in ,

Niedzielne opowieści dla dzieci Edyty Gawryś

Jesteśmy Aniołami Stróżami. Towarzyszymy dzieciom i młodzieży przez cały dzień. Z miłością obserwujemy jak wstają, widzimy jak jedzą pożywne śniadanie. Cieszymy się, gdy bawią się z przyjaciółmi na świeżym powietrzu. Kibicujemy, gdy mają sprawdzian wiadomości w szkole oraz trzymamy za nich kciuki podczas zawodów sportowych. Jesteśmy wszędzie i wszystko widzimy. Doskonale znamy serca i pragnienia dzieci. Smutno nam, jak ktoś cierpi z powodu niezrozumienia czy samotności, dlatego wieczorem opowiadamy im historie na pocieszenie. Opowieści o dzielnych ludziach, o zdarzeniach, które naprawdę miały miejsce! Chcemy w ten sposób, dodać dzieciom otuchy, wesprzeć ich i ośmielić.
******
Wrocław. Dom Dziecka “Jak Skała”. Wojtek kładzie sie spać. Nie zjadł kolacji. Dziś na stołówce podali kanapki z serkiem i pomidorem, a on marzył o chrupiącym chlebie posmarowanym kremem z orzechów i czekolady- taki krem jadł na podwieczorek w domu Michała- swojego przyjaciela, u którego spędził popołudnie. Mama Michała była uśmiechnięta i szczęśliwa, ponieważ miała komu zaserwować podwieczorek. Nakroiła dla chłopców górę czekoladowo- orzechowych kanapek. Przyjaciele jedli ochoczo, popijając kompotem z rabarbaru. To nic, że Wojtek nie przepada za tym kompotem, ale atmosfera była taka sielska, że i kompot miał inny smak. W domu dziecka nie jest źle, ale tu nie ma mamy, która się uśmiecha. A żadna opiekunka, nawet ta najmilsza, nie zastąpi troskliwej rodzicielki!

Wojtek trochę smutny przytula głowę do poduszki. Nagle czuje, że poduszka robi się lekka i delikatna- jak nigdy. Bardzo przyjemna w dotyku. Chłopiec odczuwa powiew na policzku i słyszy głos, który mówi: posłuchaj…
Ta historia zdarzyła sie dawno, dawno temu. Chłopiec, o którym chcę Ci opowiedzieć, urodził się w małym miasteczku koło Przasnysza. Data jego urodzin jest trudna do określenia. Mówią, że to był grudzień 1550 roku. Niemowlakowi nadano imię Staś. Malec miał starszego brata Pawła i młodsze rodzeństwo.

Taka wielodzietna, szczęśliwa rodzina – pomyślał Wojtek i łza zakręcił mu się w oku.

Głos kontynuował opowieść… Do 12 roku życia uczyli go rodzice, potem miał prywatnego nauczyciela. W wieku około 14 lat został wysłany do szkół jezuickich w Wiedniu. Towarzyszył mu starszy brat. Bracia mieli problemy ze znalezieniem mieszkania w mieście, więc wynajęli pierwsze mieszkanie, które było dostępne. Był to dom pana o nazwisku Kinderberg, który nie życzył sobie, żeby pod jego dachem modlono się, ani żeby przebywali w nim księża. Stanisławowi świetnie szła nauka w szkole i bez problemów łączył ją z życiem religijnym. Niestety chłopiec w grudniu 1565 roku ciężko zachorował.

Oooo nie- jęknął Wojtek. I co wyzdrowiał? – dopytywał się zaciekawiony słuchacz.

Głos kontynuował: Posłuchaj. Młodzieniec pragnął przyjąć Komunię Świętą, ale Kinderberg nie wezwał księdza. Wtedy w nocy Stanisław miał wizję, w której św. Barbara z dwoma aniołami przyniosła mu Komunię Świętą. Druga wizja, jaką miał chłopak to taki obraz: Matka Boża z Dzieciątkiem Jezus pochyla się nad nim i składa mu w ramiona Dzieciątko. Rano po przebudzeniu okazało się, że już mu nic nie dolega. Czuł się zupełnie zdrowy.

Jaka ulga, że wszystko dobrze się skończyło! – powiedział Wojtek. A te wizje to były prawdziwe?! Dopytywał się z powątpiewaniem.

