in ,

„TOWARZYSKA KWARANTANNA” JOANNY: Polki z Lacjum i Lombardii opowiadają o swoich doświadczeniach w „Czerwonej Strefie”

Joanna Longawa, dziennikarka, rozmawia z Pauliną Bień, prezenterką i modelką, Martą Mężyńską, malarką, Agnieszką Kubicką, pracowniczką działu personalnego, Bożeną Kuśpit, krawcową haute couture oraz Martą Kuśpit, agentką nieruchomości.

Myślę, że ten wirus da nam trochę do myślenia, zatrzymamy się na chwilę oraz dowartościujemy naszą egzystencję. Agnieszka Kubicka @ Teraz zrozumieliśmy i doceniliśmy, jak bardzo ważne jest bycie wolnym człowiekiem. Bożena Kuśpit @ Może to dobry moment, aby w końcu zaparzyć sobie kawę na spokojnie, usiąść na kanapie i poobserwować nasze dzieci. Marta Kuśpit @ Izolacja od innych na jakiś czas na pewno dobrze nam zrobi i spojrzymy na różne aspekty życia w inny sposób. Marta Mężyńska @ Trzeba wierzyć, że dobre rzeczy wkrótce się wydarzą, bo inaczej nie będziemy mogli iść do przodu. Paulina Bień

Jest 24 marca 2020. Kwarantanna we Włoszech trwa. Mija już drugi tydzień spędzany w domu, przynajmniej tak jest dla większości z nas. Jest ciężko i pewnie będzie jeszcze ciężej. Nastawiamy się na wszystko, aczkolwiek mamy wszyscy, Włosi i Polacy, wielką nadzieję, iż to przymusowe ograniczenie naszej wolności (oczywiście, dla zaszczytnego celu, ale jednak ograniczenie) wkrótce się skończy i powrócimy, przynajmniej częściowo, do naszego wcześniejszego życia.

Nazywam się Joanna Longawa. Jestem zagraniczną korespondentką polskiego luksusowego magazynu Trendy. Art of Living wyspecjalizowaną w wywiadach z celebrytami oraz redaktorką JL Interviews. Gościnnie piszę dla Naszego Świata. W tym, tak trudnym dla nas wszystkim momencie, postanowiłam zapoczątkować na stronach NŚ za zgodą redaktorki, Anny Malczewskiej, nową serię spotkań online z Polkami we Włoszech, czyli „Towarzyską Kwarantannę”. Pamiętajmy, kwarantanna nie musi odbywać się w samotności. Czasem wystarczy jeden telefon…

Moimi rozmówczyniami jest pięć bliskich mi, wspaniałych, pięknych kobiet. Znamy się od lat. Jesteśmy w rożnym wieku, pochodzimy z różnych regionów Polski (Podkarpacie, Podlasie, Lubelszczyzna, Śląsk, Świętokrzyskie), mamy różne zawody, różne pasje, lecz to co nas łączy to głęboka miłość do Włoch (choć teraz wszyscy Polacy noszą w sercu Italię) oraz nasza kobieca moc. Moc, jaką tylko mogą mieć niezależne kobiety na emigracji. Nigdy się nie poddajemy i wierzymy, że #andratuttobene, czyli wszystko będzie dobrze.

Paulina Bień, Marta Mężyńska oraz Agnieszka Kubicka mieszkają w Lombardii, w Mediolanie. Paulina jest modelką, testimonialem licznych włoskich marek i eventów, prezenterką wydarzeń sportowych oraz twarzą zeszłorocznego Giro D’Italia. Marta jest znaną malarką, w kręgach artystycznych nie trzeba jej przedstawiać. Maluje realistyczne, miejskie pejzaże przestawiające np. warszawskie bloki mieszkalne, czy targi rybne w Nowym Jorku. Agnieszka, przyjechała do Mediolanu z Krakowa w lutym w ramach awansu w pracy. Jej nowa kariera w dziale personalnym chwilowo się zatrzymała.

