in

Polacy z wyboru

Nie tylko lubią barszcz i żurek, ale sami potrafią przygotować kilka polskich potraw. Nauczyli się polskich piosenek, przekleństw i dowcipów. Niektórzy z nich całkiem się spolonizowali. Zgodnie deklarują: nie jesteśmy stuknięci – po prostu zakochaliśmy się w Polsce.

Rysunek: Szczepan Sadurski – www.sadurski.com

Polak z wyboru
“Był rok 1970. Powodowany ciekawością, aby zobaczyć, co oznacza komunizm, o którym dużo się mówiło w tamtych czasach kontestacji, zdecydowałem się zwiedzić Polskę i pomógł mi w tym specjalny dla młodzieży bilet kolejowy Interail. Przyjeżdżając ze Szwecji na promie Ystad-Świnoujście, a wyglądałem dziwnie: kurtka, plecak, broda i długie włosy, doświadczyłem pierwszego kontaktu ze społeczeństwem tak bardzo różniącym się od tego, w którym żyłem na co dzień.

Dwa obce języki, których się do tej pory uczyłem, okazały się prawie niepotrzebne: angielski był mało znany, a francuski używany przez starsze osoby, które nauczyły się go w latach 30. Tak zaczęła się moja przygoda z językiem polskim, a pierwszą szkołą była ulica.

Wracałem do Polski w następnych latach jako turysta. Jako student medycyny mogłem uczęszczać przez krótki okres na Akademię Medyczną w Białymstoku i po raz pierwszy, żyjąc jak Polak, a nie jak turysta, zdałem sobie sprawę z codziennych trudności życia w reżimie komunistycznym. (…)

Byłem zafascynowany gęstymi lasami wschodniej Polski pełnymi dzikich zwierząt, mazurskimi jeziorami, długimi bałtyckimi plażami, dzikimi i nieskażonymi jeszcze do lat 70. Bieszczadami. (…)

Przez cały okres studiów co roku spędzałem wakacje w Polsce, kupując i sprzedając rosyjskie aparaty fotograficzne, skóry z lisa i wełniane swetry, aby zarobić trochę pieniędzy.

Gdy w 1976 roku poznałem moją żonę, wszyscy moi przyjaciele pytali, czy jest Polką, a ona nie potrafiła zrozumieć, dlaczego zadają jej to pytanie, dopóki nie opowiedziałem jej o mojej pasji do tego kraju. Wówczas powiedziała mi, że w grupie skautów jest również jedna polska dziewczyna: Krystyna Jaworska. Lucia poznała mnie z nią i szybko staliśmy się przyjaciółmi, gdyż łączyła nas miłość do Polski.
W domu poznałem jej rodziców, którzy opowiadali mi o „swojej” Polsce, tej przedwojennej (i często wracałem do domu z książką pod pachą), bądź o podróżach i polskiej historii”. (Cytat za: Ognisko Polskie w Turynie. Pięćdziesiąt lat historii, Turyn 2002 r.)

Tak rozpoczyna się historia miłości do Polski Ulrico Leiss de Leimburg, jednego z najsłynniejszych włoskich polonofilów. Co z tego zakochania dalej w życiu Ulrico wyniknęło, podajemy w telegraficznym skrócie. Jak już wiemy, Leiss nie poślubił Polki, lecz Włoszkę, co jednak zupełnie nie przeszkodziło mu w intensywnym polonizowaniu się. Wciąż często jeździł do Polski z żoną i dziećmi oraz przyjacielem Gianlucą, którego też zaraził swoją polską pasją.

W czasie stanu wojennego włączył się w „wywrotową działalność” Polonii turyńskiej – m.in. przemycił do Polski matryce służące do drukowania ulotek dla polskiej opozycji. Uczęszczał na kurs polskiego na Uniwersytecie w Turynie, na lekcje prowadzone przez Krystynę Jaworską, a w latach 90. szlifował język na Uniwersytecie Katolickim w Lublinie. Aktywnie włączył się w działalność Ogniska Polskiego w Turynie, stając się szybko pomysłodawcą szeregu imprez pozwalających Włochom poznać nadzwyczajne dzieje 2. Korpusu Polskiego i żołnierzy Andersa, a także organizatorem i przewodnikiem wycieczek krajoznawczych po Polsce. Na wszystkich możliwych frontach ten sympatyczny dentysta z Turynu działa na rzecz Polski i Polonii włoskiej po dziś dzień. Ba! – ostatnio nawet ze zwielokrotnioną intensywnością, jako że od 2010 roku sprawuje funkcję Konsula Honorowego w Turynie.

Całkiem spolonizowany Włoch

Wystarczy zerknąć na tablicę na facebooku Roberto M. Polce, żeby zyskać namacalny dowód, że mamy do czynienia z nieuleczalnym przypadkiem osoby oszalałej na punkcie naszego kraju. Roberto Polce Polskę fotografuje (zwłaszcza swój ukochany Gdańsk), o Polsce pisze, Polski dobrego imienia broni, Polaków kocha, Polakiem się czuje i ma do tego pełne prawo, gdyż jest bardziej polski od niejednego Polaka, o czym przekonujemy się, czytając jego książkę Polonia – guida rapida a usi, costumi e tradizioni (Polska – błyskawiczne vademecum po obyczajach, zwyczajach i tradycjach).
Roberto M. Polce zafascynował się Polską w latach 80. Zaczęło się od zachwytu nad polską literaturą i filmami Wajdy. Potem pojechał do Polski i zakochał się w niej bez pamięci. – Nie mogłem się odkochać. Dlatego pojechałem do Gdańska, gdzie przez pięć lat uczyłem włoskiego w szkole językowej” – wyznał w rozmowie z Piotrem Kowalczukiem opublikowanej w „Rzeczpospolitej” (23.05.2009).

