Wiele polskich emigrantek pracujących we Włoszech cierpi na stany depresyjne. Nie szukają jednak pomocy psychologicznej. Dlaczego tak się dzieje, tłumaczy Antonina Pieprzyk, polska psycholożka prowadząca praktykę terapeutyczną w Turynie.
W mojej pracy kilkukrotnie spotkałam się z przypadkami opiekunek z Europy Wschodniej i Środkowej, które w związku z wykonywanym zajęciem doświadczały cierpienia psychicznego, a w pewnym sensie także i fizycznego.
W większości przypadków kobiety te nawiązywały ze mną wyłącznie kontakt telefoniczny, chcąc pozostać anonimowe. Należy tu podkreślić, że rzadko szukają one otwarcie pomocy lekarza lub psychologa, będąc jeszcze we Włoszech. Jest to związane z tym, że na ogół nie posiadają umowy o pracę i boją się rozmawiać z kimkolwiek o swoich problemach i o warunkach, w jakich pracują. Uważają, że muszą być „dzielne”, że ich dzieci, mężowie i bliscy nie mogą dowiedzieć się o tym, jak bardzo jest im ciężko. Nie chcą się do tego przyznać nawet same przed sobą, bo do tak obciążającej psychicznie pracy, jaką jest całodobowa opieka nad starszymi i schorowanymi osobami, potrzebna jest niemalże nadludzka siła. I one tej siły szukają w sobie, uruchamiając cały szereg kosztownych mechanizmów obronnych, które, w niektórych przypadkach, wystawiają później rachunek w postaci załamania nerwowego, depresji, chorób psychosomatycznych czy też uzależnień.
Istnieje oczywiście cała grupa osób, które stosunkowo dobrze radzą sobie z tego rodzaju napięciem psychicznym, trzeba jednak pamiętać, że długotrwały stres w sposób nieunikniony wpływa na nasze zdrowie oraz samopoczucie.
Antonina Pieprzyk
Artykuł został opublikowany w numerze 16/2012 (1-15 września 2012 ) „Naszego Świata”.
Syndrom Włoch – to nowa forma depresji dopadająca emigrantów