in

6 włoskich przesądów, które warto znać

Dlaczego nie trzynastka, ale siedemnastka uważana jest za pechową liczbę we Włoszech? Co nas może spotkać jeśli otworzymy parasol w domu? Co pozwoli nam uniknąć pecha? Oto sześć włoskich przesądów, które warto znać.

Nawet jeśli nie jesteśmy zabobonni czy nam się to podoba czy nie, z lokalnymi przesądami musimy nauczyć się współżyć. Nawet gdybyśmy pragnęli ostentacyjnie pokazać, że nie boimy się ani pechowej na całym świecie 13stki, ani pechowej włoskiej 17-stki w Italii możemy mieć z tym poważny problem. Obie liczby z wielu rejestrów już dawno usunięto. Jak bum cyk cyk!

Nie wierzycie? To zapraszam na pokład samolotów flagowej linii lotniczej Alitalia. Jesteście na pokładzie? To teraz na pewno przecieracie oczy, choć na nic się to zda. Próżno szukać w nim rzędów numer 13 i 17. W samolotach całej floty włoskich linii lotniczych po rzędzie 12-stym następuje od razu 14-sty, a po 16-stym 18-sty!

Zarządcy Alitalii, którzy podobno do przesądnych nie należą, zdecydowali się usunąć rzędy oznaczone  pechowymi  numerami wyłącznie dla świętego spokoju.

Pracownicy tych linii mieli już serdecznie dość dantejskich scen na lotniskach, związanych z tym, że niektórzy pasażerowie upierali się, że za nic w świecie w rzędzie z pechowym numerem nie usiądą.

1. Szczęśliwa trzynastka

Któż z nas nie chciałby zostać milionerem, wygrywając kumulację w lotka? We włoskim Totocalcio, popularnej grze totalizatora sportowego, trzeba trafić 13 cyfr, aby zgarnąć główną nagrodę. Nic więc dziwnego, że liczba ta uchodzi w tym kraju za wyjątkowo szczęśliwą, a życzenia „tredici a totocalcio” zawsze z radością przyjmowane przy każdej okazji.

2. Pechowa siedemnastka

Chociaż niemal na całym świecie, aby uniknąć przykrych sytuacji ludzie barykadują się w domach w piątek 13-ego, to w Italii, w której 13-tka jest liczbą szczęśliwą, nogi za próg lepiej nie wystawiać w piątek 17-ego.

Dlaczego piątek 13-ego w całym kręgu kultury chrześcijańskiej uważany jest za pechowy to wiemy: wszakże za sprawą Judasza, trzynastego zaproszonego na Ostatnią Wieczerzę, w piątek ukrzyżowano Jezusa.

Dlaczego katoliccy Włosi postanowili się wyłamać, awansując do miana najbardziej pechowej liczby numer 17? Bowiem Włosi są też spadkobiercami kultury starożytnego Rzymu, a dla Rzymian przeklęta była właśnie 17-stka!

Łaciński zapis tej liczby to XVII, a jej anagram to VIXI, czyli „io vissi” (tfu, tfu, tfu…!). Żyć każdy chce jak najdłużej, więc pisząc „żyłem” (uwaga na czas przeszły czasownika!) lub anagram tego słowa, niechcący można sobie to życie szybko skrócić…

3. Won mi z tym parasolem!

Nawet jeśli nie jesteśmy przesądni to wiemy, że w żadnym szanującym się polskim domu nie wypada witać się z gośćmi w progu.

W żadnym szanującym się włoskim domu z kolei nie wypada rozkładać parasola, ani pozwalać, by robili to inni. Spodziewajmy się zatem, że nawet serdeczni znajomi wywalą nas ze swojego mieszkania, jeśli tylko przyjdzie nam przez myśl, aby w jakimś kącie rozłożyć nasze mokre ombrello.

Skąd się wzięło przekonanie, że otwarty w domu parasol przynosi pecha? Niektóre źródła tłumaczą to faktem, że dawniej parasol w mieszkaniu otwierał ksiądz, przynoszący umierającymi sakrament namaszczenia. Włosi jak wiemy lubią (i potrafią!) żyć bardzo długo, trudno się zatem dziwić, że te otwarte parasole tak nieciekawie im się kojarzą.

4. Pukanie w niemalowane nie pomoże. Łap się żelaza!

Wiadomo, że pukanie w drewno, byle naturalne, więc np. o spód stołu, a nie jego lakierowany blat pomaga odgonić od nas złe moce. Taki trik działa w każdym razie w naszym kraju. A we Włoszech? Na Półwyspie Apenińskim jak wiadomo przed złym urokiem chroni „toccare ferro”, czyli dotknięcie żelaza. Obecnie wystarczy się chwycić jakiegokolwiek żelastwa, gdyż zabobon ten dotrwał do XXI wieku w formie skrótu myślowego, warto jednak wiedzieć, że pierwotnie chodziło o łapanie się za „ferro di cavallo”, czyli żelazną podkowę.

Jako, że z biegiem czasu koni i końskich podków widywać zaczęto coraz rzadziej , toteż powiedzenie oraz zabobon w formie skróconej okazały się znacznie wygodniejsze. Tak czy siak, w razie czego chwytamy się żelaza. Jeśli należymy do ludzi przezornych, tak jak wielu przezornych Włochów możemy nosić metalowy gwóźdź w kieszeni.

5. Drapanie się po częściach intymnych

Ile przekleństw we Włoszech, tyle pomysłów, co robić, aby je od siebie odegnać. Podobno stuprocentowo skuteczny sposób jest tylko jeden: drapanie się po… jądrach. A kto nie ma jąder? Ten ma pecha!

Na Sycylii podobno kobiety mogą się przestrzec przed złym urokiem łapiąc się za piersi. A co jeśli nie mieszka się na wyspie i nie ma się jąder? Wówczas można przynajmniej ratować się przed nieszczęśliwym życiem, trzymając się kolejnej, zabobonnej zasady: „Nè di venere nè di marte ci si sposa nè si parte” (patrz punkt 6).

6. W piątki i wtorki lepiej nie stawać na ślubnym kobiercu, ani wybierać się w podróż (każdą, nie tylko poślubną)

Jeśli przybyłeś do Włoch z przyczyn sercowych i właśnie planujesz ślub z ukochanym Włochem czy Włoszką (to drugie to rzadkie zjawisko, ale wymienić wypada) pamiętaj, aby nie wstępować w związek małżeński ani we wtorek (marte= martedì, ani w piątek (venere=venerdì), to jest dni, którym patronują Wenus i Mars.

Porozumienie w życiu pomiędzy Marsjanami i Wenusjankami i tak jest już trudne, więc lepiej na dokładkę nie ściągać na siebie pasma nieszczęść.

W podroż również nie wybierajmy się ani w piątek, ani we wtorek . Pamiętajmy: „Nè di venere nè di marte ci si sposa nè si parte”.

Danuta Wojtaszczyk

L’ambra – l’oro del Baltico

Ekspert: nowy holenderski rząd za silną UE, skłonny do wykluczania z euro