in

Kompania polskich komandosów w Operacji Panther – bitwa o Suio w styczniu 1944 roku

Po dotarciu do miejsca zalegnięcia Brytyjczyków i pierwszych zabudowań miasteczka Suio na zachód od sadu pomarańczy polscy komandosi przejęli zadanie poprzedników jako oddziału szturmowego wdając się w walkę ze stanowiskami niemieckiej obrony.
Pierwszy skokiem przekroczył szosę st. strz. Konrad Brauliński, a st. strz. Ber Rozen wykorzystując odwrócenie uwagi niemieckiego gniazda broni maszynowej poderwał do ataku Anglików i zlikwidował nieprzyjacielskie stanowisko, otrzymując za ten czyn jako pierwszy Polak brytyjskie odznaczenie Military Medal.

„Starszy strzelec Rozen podczołgał się do dowódcy plutonu i przedstawił mu swój projekt. – nie to niemożliwe – odparł Anglik – Mamy zbyt duże starty i nie możemy ryzykować. W tej chwili nowa seria poszybowała w stronę mostu. Zmarnować taką okazję. Odepchnął angielskiego porucznika i krzyknął głośno: – Za mną, chłopcy! Na tego szwaba! – I przesadził jednym skokiem murek. Z dziesięciu Anglików poderwało się za nim’’.
(M. Zajączkowski „Sztylet komandosa”)

18 stycznia do godz. 3.30 nie udało się czołowemu batalionowi Queens wykonać zadania opanowania w rejonie Suio wyznaczonych wzgórz, ani nawet wkroczyć na ich południowe stoki. Teraz Polacy mieli przejąć inicjatywę i uderzać jako oddział przełamujący na rozkaz dowódcy 169. Bryg. Piechoty płk. Lyne.
Około godz. 4.30 nad ranem komandosi całkowicie przejęli zadanie poprzedzającego oddziału Brytyjczyków i wkroczyli na stromy stok wzgórza celem jak najszybszego opanowania dominującego grzbietu, z którego wraz z nadchodzącym świtem nieprzyjaciel uzyskiwał pełny wgląd na przeprawę na rzece Garigliano.
W brzasku pierwszych promieni słońca kpt. Smrokowski pośpiesznie rozdzielił kolejne zadania dla poszczególnych plutonów Kompanii, a opanowana przez komandosów część wznoszącego się stoku przy rozległym kamieniołomie została około godz. 6.30 przekazana żołnierzom 2/5 batalionu Queens.

Rozległy kamieniołom pod Suio, którego wschodnią krawędzią na grzbiet Monte Valle Martina wspinali się komandosi kpt. Smrokowskiego. W oddali rozległe stoki wulkanu Roccamonfina. (Fot. K. Piotrowski, VIII 2019 r.)

Drugi pluton wyznaczony został przez dowódcę polskiej kompanii do ataku na wprost, zmierzając w stronę podłużnego grzbietu górskiego. Pierwszy pluton i pluton dowodzenia na lewej flance skierowany został w kierunku ufortyfikowanej w średniowieczu zabudowy Suio. Jednocześnie do spenetrowania na północny-wschód płaskowyżu Valle Zintonia i następnie opanowania powyżej Monte Valle Martina wydzielony został patrol rotmistrza Stanisława Wołoszowskiego złożony z 8 komandosów.
Już na wstępie, podczas wykonywania tych działań wzięto do niewoli obsługę moździerza w jarze na zachód przy kamieniołomie i wyeliminowano punkt obserwatora artylerii. Oczyszczono również rozległy stok z pojedynczych stanowisk nieprzyjaciela.

Rejon ataku patrolu kpt. Smrokowskiego na grzbiecie pomiędzy Suio a wzgórzem Martina. (Fot. K. Piotrowski, IV 2018 r.)

Opuszczoną pośpiesznie przez Niemców  zabudowę miasteczka Suio ostrożnie spenetrował i jako pierwszy oswobodził pluton por. Czyńskiego, kierując się następnie na wschód celem osiągnięcia dominującego grzbietu. Starsi strzelcy Brauliński i Kaszubski zostali tymczasem wyznaczeni do nawiązania kontaktu z patrolem ppor. Antoniego Zemanka.

