarz może ocenić, czy nie należy włączyć bardziej rozszerzonej diagnostyki w celu wykluczenia np. białaczki, chłoniaka, czy innych poważnych schorzeń, także nienowotworowych. W wielu nowotworach stwierdza się anemię, spadek lub wzrost liczby krwinek białych, płytek. W razie nieprawidłowości badania diagnostyczne się rozszerza, o biochemię krwi, rentgen klatki piersiowej, USG powiększonych obwodowych węzłów chłonnych, jamy brzusznej czy tarczycy. Te wszystkie badania są stosunkowo tanie, a dają nam dużą wiedzę o tym, co dzieje się w organizmie.
Jednak najważniejsza jest wyczulenie na zmiany w ciele i świadomość każdego z nas o konieczności wykonywania okresowych badań kontrolnych. Na ile jest to ważne, pokazały badania przeprowadzone przez profesora Marka Pawlickiego. Wykazał, że pacjenci, którzy zgłaszają się na leczenie do regionalnych centrów onkologicznych, a zatem już ze stwierdzonym nowotworem, mają opóźnienie sięgające od sześciu do 18 miesięcy w postawieniu właściwej diagnozy. Innymi słowy: mogli przyspieszyć prawidłową diagnozę, a zatem i leczenie, o sześć do 18 miesięcy. Takie opóźnienie w chorobach nowotworowych to bardzo dużo.
Z czego takie opóźnienie wynika?
Jest kilka przyczyn. Jedna z nich to zaniechanie pacjenta: nie wykonuje zaleconych badan przesiewowych, a dolegliwości, o których mówiłem, tłumaczy jako przemijające przeziębienie czy przemęczenie, leczy się na własną rękę.
Jest też grupa pacjentów, którzy niczemu nie zawinili. Mają dolegliwości, więc zgłaszają się od razu do lekarza, ale ten nie ma jeszcze wykształconej czujności onkologicznej. Mamy takich pacjentów. Często chodzą od lekarza do lekarza z powiększonymi węzłami chłonnymi, a lekarze uznają je za tzw. węzły zapalne. Leczą je więc niesteroidowymi lekami przeciwzapalnymi. W efekcie te węzły wprawdzie nie znikają, ale zmniejszają się. Bardzo bym chciał, by w sytuacji, gdy węzły chłonne nie znikają po 2-3 tygodniach od wdrożenia leczenia przeciwzapalnego czy nawet antybiotykiem, pacjenta takiego kierować na wykonanie biopsji, czyli zabieg pobrania materiału do badania mikroskopowego z takiego właśnie „zapalnego” węzła chłonnego. Co więcej, w takiej sytuacji morfologia krwi jest także nieprawidłowa. Co, niestety, się zdarza? Pacjenci idą z takim węzłem do jednego lekarza – dostają antybiotyk. Węzeł się zmniejsza, ale nie znika, więc idą do drugiego lekarza – dostają kolejny antybiotyk. Zdarza się, że pacjent bierze trzy, cztery antybiotyki w ciągu pół roku, a prawidłowej diagnozy wciąż nie ma. To dramatyczna sytuacja, bo pacjent traci w tym czasie swoje szanse i dodatkowo narażony jest na wytworzenie się u niego antybiotykooporności.
Dlaczego traci te szanse?
Bo chodzi z nowotworem, który się rozwija bez przeszkód. Znaczna część nowotworów układu krwionośnego, takich jak chłoniaki, białaczki, ziarnica, szpiczak – to choroby, w których komórki nowotworowe bardzo szybko się dzielą. Czas jest więc istotny. Jeśli ta choroba się rozwinie, to będzie dotyczyć już całego organizmu i trudniej ją w takim stadium opanować.
Dużą rolę chyba odgrywa prawidłowe badanie pacjenta przez lekarza?
To prawda. Na studiach medycznych wpaja się zasadę: kiedy badasz pacjenta, rozbierz go do naga i zbadaj całe ciało. Nie powinno się to odbywać na zasadzie: „Proszę rozchylić koszulę i posłucham serca”. Dobry lekarz ogląda całe ciało pacjenta i sprawdza stan skóry, wszystkie obwodowe węzły chłonne, bada jamę brzucha. W tym prostym, a bardzo ważnym badaniu, lekarz może stwierdzić, czy wątroba, lub śledziona jest powiększona – a to objawy, które mogą, choć nie muszą, wskazywać na rozwój nowotworu. Można wyczuć też powiększone węzły chłonne w jamie brzusznej, guzki w skórze, piersiach lub jądrach.
