O reumatoidalnym zapaleniu stawów, jego pierwszych sygnałach i życiu z nim opowiada reumatolog prof. Piotr Głuszko.
Prof. Piotr Głuszko
Ukończył studia medyczne w Krakowie w 1975 roku. Jest specjalistą w zakresie chorób wewnętrznych i reumatologii. W latach 1977 – 1991 był asystentem i adiunktem w Klinice Alergii i Immunologii w Krakowie kierowanej przez wybitnego polskiego internistę – profesora Andrzeja Szczeklika. W latach 1984-85 oraz w 1990 był stypendystą University of Pennsylvania Medical School oraz współpracownikiem Thrombosis Center Temple University w Filadelfii, USA. W latach 1991 – 2010 kierował Zakładem Reumatologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Obecnie jest kierownikiem Kliniki i Polikliniki Reumatologii Narodowego Instytutu Geriatrii Reumatologii i Rehabilitacji w Warszawie. Przez szereg lat pełnił funkcję konsultanta wojewódzkiego ds. reumatologii w Małopolsce, był też przewodniczącym Małopolskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Reumatologicznego oraz członkiem władz PTR. Jest autorem lub współautorem licznych prac badawczych z zakresu chorób wewnętrznych i reumatologii, a także eksperymentalnej immunologii, opublikowanych zarówno w Polsce, jak i czasopismach zagranicznych. Fot. Jacek Turczyk/PAP
Niektóre badania pokazują, że 67 proc. chorych na reumatoidalne zapalenie stawów (RZS), przyjmuje leki w sposób nieodpowiedni albo zmniejsza dawki bez porozumienia z lekarzem. Dlaczego tak się dzieje?
Nie jestem wynikami tych badań zaskoczony. Z badań wiemy również, że 50 procent pacjentów, którzy są leczeni z powodu innej choroby – osteoporozy, po pewnym czasie przestaje realizować recepty wypisane przez lekarza. Do tego wszystkiego dochodzi takie zjawisko, jak niechęć pacjentów do leków; pojawia się w momencie, kiedy przeczytają ulotkę, w której zobaczą wymienione tam wszystkie działania niepożądane. Gdy chory czuje się trochę lepiej, bo ten lek zadziałał i mu pomógł, myśli sobie: „Po co będę go brał dalej, skoro może wywołać takie a takie komplikacje.”
Ale reumatoidalne zapalenie stawów to poważna choroba. Nieleczona powróci?
Oczywiście. Nie należy na własną rękę zmieniać terapii, trzeba się porozumieć z lekarzem. Możemy żonglować dawką, zmniejszyć ją, leki zmieniać. To jednak zadanie specjalisty, a nie samego pacjenta. Warto, by pacjent wiedział, że w ulotce musi być informacja dotycząca wszystkich możliwych, kiedykolwiek odnotowanych działań niepożądanych danego leku, we wszystkich dawkach stosowanych w medycynie. Natomiast w przypadku indywidualnego pacjenta, trzeba się naradzić z lekarzem, które ewentualnie z tych działań niepożądanych mogą wystąpić. Lekarz z pewnością powie, na co trzeba uważać i co robić, gdy pojawią się jakieś objawy niepożądane.
Czasami pacjenci biorą leki nie przestrzegając wszystkich zaleceń co do ich stosowania…
Chorzy bardzo często czują się po jakimś leku gorzej, bo na przykład nie popiją go wodą, tylko – jak się to mówi – połykają go „na sucho”. W związku z tym pojawia się podrażnienie przełyku, żołądka, nudności, brak apetytu. „A co ja będę brał, bo mi szkodzi” – myślą. Czasem też chorzy wiążą jakieś działania niepożądane z lekiem, a przyczyna jest zupełnie inna.
Dane pokazują, że RZS jest dość często spotykane w Polsce. Niektóre badania sugerują, że choruje aż 300 tys. osób.
Dane europejskie wskazują, że choruje ok. 0,8 proc. populacji w naszym regionie. To jest 300 tys., może trochę mniej. Precyzyjnych statystyk nie mamy. Ale można powiedzieć, że jest to dość częsta choroba. I dotyka ona nie tylko stawów. RZS to choroba ogólnoustrojowa. Notuje się powikłania narządowe, problemy płucne, na przykład śródmiąższowe zwłóknienie płuc, dolegliwości oczne, zapalenia naczyń krwionośnych. Na co się umiera? 15 lat temu tego jeszcze nie wiedziano. Stawy bolą, zniekształcają się, ale najczęstszą przyczyną zgonu są choroby serca i naczyń, czyli zawał serca, udar mózgu, nadciśnienie.
Czynniki zapalne, które odgrywają w RZS-ie rolę, uszkadzają ściany naczyń, mięsień sercowy, nerki. To wszystko działa przez lata uszkadzając śródbłonek naczyniowy, tworząc ryzyko przyspieszonej miażdżycy, zakrzepicy. To się dzieje w sposób niezauważalny. Bolą nas stawy, bolą nas mięśnie, chory narzeka przede wszystkim na układ ruchu. Z tego też się biorą problemy z jego życiem, bo to jest kwestia mobilności, codziennej pracy.