Oficerowie No. 10 Inter-Allied Commando. W górnym rzędzie trzeci od lewej płk Dudley Lister. W dolnym rzędzie pierwszy od lewej rtm. Stanisław Wołoszowski. (IWM)
Południowy stok wzgórza Martina z widoczną poniżej częścią płaskowyżu Zintonia. (Fot. K. Piotrowski, IV 2018 r.)

Wydzielony pododdział rtm. Wołoszowskiego dotarł w niedługim czasie do podłużnego grzbietu na Monte Valle Martina (223 m n.p.m.), gdzie rozpoznano niewielki domek z przebywającymi tam pasterzami. Gestykulując starali się oni w przestarchu tłumaczyć, iż w oddalonym zaledwie o kilkaset metrów osiedlu folwarcznym znajduje się liczny oddział niemiecki. W międzyczasie zachodnim skrajem grzbietu do patrolu rtm. Wołoszowskiego zbliżyło 4 komandosów z drużyny ppor. Zemanka nie osiągając najbliższej styczności, a pozostając jako ubezpieczenie na lewej flance.

Ruiny domku na Monte Valle Martina, przy którym poległo czterech polskich commandosów. (Fot. K. Piotrowski, IV 2018 r.)

Na przeciwstoku w odległości zaledwie kilkudziesięciu metrów dostrzeżono zbliżający się pododdział niemiecki i komandosi natychmiast przystąpili do ataku.
Na podchodzącego nieprzyjaciela pierwszy rzucił się strzelając z brena i dając przykład rtm. Wołoszowski. Za nim natarli pozostali komandosi. Starszemu strz. Braulińskiemu zaciął się Thompson i krzycząc biegł on nadal na najbliżej znajdującego się przeciwnika, który nie spodziewał się tak zaciętego ataku. Tym sposobem Brauliński wziął do niewoli pierwszych jeńców niemieckich.
W czasie starcia patrolu rtm. Wołoszowskiego z patrolem nieprzyjaciela ppor. Zemanek cofnął się ze swoją drużyną o kilkaset metrów. Natknął się tutaj na zbliżający się pośpiesznie pluton por. Andrzeja Czyńskiego, któremu kpt. Smrokowski wydał rozkaz wsparcia żołnierzy rtm. Wołoszowskiego i bezwzględnego utrzymania za wszelką cenę grzbietu Monte Valle Martina. Ppor. Zemanek natychmiast zawrócił w stronę domku na wzgórzu, skąd dochodziły odgłosy wzmagającej się wymiany ognia. Porucznik Czyński tymczasem zajął wyniosłość terenu na zachód od miejsca, gdzie starli się komandosi z kontratakującym nieprzyjacielem.
Z pojedynczych zabudowań w Valle di Suio za niemieckim patrolem rozpoznawczym, który wstępnie starł się z Polakami, wyszedł kontratak około 40 żołnierzy. Wykorzystali oni przewagę liczebną oraz dobrą znajomość terenu i rozpoczęli stopniowe wypieranie patrolu rtm. Wołoszowskiego z wyniosłości terenowej położonej na wschód od domku pasterskiego.

Stefan Zalewski w mundurze majora. (IPMS)

W międzyczasie, około kilometra na zachód na grzbiecie górskim wzmocniony pierwszy pluton wdał się w wymianę ognia z ukrytymi stanowiskami broni maszynowej i strzelców wyborowych przeciwnika, którzy w tym terenie skutecznie paraliżowali jakikolwiek ruch. Przez ten ogień przedostali się jednak do kapitana Smrokowskiego gońcy  Deorocki i Brauliński powiadamiając o ciężkiej sytuacji i zaciekłej walce toczonej przy domku na Monte Valle Martina. Natychmiast do wsparcia patrolu rtm. Wołoszowskiego wysłano drużynę z drugiego plutonu pod dowództwem por. Stefana Zalewskiego, a pluton pierwszy wykorzystując zasłony terenowe skierował się na przeciwległy południowy stok górującego Monte Natale celem zagrożenia z flanki niemieckim rezerwom wychodzącym do kontrataków z zabudowań folwarcznych w Valle di Suio. Już po pokonaniu kilkudziesięciu metrów, na przedpolu pierwszego plutonu por. Czyńskiego doszło do zaciętej wymiany ognia i zostało rannych kilku komandosów. Niemcy skutecznie wykorzystali przewagę w obserwacji z górującego Monte Natale i powstrzymywali przemieszczanie się atakujących.