Jest też trzecia grupa pacjentów, u których późno zaczyna się leczenie onkologiczne: mają objawy, których nie wiąże się z nowotworem. Na przykład kiedyś uważano, że na szpiczaka mnogiego chorują osoby w wieku powyżej 65. roku życia. A teraz mamy pacjentów z tym nowotworem w wieku 30-35 lat! Szpiczak daje bardzo wcześnie objawy w postaci bólów kostnych. Tacy pacjenci przechodzą przez ręce lekarza rodzinnego, internisty, neurologa, ortopedy, wreszcie rehabilitantów, nierzadko też osób bez wykształcenia medycznego – kręgarzy. Przez wiele miesięcy taki pacjent jest leczony nieprawidłowo, na podstawie diagnozy, że to rwa kulszowa albo ischias, schorzenia degeneracyjne narządu ruchu. Leczy się go przeciwbólowo, przeciwzapalnie, ale nikt nie robi po drodze zdjęcia rentgenowskiego bolącego odcinka kości. Okazuje się dopiero potem, że ten ból odczuwany przez pacjenta wskazywał na początek szpiczaka.
To nowotwór szpiku kostnego, umiejscawia się najczęściej w miednicy, kręgosłupie, czaszce; jeśli zrobi się zdjęcie rentgenowskie bolącego odcinka kości, obraz jest bardzo charakterystyczny dla tej choroby. Można więc o wiele wcześniej wdrożyć odpowiednią diagnostykę i rozpocząć leczenie. Rzeczywistość bywa taka, że przyjmujemy na leczenie pacjentów już porażonych, ponieważ nikt nie postawił wcześniej diagnozy: nikt nie zlecił tego rentgena, badań krwi, choroba rozwinęła się i dochodzi do złamania kręgosłupa. Do porażenia dochodzi też w przypadku tej choroby także wskutek nieprawidłowej rehabilitacji, przede wszystkim u kręgarzy. Dobra wiadomość jest taka, że nawet jeśli dojdzie do porażenia u pacjenta ze szpiczakiem, ale pacjent trafi do właściwego ośrodka w ciągu 24 godzin, jest możliwość odwrócenia tego procesu dzięki ratunkowej radioterapii, następnie wielomiesięcznej chemioterapii i potem długiej, ale jednak skutecznej rehabilitacji. U tych pacjentów dokonuje się cud. Mogą wrócić do normalnego funkcjonowania.
Czy jeśli pójdę do lekarza ze stanem podgorączkowym i kaszlem, a ten zajrzy mi do gardła, osłucha oskrzela, serce i płuca i wypisze receptę, czy warto grzecznie poprosić go, żeby zbadał mnie dokładniej, czyli obejrzał skórę, jamę brzuszną, węzły chłonne?
Poprosić można o wszystko. Jednak proszę wskazać mi pacjenta, który zdobędzie się na taką prośbę! Mam nadzieję, że coraz więcej jest lekarzy, zwłaszcza pierwszego kontaktu, którzy dokładnie badają swoich pacjentów, a nie tylko fragmenty ich ciała. Zawsze też namawiam, żeby ludzie byli pacjentami niepokornymi. Moim zdaniem, jeśli lekarz obraża się na pacjenta w odpowiedzi na taką prośbę, to trzeba zmienić lekarza. Tu chodzi przecież o własne zdrowie i życie! Nie oszukujmy się – dzięki wcześniejszej diagnozie można uratować swoje życie!
A może nowotwory to nie są takie powszechne schorzenia, więc przesadza Pan z tą czujnością onkologiczną?
Niestety, nowotwór może się przytrafić każdemu w każdym wieku, a ich liczba rośnie. Co czwarty Polak w swoim życiu zachoruje na jeden lub więcej nowotworów.
Czy zdrowy tryb życia pomaga uniknąć nowotworu?
