Ks. Jacek Staniek SChr pochodzi z Koźmina Wielkopolskiego. Przez blisko 20 lat pełnił swoją posługę duszpasterską wśród Polonii w Niemczech. W czerwcu ubiegłego roku decyzją przełożonych został przeniesiony do pracy duszpasterskiej przy kościele św. Stanisława B. M. w Rzymie, gdzie sprawuje funkcję wice-kapelana Polaków w diecezji rzymskiej oraz duszpasterza Katolickiej Szkoły Podstawowej w Rzymie. Jako kapłan i jako człowiek odznacza się niezwykłą pogodą ducha. O tym, skąd czerpie pozytywne nastawieni i radość życia oraz o tym, jaki jest jego duszpasterski życiorys opowiada w rozmowie z Danutą Wojtaszczyk.
Czy Ksiądz nigdy nie miał w życiu pod górę?
Miałem i to nie raz!
Emanuje Ksiądz entuzjazmem, a uśmiech praktycznie nie schodzi z Księdza twarzy. Skąd Ksiądz czerpię tę niesamowitą energię?
Niewątpliwie wiara jest tym, co powoduje, że staram się zachować pogodę ducha. Ufność Bogu jest doskonałym antidotum na ponure myśli. Jako chrystusowiec lubię powtarzać słowa kardynała Augusta Hlonda, założyciela naszego zgromadzenia: „Wystrzegajcie się ponurości. Radość i wesele niech was nigdy nie opuszczają. Macie pracować wśród ludzi, którzy ciężkie wiodą życie, są przeważnie smutni, przygnębieni. Macie im zanieść radość życia, macie ich pocieszać, uszczęśliwiać”.
Od jak dawna jest Ksiądz kapłanem? Gdzie pełnił Ksiądz wcześniej swoją posługę duszpasterską?
Święcenia kapłańskie przyjąłem w 1994 roku, w Poznaniu. Tuż po nich rozpocząłem moją posługę w Goleniowie, gdzie znajduje się parafia kierowana przez księży chrystusowców. Rok później wyjechałem na studia specjalistyczne do Niemiec, do Bonn.
Muszę powiedzieć, że dla mnie młodego kapłana był to skok na głęboką wodę. Wielkim plusem okazał się fakt, że zostałem wikariuszem w niemieckiej parafii. Mając na co dzień kontakt niemal wyłącznie z Niemcami dość szybko nauczyłem się języka. Kiedy czas mi na to pozwalał starałem się też pomagać księżom z naszej Polskiej Misji Katolickiej.
Od 2004 do 2013 roku pracowałem w strukturach duszpasterstwa polonijnego w Niemczech, kolejno w Duisburgu (PMK Niederrhein), Leverkusen i na koniec (jako proboszcz) w Koblencji – mieście położnym w kraju związkowym Nadrenia-Palatynat.
I jak wyglądała posługa duszpasterska wśród Polonii niemieckiej?
Naszym zadaniem jako chrystusowców oprócz działalności duszpasterskiej, stricte religijnej, jest działalność na rzecz Polonii, przejawiająca się m.in. w podtrzymywaniu zdrowego ducha patriotycznego, pielęgnowaniu tradycji przodków oraz promocji polskiej kultury i języka. Zawsze też byłem zwolennikiem opcji „inwestowania w młode pokolenie”. Dla przykładu, w Polskiej Misji Katolickiiej w Niederrhein, mieliśmy w sumie blisko 200 ministrantów i ministrantek.
Ministrantek?
Tak, oprócz chłopców były również dziewczynki służące do Mszy Świętej.
A to ciekawostka! Opowie ksiądz inne?
Ciekawostką dla Polaków w Rzymie może być fakt, że chociaż bardzo wielu parafian uczęszczało na przygotowania do sakramentu małżeństwa w polskiej parafii w Niemczech to jednak sam sakrament przeważnie zawierali oni w Polsce. Zaledwie kilka razy w roku miałem przyjemność błogosławić związek małżeński. Choć w Rzymie jestem od niedawna zauważyłem, że tutaj jest wręcz odwrotnie: mamy sporo ślubów w naszym kościele, ale w zdecydowanej większości są to osoby przyjezdne (np. z Polski, Wielkiej Brytanii, itd).