Te wszystkie niewidoczne schorzenia stanowią kolejny argument przemawiający za tym, żeby te leki jednak brać.
Oczywiście. A jeśli mają działania niepożądane, trzeba je po prostu zgłosić. I albo dajemy jakiś środki, które przeciwdziałają tym efektom niepożądanym, albo zmieniamy lek lub jego dawkę. Bo reumatoidalnego zapalenia stawów nie można wyleczyć, można jedynie doprowadzić do remisji, czyli zatrzymania choroby. I my, lekarze, się wtedy bardzo cieszymy.
Jeśli chodzi o tę chorobę, w ostatnim czasie nastąpił ogromny postęp w dostępie do zupełnie nowej grupy leków, które fantastycznie wyhamowują procesy zapalne. Są to tak zwane leki biologiczne, które bardzo precyzyjnie ingerują w poznane mechanizmy immunologiczne. Blokują określone ścieżki sygnałowe doprowadzając na przykład do tego, że taki bardzo silny czynnik prozapalny zwany czynnikiem martwicy nowotworów nie działa. Objawy zapalne ustępują, chory się lepiej czuje.
Z badań wynika, że połowa pacjentów nie ufa swoim lekarzom. Nie bierze się to z tego, że czytają za dużo niesprawdzonych wiadomości w internecie?
To dobrze, że czytają, jest to jakaś edukacja medyczna. Czytają, ale nie rozumieją. Nic nie zastąpi wiedzy ze studiów i doświadczenia zdobytego w praktyce lekarskiej. Wiadomości z dr. Google są oderwane od kontekstu, mylnie informujące pacjenta. A efekty tego są wręcz fatalne. Jeszcze gorsza jest sąsiadka.
Załóżmy, że zaczęły boleć nas stawy. Jak diagnozować RZS? Co na samym początku choroby powinno zwrócić naszą uwagę?
Bóle stawów. Ich sztywność poranna. Budzimy się rano, bolą nas drobne stawy rąk, nadgarstki, stawy stóp, musimy je rozruszać. Trwa to 10, 15 minut a czasami trzy godziny albo i pół dnia. Obrzęk stawu, jeśli nie jest wywołany urazem, zawsze jest sygnałem alarmowym. Na pewno trzeba iść z tym do lekarza. Na początku tego lekarza pierwszego kontaktu, żeby się zorientować się o co chodzi. Teraz jest taka strategia, że te wczesne zapalenia stawów, trwające do sześciu tygodni, powinny szybko trafiać do reumatologa, bo dopiero on może rozbudować diagnostykę immunologiczną, biochemiczną czy obrazową, dojść do rozpoznania przynajmniej grupy chorób – bo to może być nawet infekcja wirusowa – i zacząć leczyć pacjenta. Im szybciej się wdroży leczenie środkami modyfikującym, niedrogimi i powszechnie dostępnymi, tym większe szanse na uzyskanie szybkiej i długotrwałej remisji.
Dlaczego nie można zwlekać z rozpoczęciem leczenia?
Kiedy na skutek przewlekłych stanów zapalnych stawy ulegają zniszczeniu, nie da się już tego odwrócić. Możemy tylko zmniejszyć objawy zapalenia i uśmierzyć ból. Zniekształcenia, nadżerki kości, zniszczone więzadła zostaną. I niesprawność pacjenta w tym przypadku nie wynika z aktywności choroby, a z jej konsekwencji. Dotyczy to głównie rąk, które są potrzebne absolutnie do wszystkiego. Ale też i nóg czy kolan, stawów biodrowych, kręgosłupa szyjnego. Wszystko to lepiej złapać wcześniej, doprowadzić do remisji i jej pilnować. Nie odstawiać leków, bo choroba wróci.
Często się mówi, że na stawy chorują starsze panie.
Na RSZ chorują osoby w każdym wieku. Faktem jest, że najwięcej przypadków notuje się w piątej, szóstej dekadzie życia. Ale mamy też bardzo dużo pacjentów w grupie aktywnej zawodowo, mających 30, 40 lat. Przewlekanie procesu diagnostycznego, leczenie objawowe, zostawianie tego na etapie leczenia w POZ jest groźne, bo następuje nie tylko destrukcja stawów, ale i narządów wewnętrznych. Czyli to, o czym mówiliśmy na samym początku. Niesteroidowe leki przeciwzapalne uśmierzają ból, zmniejszają obrzęk, ale nie ingerują w proces chorobowy głębiej. Chory mówi: „Fajnie, poprawiło się, przestanę już do tych lekarzy chodzić”. A ten proces się toczy.
Rozmawiała Anna Piotrowska (www.zdrowie.pap.pl)