Unikalne studium mundurowe. Na fotografii st. strz. Jan Młynek ciężko raniony pod Suio. Zwraca uwagę noszenie sznura naramiennego za kampanię norweską, nadawanego dla żołnierzy Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich. Interesujący jest też sposób odwrotnego naszycia oznaki Operacji Połączonych na lewym przedramieniu oraz noszenie siatkowanej podkoszulki String Vests. (ze zbioru Rodziny Młynków)

Niskie kamienne murki wokół domku na Monte Valle Martina nie dawały wystarczającej osłony komandosom broniącym się przed przeważającym liczebnie przeciwnikiem. Nacierający z pobliskiej wyniosłości terenowej Niemcy uruchomili ogień z broni maszynowej i karabinów snajperskich. Wywiązała się walka na najbliższe odległości o panowanie na grzbiecie Monte Valle Martina. W bezpardonowym starciu na najbliższe odległości padali liczni ranni i zabici po obu stronach. Starszy strz. Stefan Słowiński był pierwszym komandosem na Monte Valle Martina, który otrzymał śmiertelny postrzał w pierś. Podczas tej walki kompanijny strzelec wyborowy Zenon Kaszubski, jako pierwszy polski komandos użył sztyletu w bezpośrednim zwarciu z przeciwnikiem zadając mu śmiertelny cios w szyję.

Fot. K. Piotrowski, IV 2018 r.

Do wykrwawionych obrońców wzgórza Martina, którym kończyła się amunicja około godz. 9.30 dotarli komandosi z plutonu por. Stefana Zalewskiego.
W tym czasie poległ rotmistrz Stanisław Wołoszowski udzielając pomocy st. strz. Henrykowi Klajberowi, który w chwilę później również został ugodzony śmiertelnym pociskiem niemieckiego strzelca wyborowego. Śmierć szanowanego i lubianego zastępcy dowódcy Kompanii rtm. Wołoszowskiego, przedwojennego kawalerzysty, który w 1937 roku podczas Wielkich Międzynarodowych Zawodów Konnych w Gdyni zwyciężył pokonując słynnego kapitana Theme z SS, rozwścieczyła pozostałych Polaków.

Rotmistrz Stanisław Wołoszowski. (IPMS)

„Rotmistrz oddał swego Brena i podczołgał się do przodu w miejsce, gdzie leżał ciężko ranny Klajber. Widać było, jak rozcinał mu mundur i wyjmował opatrunek osobisty. Pochylony nad rannym udzielał mu pomocy. Wtem padł strzał. Cichy, pojedynczy, zdawałoby się niewinny po tym całym huraganie ognia, jaki tu był przed chwilą. – Rotmistrz… zabity… – doleciały z wiatrem słabe urywane słowa’’. (M. Zajączkowski „Sztylet komandosa”)

Pchor. Adam Bachleda z kompanijną maskotką – pieskiem „Myszką”. (zbiory K. Piotrowski)

Przybyła właśnie pod domek na Monte Valle Martina drużyna komandosów pod dowództwem pchor. Adama Bachledy rzuciła się z zaciekłością na podwojone w trakcie walki siły niemieckie. W czasie tego starcia upadł jeszcze ugodzony śmiertelnym pociskiem w czoło st. strz. Ferdynand Decker, lecz nic nie mogło już więcej powstrzymać atakujących gwałtownie komandosów chcących pomścić śmierć kolegów. W kolejnym zwarciu wręcz ponownie padło wielu rannych i zabitych. Żołnierze niemieccy nie wytrzymali zaciekłości ataku komandosów i zaczęli pierzchnąć z pola walki pomimo swej ogólnej przewagi liczebnej i ogniowej. Niewielki domek na wzgórzu Martina został ostatecznie odbity z rąk nieprzyjaciela i polscy komandosi opanowali najbliższą okolicę skutecznie powstrzymując kolejną próbę niezdecydowanego kontrataku nieprzyjaciela.
Niemcy po przeorganizowaniu spróbowali jeszcze wyprowadzić jedno przeciwuderzenie z zabudowań położonych na płaskowyżu Valle di Suio, jednak zostali powstrzymani zdecydowanym ogniem zdobywców Monte Valle Martina.
Kwadrans po godzinie dziesiątej Polacy stali się ostatecznie panami zdobytego wzgórza okupując zwycięstwo czterema poległymi i wieloma rannymi. Po stronie przeciwnika naliczono około trzydziestu żołnierzy zabitych w najbliższej okolicy domku pasterskiego.