Czym różnią się obowiązki „zwykłego” polskiego wikariusza od posługi jaką pełnią księża chrystusowcy?
Myślę, że specyfika pełnienia posługi w polskiej parafii poza granicami Polski polega na tym, iż jest to opieka duszpasterska sprawowana w specyficznych, warunkach życia emigracyjnego – z wszystkimi blaskmi i cieniami.
Jesteśmy „emigrantami pośród emigrantów”. Często ksiądz musi zajmować się różnymi prozaicznymi rzeczami, aby pomóc swym podopiecznym. Spotykamy ludzi pochodzących z różnych regionów i z różnych środowisk, ludźmi o różnych poglądach politycznych. Mamy być dla WSZYSTKICH – a naszą jedyną „polityką” jest, jak mawiał Sługa Boży kard. Hlond – jest „Ojcze nasz”… Fakt, bycia Polakami z jednej strony łączy silnie parafian, z drugiej jednak , powoduje, że dochodzi czasem w środowiskach polonijnych do różnych napięć.
Gdzie następnie pełnił ksiądz swoją posługę i jak to się stało, że trafił ksiądz do Rzymu?
Moją posługę wśród Polonii niemieckiej zakończyłem w grudniu 2013 roku. Wróciłem do Polski, do Goleniowa, do tej samej parafii, w której służyłem zaraz po święceniach. Po blisko 20 latach spotkałem tych samych parafian. Niektórzy doskonale mnie pamiętali, co było dla mnie bardzo miłe. Moim głównym zadaniem stała się posługa w szpitalu: duszpasterstwo wśród chorych, cierpiących i umierających. To było dla mnie ważne doświadczenie jako kapłana, odcisnęło ślad na moim rozwoju duchowym.
Każde przenosiny księdza to decyzja przełożonych. Ja przybyłem do Rzymu na miejsce ks. Sebastiana Sosnowskiego, wielce zasłużonego dla tutejszej Polonii, który z kolei został przeniesiony do służby pośród naszych rodaków w Niemczech.
Włochy to kolejna zmiana, którą przyjąłem bardzo pozytywnie. Tutaj, w Duszpasterstwie Polskim przy kościele św. Stanisława, do moich obowiązków oprócz liturgii, głoszenia słowa, sprawowania sakramentów, należy praca w Biurze Pielgrzyma, co znowu jest odmianą w stosunku do tego, czym zajmowałem się wcześniej. Prowadzę również katechezę w starszych klasach Katolickiej Szkoły Podstawowej w Rzymie.
Po blisko 20 latach spędzonych w Niemczech nie było Księdzu trudno odnaleźć się w nowym kraju, jakim są Włochy?
Trochę ciąży mi fakt, że dopiero uczę się włoskiego… Dla porównania: zaraz po przyjeździe do Niemiec miałem kontakt niemal wyłącznie z językiem niemieckim toteż stosunkowo prędko go opanowałem. Tu, w Rzymie, na co dzień przebywam wśród Polaków, toteż pod tym względem sytuacja jest trudniejsza. Dziękuję Bogu i ludziom za to, że mogę tu być i pracować, że mam możliwość działania dla dobra Polaków żyjących poza granicami kraju. Jest to dla mnie źródłem radości i satysfakcji. Dziękuję za tę łaskę i cieszę się, że mam możliwość poznać lepiej Rzym – stolicę chrześcijaństwa i tutejszą Polonię, a także poczuć w bardzo wyrazisty sposób powszechność Kościoła.
Oprócz wymienionego na początku naszej rozmowy cytatu, ma Ksiądz jeszcze jakiś, ulubiony, pozwalający Księdzu doładowywać życiowe akumulatory?
Tak. Są to również słowa kard. Hlonda, który pierwsyzm zastępom chrystusowców dawał wskazówkę: „Świętość wasza niech będzie pogodna, jasna, radosna.”
Dziękuję za rozmowę.
rozmawiała Danuta Wojtaszczyk