Pochodząca z Wrocławia 36-letnia Dominika Zamara uważana jest za jedną z najwybitniejszych śpiewaczek operowych na świecie. Występuje na deskach najznakomitszych teatrów. Włosi mówią o niej „fenomenalny sopran”. 10 lat temu przybyła do Włoch, aby uczyć się śpiewu w ojczyźnie Bel Canto. Dzisiaj to ona uczy śpiewaków we Włoszech technik wokalnych, a kompozytorzy z całego globu zabiegają o współpracę z nią. O tym, jak zmieniło się jej życie w ostatnich latach, jakie jej zdaniem są plusy i minusy życia we Włoszech oraz kim jest Dominika Zamara prywatnie opowiada w rozmowie z Danutą Wojtaszczyk.
Minęło ponad 5 lat od naszej ostatniej rozmowy. Te lata były dla Pani bardzo intensywne: koncertowała Pani w wielu krajach Europy, Stanach Zjednoczonych oraz w Korei Południowej. Pani osiągnięcia muzyczne zostały docenione i wyróżnione prestiżowymi nagrodami. Do których momentów Dominika Zamara najbardziej lubi wracać myślami? Które z nich miały największy wpływ na dotychczasową karierę?
Bardzo milo wspominam nasz wywiad. Ostatnie lata były dla mnie niezwykle intensywna podróżą artystyczną. Zaśpiewałam w bardzo wielu krajach Europejskich. Zadebiutowałam w Chinach i Korei pod batutą wybitnych dyrygentów i w znakomitych Filharmoniach oraz w Lincoln Center w Nowym Jorku.
Uwielbiam powracać do każdego z moich koncertów. Każdy z nich był wyjątkowy w swoim rodzaju i wpłynął na mój rozwój artystyczny i duchowy.
To piękne, iż Sztuka jest wyjątkowa i unikatowa. Za każdym razem moja interpretacja danej arii będzie inna, gdyż stan mojej duszy się zmienia. Wibracje ze strony publiczności są odmienne. Zmienia się również teatr, akustyka.
To jest właśnie magia Sztuki i teatru, gdyż opera jest teatrem na żywo.
Tutaj działa magia chwili. Nie możemy nic powtórzyć. Znacząca jest również sztuka improwizacji. Bardzo ważne w mojej karierze są koncerty w Stanach Zjednoczonych, pracuje tam ze znakomitymi orkiestrami i dyrygentami, na pewno rozwijają bardzo moją karierę.
Oczywiście regularnie koncertuje we Włoszech, a wiemy doskonale, iż Włosi kochają operę i znają się na Bel Cancie. Jeśli ktoś raz źle zaśpiewa, to może być juz spalony raz na zawsze. Zatem to, iż już tak długo śpiewam na włoskim rynku muzycznym jest dla mnie niezwykłą weryfikacją mojego artyzmu.
Zaśpiewała Pani kluczowe role w kilku operach, między innymi główną partię w światowej premierze opery „Tramonto” Gaetano Coronaro, pod dyrekcją Maestro Stefano Carliniego oraz a główną partię w operze Vincenzo Faggiano „La Serva di Padova”. Gdyby mogła Pani wybrać występ w swojej ulubionej operze i zaśpiewać ulubioną partię to co by to było?
Kocham każdą partię operową, którą kreuję na scenie. Z każdą tworzy się niezwykła więź duchowa i z każdą ciężko się rozstać.
Zadebiutowałam rolą Mimi w operze „Cyganeria” Pucciniego w Padwie, zatem darzę tę operę ogromnym sentymentem. Niezwykłe jest również to, iż moje życie prywatne przenika się z postacią z opery, która kreuje. Np. jeśli śpiewam role dramatyczne, to wpływa to na moje życie realne oraz stan duszy. Podobnie jest również z operami komicznymi. Niezwykły paradoks. Niedawno zaśpiewałam w New Jersey pod dyrekcją Maestro Roberta W. Butts’a rolę Zuzanny w operze „Wesele” Figara i bardzo dobrze to wspominam. Bardzo dużo prób, ale ogromny profesjonalizm, który cechuje Stany Zjednoczone. Jestem z natury perfekcjonistką aż do bólu, zatem podoba mi się praca w USA. Wszystko jest na najwyższym poziomie. Podobnie jest zresztą też w Korei.
W listopadzie zadebiutuję w Chicago w przepięknym dziele „Stworzenie Świata” Haydna z orkiestrą symfoniczną pod dyrekcją Gleena Blocka.
Już się nie mogę doczekać tego muzycznego spotkania z publicznością amerykańską.