Głos kontynuował: Marzeniem młodego Stanisława było wstąpić do zakonu jezuitów, ale nie uzyskał zezwolenia od rodziców. Wobec tego podjął bardzo dorosłą decyzję. W sierpniu 1567 roku w przebraniu i na pieszo, uciekł z Wiednia po to, aby dostać sie do Rzymu do zakonu. Jego brat Paweł ruszył za nim. Stanisław dobrze wiedział czego chce i gdzie ma się udać o pomoc, aby zmienić swoje życia i nadać mu głębszy sens. Tego dnia, kiedy Staś postanowił uciec było pochmurno i deszczowo. Chłopiec zbudził sie o świcie i ubrał dobre buty, wiedział, że czeka go długa piesza wędrówka i że na twardej, zbitej i kamienistej drodze para skórzanych dobrze szytych butów jest niezbędna. W tym dniu jego śniadanie składało się z wędzonych skórek, garnuszka herbaty i kilku suszonych śliwek. Pajdę chleba wraz z pozostałą wędzonką i jedną gruszką zapakował do swojego plecaczka. Wyszedł na ulicę. Było jeszcze ciemno, pusto i cicho. Z dala słuchać było odgłosy powoli budzącego się miasta. Staś pożegnał miejsce miękkim spojrzeniem i wyruszył przed siebie. Podróż była męcząca i długa, ale przyświecał mu konkretny cel! Toteż trud drogi go nie nużył…chciał jak najprędzej zrealizować swoje powołanie. Po ujściu 650 km wreszcie dotarł do Dillingen w Bawarii. Odnalazł świętego Piotra Kanizjusza, a ten posłał go do Rzymu, gdzie święty Franciszek Borgiasz przyjął go 28 października 1567 roku do nowicjatu. Mając zaledwie 18 lat Stanisław złożył śluby zakonne.

Niesamowite – przyznał Wojtek, który pozostawał pod wrażeniem podróży Stanisława. Kiedy wstąpił do zakonu był niewiele starszy ode mnie!

Głos kontynuował: Marzeniem zakonnika były misje w Indiach. Jednak dziesiątego sierpnia 1568 roku nagle zachorował na malarię i po pięciu dniach zmarł. W uroczystościach pogrzebowych w Rzymie wzięło udział bardzo dużo wiernych. Do miasta przybył również Paweł – brat świętego. Od razu zorientował się, że setki osób darzą Stanisława wielką miłością i oddaniem.

Cała jego biografia jest taka barwna i interesująca! Co sie wydarzyło po jego śmierci? Zaciekawił się Wojtek.

Głos kontynuował: Kult św. Stanisława zrodził się od razu. Mówią, że po dwóch latach od śmierci młodzieńca, znaleziono jego ciało takie, jakim go złożono do grobu. Został beatyfikowany w 1670 roku przez papieża Klemensa X i kanonizowany przez papieża Benedykta XIII w 1726 roku. Relikwie świętego spoczywają w kościele św. Andrzeja na Kwirynale w Rzymie (via del Quirinale 30). W tymże kościele na piętrze znajduje się dawna izba Stanisława. Dziś wierni i pielgrzymi mogą podziwiać rzeźbę, która jest ustawiona na środku w pokoju, a przedstawia leżącego na łożu śmierci polskiego zakonnika. Pomnik nagrobny został wykonany z dwóch kolorów marmuru z białego i z czarnego, a jej autorem jest francuski rzeźbiarz Pierre Le Gros.

Rzeźba św. Stanisława Kostki w kościele św. Andrzeja w Rzymie. Fot. Jastrow – Wikimedia Commons

Natomiast w korytarzu znajduje się inna polonika, na które koniecznie należy zwrócić uwagę – to wiersz napisany przez Cypriana Kamila Norwida. Poeta spisał wersy w latach 40 XIX wieku. Inspiracją dla poety była wizyta w kościele i poznanie historii życia zakonnika.
Wojtkowi opowieść bardzo się spodobała. Mimo emocji, natychmiast usnął. Postanowił, że jak tylko dorośnie, odwiedzi pokój św. Stanisława, który znajduje się w Rzymie, a Ty? Czy już tam byłaś/ byłeś?

Atorem opowiadania jest Edyta Gawryś

Cykl “Niedzielnych opowieści” to artykuły pisane specjalnie dla dzieci i młodzieży, a ich tematem są włoskie polonika. Autorka, Edyta Gawryś, jest pisarką i polonistką. Ponadto studiuje historię sztuki na Uniwersytecie Bolońskim, gdzie mieszka i działa na rzecz Polonii włoskiej.

Wydane książki: “Piotrek w Watykanie. Przewodnik dla dzieci i młodzieży po najmniejszym państwie świata” oraz “Mały Polak we Włoszech. Przewodnik dla dzieci i młodzieży po polonikach”. Patronat nad książką objęli: Instytut Polski w Rzymie oraz Narodowy Instytut Dziedzictwa Patronat medialny: TVP Polonia Sponsor: Sklep polski “U Michała” viale Trastevere 233 Rzym
Przewodniki dostępne są we Włoszech. “Piotrek w Watykanie” 13 euro, “Mały Polak we Włoszech” 6 euro. Komplet dwóch książek 15 euro. Zamówienia: info@radioklik.net lub 340 89 57 175.


Zobacz także:

Nowość wydawnicza: Mały Polak we Włoszech. Przewodnik dla dzieci i młodzieży po polonikach

 

Alicja Szpyrka: „W naszej klinice pacjent jest najważniejszy”

77 lat temu, 12 maja 1940 r. umilkły strzały w Lesie Katyńskim