Od wielu lat jest wielkim popularyzatorem Polski we Włoszech. Oprócz wymienionego, nietuzinkowego vademecum „po Polakach”, wydał również przewodniki „Breslavia” („Wrocław” i „Łódź” – wszystkie publikacje ukazały się nakładem wyd. Morellini). Jest także autorem dziesiątków artykułów o Polsce dla prasy i portali internetowych.

O tym, co skłoniło go napisania tych przewodników i za co wścieka się na Włochów, wyjawił we wspomnianej rozmowie z Piotrem Kowalczukiem.

[P.K] Postanowił pan tę swoją Polskę przybliżyć, „sprzedać” Włochom?
[R.P.] Tak. Możliwości powstały pod koniec lat 90. Zacząłem pisać i wydawać przewodniki, zresztą nie tylko po Polsce. Starałem się tam pomieścić informacje i pisać o sprawach, o których przeciętny Włoch nie ma pojęcia. No i wreszcie teraz postanowiłem napisać inny przewodnik. Nie po Polsce, ale po Polakach, o tym, co Polakom w duszy gra i dlaczego. We Włoszech o Polsce i Polakach funkcjonują prymitywne stereotypy. Więc w wydanej właśnie książce „Polska – błyskawiczne vademecum obyczajów i tradycji” wypowiedziałem im wojnę.

A co Włosi myślą o Polakach?
Że to bigoci i pijacy, antysemici, homofoby, którzy przyjeżdżają do Włoch się dorobić, bo interesują ich tylko pieniądze. No więc tłumaczę po kolei, że na przykład w Polsce w pielgrzymkach idą przeważnie młodzi ludzie, którzy przeżywają swoją wiarę w sposób jak najbardziej nowoczesny. Że wszędzie na Północy ludzie piją sporo mocnego alkoholu, a na przykład obywatel Luksemburga pije o 6 litrów czystego alkoholu więcej niż Polak. A jeśli już chodzi o rzekomy polski antysemityzm czy homofobię, to oczywiście w Polsce te zjawiska istnieją, ale nie silniej i nie bardziej niż gdzie indziej. Zarzucanie Polakom jakiegoś szczególnego materializmu i gonienia za mamoną jest też piramidalną bzdurą. Polacy są romantyczni. Po ułańsku. Mówi się czasem, choć bardzo rzadko, że to „Włosi Północy”, a ja się zastanawiam, czy Włosi to nie Polacy Południa. Poza tym, o czym we Włoszech mało kto wie i ja to zawsze powtarzam, w polskich domach są książki, wspaniałe książki. Wielka literatura klasyczna. I służą do czytania, a nie upiększenia meblościanki z telewizorem jak we Włoszech. Polak wie o Dantem, Petrarce. Zna Umberto Eco. Bije na głowę przeciętnego Włocha oczytaniem i znajomością świata.

Zakochani (nie tylko) w polskich dziewczynach

Wśród Włochów – miłośników Polski – istnieje spora rzesza panów, których fascynacja polską rozpoczęła się od fascynacji polską dziewczyną. Tak było między innymi w przypadku Valerio Soviero, zasłużonego działacza polonijnego z San Giuseppe Vesuviano w Kampanii.
– W 1977 roku, tuż po studiach, z grupą przyjaciół postanowiliśmy wybrać się na wakacje do Polski. Przez cały pobyt chodziłem zachwycony, nie mogąc nasycić oczu pięknem polskiej przyrody. Bardzo spodobał mi się też Kraków i Gorzów Wielkopolski. W tym ostatnim poznałem Jolę, moją żonę, piękną i dumną ze swojej polskości dziewczynę – wspomina.

Valerio Soviero można spotkać niemal na każdej polonijnej imprezie w centralno-południowej części Włoch. Zajada ze smakiem pierogi, śmieje się z polskich dowcipów i jest na bieżąco ze wszystkimi polskimi wiadomościami. Na pytanie, czy lubi nasz kraj na tyle, żeby w nim zamieszkać, odpowiada: – Gdyby Jola zaproponowała mi, abyśmy po przejściu na emeryturę zamieszkali w Polsce, na pewno bym się nie wahał. I to nie tylko dlatego, że jest to miejsce, w którym doskonale się czuję, ale przede wszystkim dlatego, że byłby to przyszłościowy wybór. Podczas gdy Włochy pogrążyły się w recesji, Polska się rozwija i pozostaje odporna na kryzys.

Ilu jest Włochów – miłośników naszego kraju? Dokładnie nie wiadomo, ale wiadomo, że liczba ta stale rośnie. Sama liczba Włochów, członków polonijnych stowarzyszeń działających na Półwyspie Apenińskim, jest imponująca. Stanowią oni ponad 30% wszystkich zarejestrowanych. Dodatkowo liczbę włoskich polonofilów należy powiększyć o obywateli Republiki Włoskiej, którzy promują polską kulturę i historię na własną rękę, oraz o Włochów, którzy postanowili się osiedlić w naszym kraju – ich liczba z miesiąca na miesiąc rośnie, o czym informują Eurobarometr i polskie media.

Tekst: Danuta Wojtaszczyk

Rysunek: sadurski.com

Jan Styka: Polskie ślady na Capri

Wspomnienie osobiste o profesor Karolinie Lanckorońskiej