Pani pięknym sopranowym głosem o dramatycznym odcieniu zachwycają się miłośnicy muzyki lirycznej w wielu zakątkach świata. Włosi piszą o Pani „soprano eccezionale” (fenomenalny sopran). A co Pani uważa za swój największy atut jako artystki?
Jest to niezwykła satysfakcja dla mnie jako artystki, gdyż żyję całkowicie Sztuką, poświęciłam się dla niej absolutnie i wszystko jej podporządkowuję. Stawiam ją ponad życiem prywatnym i wszystkim innym.
Za swój największy atut jako artystki uważam ogromna pracowitość. Nie istnieją dla mnie sobota, niedziela czy święta. Pragnę pracować, aż opera czy arie będą perfekcyjne. Oczywiście nigdy nie jestem zadowolona ze swoich występów w 100 procentach. Pragnę lepiej, więcej, głębiej.
Za swój artystyczny atut uważam również naturę mojego głosu. Niebiosa dały mi szczególny dar. Mój głos jest bardzo elastyczny. Jestem w stanie zaśpiewać muzykę barokową Vivaldiego z koloraturą oraz partie dramatyczne.
Maestro Fumei, wybitny włoski dyrygent z którym pracuję, mówi, iż posiadam „voce versatile” – głos elastyczny, zdolny do wykonań szerokiego repertuaru.
Po za tym czasem moje życie wygląda ekstremalnie.
Na przykład zaśpiewałam w Nowym Jorku i lecę na koncert w Asyżu, a po koncercie w Asyżu lecę już do Chin na kolejne koncerty. Zatem w przeciągu trzech dni otarłam sie o trzy różne strefy czasowe i muszę śpiewać na najwyższym poziomie.
Pani kariera muzyczna rozpoczęła się niespełna 10 lat temu. Występowała Pani na deskach najbardziej prestiżowych teatrów świata. Dzisiaj uczy Pani innych technik wokalnych. Proszę opowiedzieć o swojej pracy pedagogicznej.
Techniki wokalnej uczyłam się u najwybitniejszych przedstawicieli włoskiego Bel Canta. Oczywiście cały czas pracuję nad swoim głosem. Głos ludzki to żywy instrument, który wciąż się rozwija i wymaga ogromnych i regularnych ćwiczeń oraz gigantycznej dyscypliny.
Od kilku lat jestem docentem śpiewu operowego w filii Konserwatorium w Castelfranco Veneto. Próbuję przekazać moją wiedzę młodym adeptom sztuki wokalnej. Nie jest to łatwe, gdyż wymaga ogromnej cierpliwości i moją główną pracą jest praca śpiewaczki koncertującej na całym świecie, zatem jestem często w podróżach i zajęcia ze mną nie są regularne.
Wspominam z niezwykłym ciepłem ś.p. Maestro De Mori, wybitnego dyrygenta z Teatro alla Scala, który to uwierzył w mój głos i uczył mnie zupełnie bezpłatnie oraz zapraszał na koncerty jako solistkę.
Dlatego pragnę wspierać młode talenty. Gdy tylko będę mniej zajęta koncertowaniem, jeśli dostrzegę prawdziwy talent, ale bez pieniędzy chętnie będę nauczać bezpłatnie, podobnie jak to czynili moi prawdziwi Mistrzowie śpiewu.
Dobro wraca. Pamiętajmy o tym.
Irytuje mnie strasznie business oraz szarlataństwo jakie się wytworzyło wokół śpiewu. Teraz każdy chce uczyć śpiewu, ale tylko dla pieniędzy. Niektórzy nawet celowo niszczą głosy, aby zniszczyć tak zwaną konkurencję.
Jest to okrutne i serce mi płacze jak słyszę o takich przypadkach.
Czy artystkom światowego formatu zdarzają się jakieś wpadki? Miała Pani jakieś zabawne sytuacje podczas występów?
(Śmiech.) Czasem zdarzy się, iż się zapomni tekstu na scenie i należy wtedy improwizować. Przykład: śpiewałam w Nowym Jorku słynny duet Libiamo z “Traviaty” Verdiego i w pewnym momencie po prostu wyleciał mi z głowy tekst, przez co zaśpiewałam część duetu na ”lalala”… Oprócz mnie i tenora prawie nikt się nie zorientował, gdyż ograłam to scenicznie.
Raz zdarzyło mi się zapomnieć butów. To było w Meksyku. Na szczęście miałam długą suknię, więc nie było widać, że występuję na bosaka.
Podczas występu na żywo wszystko może się wydarzyć.
Pani repertuar to nie tylko partie operowe. Co jeszcze znajdziemy w repertuarze Dominiki Zamary?
