Z okazji 157. rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego oraz zbliżającej się beatyfikacji Prymasa Polski Kardynała Stefana Wyszyńskiego, pragnę przypomnieć fragmenty kazania wygłoszonego przez Prymasa w kościele św. Krzyża w Warszawie w styczniu 1963 roku – w stulecie niepodległościowego zrywu. Fragmenty kazania cytuję za antologią „Powstanie Styczniowe 1863” wydaną z okazji 150. rocznicy Powstania przez Wydawnictwo Zysk i S-ka.
A.R-B
Prymas Polski Kardynał Stefan Wyszyński
„Z kurzem krwi bratniej…”
Kazanie wygłoszone w kościele św. Krzyża w Warszawie w stulecie powstania styczniowego, 27 stycznia 1963 r.:
„(…) Życie człowieka, podobnie jak życie Narodu, składa się z całego szeregu czynów, działań, myśli, słów, posunięć – udanych lub nieudanych, szczęśliwych lub nieszczęśliwych. Można je oceniać, jakkolwiek każdy, kto roztropny, nie spieszy się nigdy z sądem o człowieku ani o Narodzie. (…) Stawiamy sobie nawet pytanie: dobrze, a właściwie ja, gdybym żył i cierpiał w tamtych czasach, razem z moimi przodkami, jak ja bym się wtedy zachował? Czy mógłbym roztropnie milczeć i cierpieć? Czy mógłbym wszystko znieść spokojnie wówczas, gdy w życiu człowieka i Narodu budzą się nadzieje i pragnienia wolności? Gdy pragnienia te są wypowiadane tu, w Stolicy, wobec władców rozbiorczych potęg, i gdy Naród słyszy krótką, okrutną odpowiedź: „Żadnych mrzonek!”? Dla cara wszystko, co kipiało w duszy Narodu, co było wołaniem o sprawiedliwość dziejową i o prawo wolności, było tylko… mrzonką! O biada narodowi, który by w ten werdykt uwierzył , który by zaklasyfikował wszystkie wzbierające w sercu i w myślach uczucia do rzędu mrzonek! Biada narodowi, który by opuścił ręce bezwolnie i poddał je w brzęczące okowy kajdanów! (…)
Powiedzą ludzie roztropni: ale Powstanie się nie udało. Czy nie lepiej było żyć spokojnie w pracy organicznej, budować, naprawiać drogi, uprawiać ekonomię, rozwijać techniczne urządzenia, poprawiać ekonomiczny byt Narodu, spokojnie, cicho? Niewątpliwie, byli zwolennicy i takich kierunków. Wiemy, że i dzisiaj istnieją narody, które ustawiają to sobie za ideał. Osiągając ideał pragmatyczny, pozytywny, realny, dotykalny „ideał pełnej misy chleba”, coś jednak przy tym zatracają, na jakimś odcinku ubożeją. Jesteśmy świadkami życia wielu narodów dostatnich, które zagubiają wrażliwość na swoje dzieje ojczyste, na przeżycia narodowe, na poczucie wspólnoty z narodem. (…) Najbardziej smutnymi narodami są te, którym postawiono za ideał li tylko dążenia i cele materialne. Najbardziej zubożonymi i niewolniczo przytrzymanymi za skrzydła ducha są takie narody, które postawiły sobie zbyt wąski ideał. Jest to przeciwne naturze człowieka, która jest bardzo wszechstronna (…).”