Szkic natarcia plutonów i drużyn 1. Samodzielnej Kompanii Commando w bitwie o Suio (oprac. K. Piotrowski).

Na grzbiet górski pod Suio dopiero około godz. 15 do wysuniętych stanowisk kompanii polskich komandosów dotarły pierwsze patrole Brytyjczyków z zadaniem zluzowania Polaków i objęcia zdobytych pozycji. Żołnierze kpt. Smrokowskiego otrzymali jednocześnie rozkaz od brygadiera Lyne do pozostania w najbliższym odwodzie przybyłych żołnierzy brytyjskich. Komandosi przemieścili się pod ogniem artylerii na zachodni stok podłużnego wzgórza w najbliższe sąsiedztwo miasteczka Suio. Przed świtem goniec brygadiera przekazał kolejny rozkaz przemieszczenia się pozostałych żołnierzy kompanii kpt. Smrokowskiego na stok powyżej Masseria Tibaldi celem zabezpieczenia powstałej luki w ugrupowaniu 169. Brygady Piechoty.
Tymczasem, wykorzystując zaangażowanie nieprzyjaciela w toczącej się wokół walce, kpt. Smrokowski wyznaczył podchorążego Stanisława Pałacha wraz z innymi komandosami do skrytego przejścia przez linie przeciwnika celem wykonania działań dywersyjnych w okolicy Castelforte i Coreno Ausenio. Było to pierwotne ogólne zadanie wyznaczone dla całej Samodzielnej Kompanii Commando, jednak wobec zalegnięcia brytyjskiej piechoty po przekroczeniu rzeki Polacy przejęli inicjatywę uderzeniową na rozkaz dowódcy 169. Brygady Piechoty.

Widok z Suio na Castelforte i okoliczne wzgórza masywu Aurunci. (Fot. K. Piotrowski, VIII 2019 r.)

Przed godz. 11 w dniu 18 stycznia drużyna dywersyjna wyruszyła w kierunku Castelforte i Coreno Ausenio z zadaniem dezorganizowania newralgicznych punktów dowodzenia i łączności na zapleczu obrony niemieckiej.
Wydzielona drużyna ośmiu komandosów pod dowództwem pchor. Stanisława Pałacha skrycie przekroczyła linie niemieckie i wieczorem dotarła w okolicę Coreno Ausenio, gdzie zlokalizowano punkt dowodzenia i łączności. Wykorzystując ciemności założono ładunki wybuchowe z czasowymi opóźniającymi zapalnikami chemicznymi.
W drodze powrotnej do własnych pozycji pod Suio komandosi przechwycili w zasadzce dokumenty przewożone przez gońca motocyklowego a następnie zniszczyli stanowisko niemieckiego moździerza. Podczas tej akcji, do grona pierwszych trzech polskich komandosów, którzy skutecznie użyli sztyletów Fairborn Sykes (nazywanych przez polskich commandosów „szansik”) dołączyli st. strz. Brauliński i st. strz. Kejzman. W tym czasie dało się słyszeć odległe eksplozje ładunków wybuchowych niszczące obiekt ataku w Coreno Ausenio. Przed dotarciem do własnych linii wzięto jeszcze do niewoli dwóch jeńców i zniszczono kolejny punkt obserwacji artyleryjskiej.
Patrol pchor. Pałacha bez strat dotarł skrycie do pozostałej części kompanii około godz. 10 rano 19 stycznia. Po dwóch godzinach komandosi zostali zluzowani i przeszli do odwodu angielskiej brygady lokując się w folwarku Tibaldi.

Masseria Tibaldi, miejsce postoju 1. SKC w dniach 19 – 21 stycznia 1944 r. (Fot. K. Piotrowski, VIII 2019 r.)

21 stycznia wycofano polską kompanię commando na południowy brzeg Garigliano w okolicę Lauro, a następnie po dwóch dniach do odwodu 56. Dyw. Piech. do miejscowości Sant’Agata.
1 Samodzielna Kompania Commando tocząc w styczniu 1944 r. walki pod Suio po raz ostatni działała w pierwotnym składzie przybyłym do Włoch z Wielkiej Brytanii. Polscy komandosi ponieśli w bitwie pod Suio poważne straty. Poległo czterech komandosów, w tym rtm. Stanisław Wołoszowski, z-ca dowódcy Kompanii oraz rannych i kontuzjowanych zostało 23 żołnierzy.