Uwielbiam cały czas poszerzać mój repertuar. Śpiewam w dziesięciu różnych językach. Bardzo lubię się uczyć. Mnóstwo godzin przesiaduję sam na sam z fortepianem i uczę się nowego programu. Mój repertuar obejmuje partie operowe od baroku, aż do muzyki współczesnej, muzykę kameralną, pieśni, muzykę sakralną. Piosenki z pogranicza stylu crossover pop opera, czy rock opera, muzyka filmowa. Dostaję niemal codziennie e-maile od kompozytorów z całego świata z zaproszeniem do wykonania ich utworów.
Na całym świecie wykonywała Pani utwory takich wybitnych naszych rodaków jak m.in. Chopin, Paderewski, czy Szymanowski. Wiem, że płyta, nad którą Pani obecnie pracuje to również kompozycje wielkiego Polaka. Proszę zdradzić co to będzie za krążek i kiedy się on ukaże.
Obecnie pracujemy z Maestro Franco Moro, znakomitym pianistą z Padwy nad płytą, na której znajdą się wszystkie pieśni Chopina oraz niektóre pieśni naszych polskich wybitnych kompozytorów romantycznych jak Moniuszko czy Paderewski.
Jest to taka moja perełka i oczko w głowie.
Chopina można śpiewać tylko gdy się mieszka poza Ojczyzną, gdyż tylko wtedy jest sie w stanie wyrazić ogromna nostalgię, którą wyrażają pieśni. Płyta jest już prawie gotowa. Ukaże się juz za miesiąc.
Z ogromną dumą śpiewam pieśni Chopina na całym świecie i publiczność bardzo docenia nasza wspaniałą muzykę.
Z powodu kryzysu, który dotknął Włochy coraz więcej Włochów emigruje za granicę. Są to zwłaszcza osoby zdolne, starannie wykształcone, które nie widzą dla siebie możliwości rozwoju. A jaka jest sytuacja w Waszej branży? Czy śpiewacy nadal mają szanse rozwijać się artystycznie w tym kraju?
Ostatnio sytuacja we Włoszech nie należy do łatwych w żadnej branży. W branży muzycznej ten kryzys jest czasami sztucznie nadmuchiwany, gdyż organizatorzy koncertów pod jego przykrywką chcą zapłacić mniej artystom.
Uważam, iż najważniejsza jest kariera międzynarodowa, która ja sobie obrałam. Artysta nie powinien siedzieć w jednym miejscu, a koncertować po całym świecie, wtedy nie zazna kryzysu.
Włochy mogą być bazą, tak jak są ją dla mnie. Tutaj kupiłam dom, tutaj przygotowuję się do koncertów, ćwiczę i wyruszam w trasy koncertowe po całym świecie.
Jakie są obecnie plusy pracy i życia we Włoszech a jakie minusy?
Plusem na pewno jest to, iż poziom sztuki jest naprawdę wysoki. Włosi mają operę we krwi. Bel Canto narodziło sie we Włoszech, wiec jeśli mamy aprobatę włoskiej publiczności to możemy śpiewać w każdym kraju.
Minusy to niestety jak wiemy niezbyt dobra organizacja, brak punktualności. Przerwa obiadowa, gdzie przerywa się ważną pracę… Dla mnie tez przerwy mogłyby nie istnieć. Jak się pracuje, to się nie patrzy na zegarek… Należę chyba do grupy pracoholików.
Tęskni Pani za Polską?
Oczywiście. Często tęsknię za Ojczyzną. Taki czysty sentyment nostalgii za wspomnieniami mimo, iż nie zawsze były one pozytywne. Tęsknota za Mamą. Tęsknota za takim idealistycznym portretem Polski, który kreuje sobie w mojej głowie. Tęsknota za językiem, za przyjaciółmi, za polskim zapachem, smakiem, krajobrazami…Och aż łza kręci mi się w oku.
Kto nigdy nie mieszkał poza granicami kraju, nigdy tego nie pojmie.
Kim jest Dominika Zamara prywatnie?
(Śmiech.) To zależy z kim prywatnie przebywam, jaki jest aktualny stan mojej duszy. Bardzo wiele czynników wpływa na to kim, jestem w danym momencie.
Jestem ekstremalnie zmiennym wulkanem, pełnym energii.
Jestem pracoholiczką i przedkładam moją pracę nad życie prywatne.
Jestem czasem bardzo spokojna i melancholijna, a czasem jestem ogromną choleryczką.
Kocham naturę, góry, zwierzęta..
Jestem buntowniczką kochającą wolność.
Moja dusza jest bardzo romantyczna i w starym stylu..
Zawsze walczę o prawdę w sztuce. Walczę z amatorstwem i bylejakością.
Dziękuję serdecznie za rozmowę.
rozmawiała Danuta Wojtaszczyk
Zobacz także:
Rozmowa ze światowej sławy polską śpiewaczką Dominiką Zamarą