Gdy robimy wywar warzywny, zawsze kupujemy włoszczyznę – choć każde z warzyw wchodzących w jej skład możemy kupić oddzielnie. Jest podstawą bulionu, z którego gotujemy rosół, bazą do zup, sosów i do risotto. Skąd się wzięła włoszczyzna i dlaczego ten zestaw jest tak wyjątkowy?
Dlaczego „włoszczyzna”?
Uważa się, że do Polski z Włoch (stąd „włoszczyzna”) w XVI wieku sprowadziła ją królowa Bona Sforza, żona króla Zygmunta Starego. Choć zdania historyków są podzielone co do wiarygodności tej tezy, to niewątpliwie królowa Bona była popularyzatorką warzyw i prawdopodobnie za jej sprawą pod strzechy zawitały seler i por – ważne składniki włoszczyzny.
Bez niej nie ma rosołu
Ten zestaw warzyw powstał nie bez powodu. Korzenie marchwi, pietruszki i selera, por, liść kapusty i cebula – to podstawa każdego bulionu. Nic innego nie jest w stanie lepiej oddać głębi smaku. Słodycz marchewki, ostrość pora, aromat pietruszki i selera tworzą jego pełnię. Dodatek opalonej cebuli sprawi, że bulion nabierze żółtego, niepowtarzalnego i bardzo charakterystycznego koloru.
Polskie „pięć smaków”
Ugotowana włoszczyzna z dodatkiem jajek, przypraw i majonezu królowała na prywatkach przez dziesięciolecia w postaci sałatki jarzynowej. Podduszona, z cebulą, w sosie pomidorowym jest podstawą ryby po grecku, która często gości na wigilijnych stołach. To połączenie smaków, które można wykorzystywać w wielu daniach.
– Mówiąc o włoszczyźnie, jedni od razu pomyślą o wywarze na zupę, drudzy o królowej Bonie, która pięćset lat temu sprowadziła do nas z Włoch wiele warzyw – mówi Ewa Wagner, redaktor naczelna miesięcznika „Kuchnia”. – Ten zestaw warzyw świetnie nadaje się również do zapiekania w waniliowym sosie, jako farsz do empanady, a pieczony w miodzie i tymianku idealnie komponuje się z konfitowanymi gęsimi udami – dodaje.
NEWSRM.TV