Niewątpliwie można uniknąć ok. 40-50 proc. nowotworów albo znacznie opóźnić zachorowanie dzięki zdrowemu stylowi życia, czyli abstynencji tytoniowej, odstawieniu alkoholu, wypisaniu się z wyścigu szczurów, utrzymaniu zbilansowanej i urozmaiconej diety, unikaniu zagrożeń środowiskowych oraz zachowania koniecznie codziennej aktywności fizycznej.
Nawet jeśli prowadzimy bardzo zdrowy tryb życia, należy jednak regularnie poddawać się zaleconym badaniom przesiewowym. To dla kobiet mammografia, cytologia, dla mężczyzn i kobiet – kolonoskopia. Są przy centrach onkologicznych struktury wydzielone specjalnie do wykonywania tych badań profilaktycznych, wystarczy się zapisać i te badania wykonać.
To badania przesiewowe, opłacane przez państwo i bezpłatne dla pacjentów. Zaleca Pan jakieś badania, które warto wykonać z własnej inicjatywy?
Nawet jeśli nie ma oficjalnych zaleceń, i nie ma żadnych niepokojących objawów, warto ten pakiet rozszerzyć o kilka kolejnych nieinwazyjnych badań diagnostycznych i zapłacić za nie nawet z własnej kieszeni.
Te badania to raz w roku: morfologia krwi, proste badanie biochemiczne krwi, elektrolity, badanie ogólne moczu, pomiar ciśnienia, poziom cukru we krwi oraz dobre badanie ultrasonograficzne: obwodowych węzłów chłonnych, jamy brzusznej i tarczycy. Te wszystkie badania pozwalają na wczesne wykrycie podejrzanych zmian, a nie są inwazyjne i szkodliwe w jakimkolwiek stopniu dla zdrowia.
Podam przykład ciekawej inicjatywy w wykonaniu Polskiej Unii Onkologii i Polskiego Towarzystwa Ultrasonograficznego. Wybraliśmy jedną z najbiedniejszych gmin w Polsce zamieszkaną przez około 100 osób i na jeden dzień, w niedzielę, wybraliśmy się tam z ultrasonografem. Już trzy tygodnie wcześniej ksiądz z ambony ogłosił parafianom, że będzie można wykonać bezpłatne badanie ultrasonograficzne; zresztą poddał się mu jako pierwszy pacjent. Wszystkim mieszkańcom – 103 osobom, wykonaliśmy badanie USG tarczycy, węzłów chłonnych i jamy brzusznej. Proszę sobie wyobrazić, że na tych nieco ponad 100 rzekomo zdrowych ludzi, 87 proc. miało zmiany patologiczne w USG, z których co najmniej 25 proc. sugerowało zmiany nowotworowe! Dostali oczywiście skierowania na dalszą diagnostykę.
Ci, którzy palą, bezwzględnie powinni też raz w roku zrobić zdjęcia rentgenowskie klatki piersiowej w dwóch projekcjach: przednio-tylnej i bocznej. Dlaczego potrzebne są dwa zdjęcia w tych dwóch projekcjach? Ponieważ zmiany nowotworowe, które są w węzłach chłonnych w śródpiersiu, mogą nie być widoczne w projekcji przednio-tylnej, bo przysłonić je może sylwetka serca. Natomiast zdjęcie boczne pokaże dokładnie, co się dzieje w śródpiersiu, a tam często umiejscawiają się nowotwory albo układu chłonnego, grasiczaki lub zmiany przerzutowe w węzłach chłonnych śródpiersia z innych ognisk raka w organizmie.
Nie zawsze otrzymamy skierowanie na te badania, by wykonać je bezpłatnie.
Moim zdaniem raz w roku warto wydać na nie pieniądze. Podam jeden z argumentów na tę tezę. Najczęściej pacjenci z rakiem nerki zgłaszają się do lekarza wtedy, kiedy nowotwór jest już w stadium rozsiewu – do kości, wątroby, płuc, a nawet mózgu. Rak nerki to nowotwór, który rośnie powoli i nie daje na początku silnych objawów. Zdarzają się jednak chorzy, którzy na leczenie onkologiczne trafiają we wczesnym jego stadium – to najczęściej ci, którzy z innego powodu trafili do szpitala, i w ramach poszerzonej diagnostyki zlecono im wykonanie USG jamy brzusznej. I właśnie w takiej sytuacji, niejako przypadkowo, dostrzeżono w nerce bardzo mały guzek. Jeśli potwierdzi się, że to zmiana nowotworowa, usuwa się ją operacyjnie, wycinając guz z marginesem tkanki dookoła. Taki pacjent ma szczęście – nowotwór został usunięty jeszcze zanim rozsiał się do innych narządów i dał wyraźne dolegliwości. Opanować raka nerki w tym późnym stadium jest już bardzo trudno.