Groby poległych pod Suio komandosów na Polskim Cmentarzu Wojennym na Monte Cassino. Przez ponad rok prowizoryczne mogiły tych żołnierzy ulokowane były przy szosie pod kamieniołomem w dolnej zabudowie miasteczka Suio. (Fot. K. Piotrowski, V 2019 r.)

Polscy komandosi w bitwie pod Suio wykazali najwyższe walory wyszkolenia i waleczności przejmując zadanie poprzedzającego oddziału szturmowego. Zdobyto i utrzymano wyznaczone w zmieniającej się sytuacji bitewnej obiekty ataku i jednocześnie dowodzący Samodzielną Kompanią Commando kpt. Władysław Smrokowski w ogólnym zaangażowaniu zorganizował wypad nielicznego pododdziału, który skrycie przedostał się przez linie nieprzyjaciela i skutecznie przeprowadził działania zaczepno – dywersyjne paraliżując ośrodek dowodzenia i łączności sił niemieckich w Coreno Ausenio.
Na skutek ofensywy podjętej przez 10. Korpus Bryt. nad Garigliano nie było możliwe dłuższe utrzymanie dotychczasowej linii obrony przez siły niemieckie i feldmarszałek Kesselring wzmocnił odcinek frontu obsadzany przez 94. Dyw. Piech. dwiema dodatkowymi dywizjami – 90. Dywizją Grenadierów Pancernych skierowaną w rejon Minturno i 29. Dywizją Pancerną pomiędzy Esperia a Castelforte. Tym samym siły XIV Korpusu Pancernego gen. Fridolin von Senger und Etterlin mogły stawić skuteczny opór i kontratakując odzyskać wiele ważnych pozycji na Linii Gustawa w dolnym biegu rzeki Garigliano. 21 stycznia w zdecydowanym ataku odbito m.in. Castelforte.
Nieustające przeciwuderzenia oddziałów niemieckich ostatecznie zatrzymały ofensywę 10. Korp. Brytyjskiego, któremu udało się jednak zdobyć przyczółek na płn. brzegu Garigliano utrzymany przez kolejne cztery miesiące, aż do Operacji Diadem – czwartej bitwy o Rzym.
Powyższy artykuł dedykuję prof. Bogusławowi Polakowi
Krzysztof Piotrowski

O autorze:
Krzysztof Piotrowski – ur. w 1974 r. w Oławie (woj. dolnośląskie), absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Wrocławskiego (2001 r.); członek-założyciel Stowarzyszenia Historyków Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie oraz członek Stowarzyszenia 1. Samodzielnej Kompanii Commando.
Znawca tematu bitwy o Monte Cassino. Od 1996 roku prowadzi wszechstronne badania terenowe polskiego odcinka natarcia. Autor licznych artykułów poświęconych 2. Korpusowi Polskiemu i miejscom pamięci narodowej we Włoszech. Badacz historii obozu pracy przymusowej w Miłoszycach (Arbeitslager Fünfteichen 1943-45). Promotor braterstwa miast Casamassima i Jelcza-Laskowic. Promotor wzniesienia Pomnika 3. Dywizji Strzelców Karpackich i 2. Brygady Pancernej w San Vittore del Lazio (Włochy). Współautor upamiętnienia 1. SKC w Pescopennataro.
Odznaczenia i uhonorowania:
1. Medal Okolicznościowy 35-lecia 62. Kompanii Specjalnej Commando nr 147 (2002 r.)
2. Odznaka Pamiątkowa 62. Kompanii Specjalnej Commando nr 109 (2007 r.)
3. Medal Pro Memoria (2009 r.)
4. Pamiątkowy Krzyż 3. Dywizji Strzelców Karpackich (2014 r.)
5. Odznaka 45-lecia 62. Kompanii Specjalnej Commando nr 87 (2014 r.)
6. Medal i Odznaka Honorowa Kustosza Tradycji, Chwały i Sławy Oręża Polskiego nr 98 (2014 r.)
7. Złoty Medal Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej (2014 r.)
8. Medal Pro Patria (2015 r.)
9. Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej (2015 r.)

 

 

Śladami Jana Pawła II po Rzymie: Magliana – kaplica bł. Maksymiliana Kolbe

WŁOCHY: Rektor kościoła polskiego w Rzymie – ks. prał. Józef Florczak – więzień nr 26870 obozu zagłady w Auschwitz