Wszyscy chcemy dać naszym dzieciom to, co najlepsze. Większość par mieszanych i polskich emigrantów wie, że jednym z największych skarbów, jaki mogą dać swoim pociechom jest dwujęzyczność. Wychowanie dziecka dwujęzycznego nie zawsze przychodzi z łatwością, o czym przekonuje się większość rodziców. Nie wszyscy mają jednak świadomość, że istnieje stosunkowo prosty sposób na to, aby nauka języka polskiego i wiedzy o Polsce stała się dla naszych pociech prawdziwą frajdą. Jest nim zapisanie dziecka do polskiej szkoły! Mówię to z pełnym przekonaniem – jako mama dwujęzyczniaka i polonistka oraz jednocześnie gorąco zachęcam do lektury poniższego artykułu, autorstwa Justyny Berezy, który ukazał się na łamach naszego partnerskiego portalu www.DobraPolskaSzkoła.com . Ten szczery, przemyślany, tekst nauczycielki z polskiej szkoły w Stanach Zjednoczonych wspaniale wyjaśnia, dlaczego polska szkoła jest często najlepszym antidotum na kłopoty z wychowaniem w duchu dwujęzyczności i dwukulturowości. Przypomnę, iż na terenie całych Włoch działają sobotnie szkoły polonijne, Szkolne Punkty Konsultacyjne oraz Ludoteki. Jest w czym wybierać! Baza adresowa placówek edukacyjnych jest dostępna tutaj.
Danuta Wojtaszczyk
„HateLove”, czyli słodko-gorzki smak dwujęzycznego wychowania
Autor: Justyna Bereza
O zaletach dwujęzycznego i dwukulturowego wychowania, większości z nas nie trzeba przekonywać. Począwszy od osobistych satysfakcji, poprzez materialne korzyści, na zdrowotnych kończąc. Jest to długotrwały, a nawet niekończący się proces, wymagający wielu wyrzeczeń, jednak w ogólnym rozliczeniu wart swojej ceny. Do nauki języka polskiego, my – nauczyciele zachęcamy rodziców, oni zaś własne dzieci.
Gotowi do podjęcia wyzwania często nie zastanawiamy się nad tym, jak w tej dwu czy nawet wielokulturowości będą się czuć nasze pociechy. Czy i jak zmieniał się będzie ich stosunek do niej?
Jak zatem wygląda dwujęzyczność oczami dziecka? Jak ono samo czuje się na drodze prowadzącej do dwukulturowego świata? I czy w dorosłym życiu zdecyduje się na jej kontynuację?
Kluczem do odpowiedzi na te pytania są emocje naszych dzieci. Emocje, które wyrażają ich stosunek do polonijnej szkoły i wysiłku związanego z nauką języka polskiego.
Jakie to uczucia? Spróbuję je nazwać wykorzystując swoje doświadczenie nauczyciela oraz obserwacje rodzica dwujęzycznych dzieci.
W języku angielskim istnieje popularny zwrot „HateLove” czy też „LoveHate”. Używany jest zazwyczaj w sytuacjach, kiedy trudno jest nam jednoznacznie określić swoje emocje, zwłaszcza jeśli wzajemnie się wykluczają. Sięgając do języka polskiego nie znajdziemy w nim określenia będącego połączeniem miłości i nienawiści, które oddawałoby w pełni jakość tego stanu. Istnieje za to inne, pozostające wciąż w sferze odczuć, ale dla odmiany smakowych, czyli nasz słodko-gorzki oksymoron.
Na pytanie: „Polska szkoła?”, uczniowie odpowiadają – „HateLove”, definiując w ten sposób swój stosunek do niej. Według nich to najlepsze określenie, bo kochają i nie lubią jednocześnie.
Czas spędzony na pracy z dziećmi pozwolił mi dostrzec pewną prawidłowość. Okres wczesnoszkolny to dla większości uczniów niezwykle przyjemne chwile. Spędzają go głównie na zabawie i nie mają potrzeby rozgraniczania obowiązków i przyjemności. Wspólna nauka, nowe znajomości, a także język polski, który większość słyszy w swoim rodzinnym domu sprawiają, że dzieci czują się w szkole komfortowo. I tak zaczyna się szkolna przygoda. Jest to okres, w którym nie ma mowy o gorzkim smaku nauki. Przeważa „Love”!
Później proporcje stopniowo ulegają zmianie. Na barometrze uczuć pojawiają się częste wahnięcia. W miarę, gdy uczniowie coraz więcej czasu spędzają w amerykańskiej szkole i bardziej zacieśniają się ich więzy z amerykańskimi rówieśnikami, polska szkoła zaczyna być ciężarem. Obowiązków przybywa. Starsze już dzieci chcą wolny czas planować po swojemu, w towarzystwie przyjaciół, dla których sobota jest dniem odpoczynku. Bywa również tak, że sobotnie lekcje stają na drodze do realizacji własnych pasji, zmuszają do wyboru, którego nie zawsze dokonują dzieci.
Gdy jednak uda się, metodą slalomu, pogodzić ze sobą te zobowiązania, wymaga to potem nie lada wysiłku, aby w nich wytrwać. I choć nie wszyscy dają radę, bo nie każdy ma w sobie tyle determinacji, to jednak zdecydowana większość dobiega do edukacyjnej mety.
W tym układzie wzajemnych zależności, nie bez wpływu pozostaje nastawienie rodziców, zarówno do szkoły, jak i do samego języka i jego wartości dla rodziny. Bunt i opór, którym sprostać muszą dorośli jest przejawem wzrastającej niechęci do nauki w polskiej szkole.
Pojawiają się mieszane uczucia.
Z jednej strony znudzenie i brak chęci, z drugiej wspaniałe przeżycia, które pozostaną w pamięci na długie lata. Moi uczniowie często wspominają pierwsze wystąpienia podczas szkolnych uroczystości i tremę, która niekiedy dosłownie „odbierała im mowę”. Pamiętają wspólnie dzielony czas, szkolne wycieczki i sobotnie poranki, w które nikomu nie chciało się wstawać z łóżka… Każde spotkanie było inne i wyjątkowe.
Po latach wszystko to nabiera szczególnego znaczenia.
Starsi uczniowie chętnie podkreślają wyjątkowość przyjaźni zawartych w polskiej szkole. Mimo iż mają przyjaciół wśród amerykańskich rówieśników, są to dla nich zupełnie inne relacje. Okazuje się bowiem, że polonijną młodzież łączy nie tylko wspólna nauka. I to jest piękne!
Istnieje między nimi swoista nić porozumienia, która wynika z tej samej mentalności, wspólnych korzeni, tradycji i oczywiście wspólnego (polskiego) języka. Dzieci lubią to poczucie komfortu, które wzmacnia również ich tożsamość. Czytaj dalej w Serwisie
Źródło: Serwis DobraPolskaSzkoła.com