Ciekaw jestem, co by było, gdyby każdy człowiek w Polsce raz w roku zrobił sobie USG, ilu nieszczęść można by było uniknąć, wykrywając nowotwory w bardzo wczesnej fazie. Oczywiście rozumiem, dlaczego takie USG nie wejdzie do programu badań przesiewowych na takiej samej zasadzie, jak populacyjne badania w kierunku wykrywania np. raka piersi – to byłby jednak zbyt duży koszt dla finansów państwa. Niemniej jednak we własnym interesie warto pewne badania wpisać sobie do kalendarza i wykonywać je nawet na własny koszt.
Konieczne jest też samobadanie się raz w miesiącu. Każdy powinien się dokładnie obejrzeć raz w miesiącu, sprawdzić, czy nie ma niepokojących znamion, zgrubień, kobiety powinny wykonywać samobadanie piersi, a mężczyźni jąder. To nie zajmuje dużo czasu, a ratuje życie.
Tymczasem są reklamowane intensywnie pakiety badań genetycznych.
To bardzo trudny problem. Trzeba jasno powiedzieć, że około 10 proc., maksymalnie 25 proc., nowotworów jest dziedziczona. Osoby, w rodzinach których występowały określone typy nowotworów albo w określonych lokalizacjach, powinny zgłosić się do poradni genetycznej. Jeśli chodzi o reklamy badań genetycznych, to trzeba mieć świadomość, że za nimi często stoi wielki biznes nastawiony na zarabianie pieniędzy. Badania genetyczne mają tylko wtedy sens, gdy odbywają się według określonej i bezpiecznej dla pacjenta procedury. Najpierw długi wywiad u onkologa-genetyka z pacjentem, potem pobranie materiału do badań genetycznych oraz przekazanie wyników podczas kolejnego, nierzadko dłuższego, niż pierwsze, spotkania ze specjalistą. Niedopuszczalne jest wysyłanie wyników pocztą. Pacjent musi uzyskać klarowną informację o tym, co oznaczają wyniki tych badań. Nawet jeśli badanie jest ujemne – nie stwierdzono żadnych groźnych mutacji – także wtedy te pozytywne wiadomości trzeba przekazać w bezpośredniej rozmowie lekarza z pacjentem. Bo nawet takie pozytywne dla pacjenta badanie nie zwalnia go z czujności onkologicznej i konieczności regularnych badań kontrolnych oraz zdrowego stylu życia. Zestaw badań, jakimi obecnie dysponuje medycyna, nie obejmuje wszystkich możliwości mutacji, które mogą zaowocować nowotworem. Trzeba mieć natomiast świadomość, że informacja, iż ma się kilkunastoprocentowe ryzyko zachorowania na jakiś rodzaj nowotworu, może zdewastować życie – stąd konieczność dobrej współpracy ze specjalistą w dziedzinie onkologii i genetyki w razie wykonywania badań genetycznych.
Czy można zaryzykować stwierdzenie, że jeśli nie masz wyraźnych wskazań do wykonania badań genetycznych w kierunku nowotworu, to taniej i bezpieczniej dla Ciebie będzie dbać o zdrowy tryb życia oraz poddawać się regularnie badaniom kontrolnym?
Uważam, że doskonałym sposobem na ochronę przed rakiem jest zdrowy tryb życia, co oznacza nie tylko dietę, wolność od używek i codzienny ruch, ale też czerpanie radości z życia, umiejętność radzenia sobie ze stresami, oraz regularne poddawanie się badaniom kontrolnym.
Justyna Wojteczek (www.zdrowie.pap.pl)
Źródło: Serwis Zdrowie – www.pap.pl