Ja oraz siostry Kuśpit, Bożena i Marta, mieszkamy w Lacjum, w Rzymie i Riano. Bożena pracuje w znanym, luksusowym, męskim atelier, jest krawcową houte couture. Szyje garnitury na miarę VIP-om z całego świata. Marta jest agentką nieruchomości w Roma Nord (Vigna Stelluti, Fleming, Parioli, Cassia). We wspólnej rozmowie wideo wymieniamy się swoimi doświadczeniami z „czerwonej strefy”: polecamy kilka lektur na czas kwarantanny, rozmawiamy o naszych rodzinach, tęsknotach, obawach, a co najważniejsze dodajemy sobie i naszym rodakom otuchy, gdyż „Polacy to silny naród”. Myślmy pozytywnie. Świat wygra z wirusem.

 

Moje drogie, jak się czujecie? Kwarantanna trwa, a jak wasze samopoczucie?

AK: Dzień dobry. Cześć Asiu, dziękuje, że pytasz. U mnie na szczęście ze zdrowiem wszystko w porządku. Gorzej z codziennym życiem, które nie tak miało wyglądać, jak sobie wymarzyłam – jak wiesz do Mediolanu przeprowadziłam się zaledwie miesiąc temu…

Tak wiem, Agnieszko, zaraz nam o tym więcej opowiesz…

MK: Dzień dobry, dziewczyny. U mnie wszystko dobrze.

PB: Cześć, kochane. Cześć, Asiu. Ja też czuję się dobrze. Na szczęście zdrowie mi dopisuje.

BK: Pozdrawiam, witam was wszystkie. Ze zdrowiem u mnie też wszystko ok. Cieszę się, że u ciebie, Joasiu, i u reszty wszystko jest w porządku.

MM: Dzień dobry wszystkim! Hej, kochana! U mnie wszystko w porządku. Powiedziałabym, że wręcz cudownie. Mam nareszcie tyle czasu na malowanie, ile chciałam!

Mam nadzieję, że Covid 19 nie dotknął waszych rodzin, ani waszych znajomych. Jaka jest wasza postawa w tej ciężkiej sytuacji?

MK: W tym momencie, w drugim tygodniu kwarantanny, ja i moi bliscy czujemy się dobrze, na szczęście nie mamy żadnych objawów koronawirusa.

PB: Wirus również nie dotarł do mojej rodziny, ani do moich znajomych. To jest sytuacja, której nie można bagatelizować. Trzeba do tego podejść poważnie. Myślę, iż jeśli wszyscy z taką samą powagą podejdziemy do tej sytuacji i zaczniemy przestrzegać zasad to na pewno szybciej się tego problemu pozbędziemy.

AK: Też tak myślę. Moja cała rodzina jest również w Polsce. Szczerze mówiąc, to miałam nadzieję, że nie będą musieli przechodzić przez to, co my teraz. Niestety wirus dotarł już do naszej ojczyzny. Na szczęście nikt nie jest zarażony, ale w rodzinie powstał konflikt, ponieważ mam wujka, który jeździ ciężarówkami do Włoch. Teraz wszyscy się go boją, jakby już miał wirusa. To są takie przykre sytuacje, które dzielą ludzi, zamiast łączyć w tym trudnym czasie.

MM: Ja również nie znam nikogo, do kogo Covid 19 by doszedł. Nawet się ostatnio zastanawiałam, że to aż dziwne jest, znam przecież tylu ludzi w Mediolanie. O wirusie sama nie wiem, co myśleć. Ciężko zrozumieć jego zagrożenie i ważność, gdyż go nie widać. Chyba to właśnie jest najbardziej przerażające.

BK: Tak samo u mojej rodziny i znajomych – wszystko w porządku. Jak do tej pory nie mam żadnych wieści, że ktoś jest zarażony lub chory. Bardzo z tego powodu się cieszę i mam nadzieje, że tak zostanie. A jak twoja rodzina, Joanno?

Również moja rodzina ma się dobrze, aczkolwiek wszyscy są trochę przerażeni. W Polsce jeszcze ta cała sytuacja nie jest dość jasna. Z jednej strony kwarantanna, a z drugiej obowiązkowa obecność na wyborach.

MM: Jak zwykle politycy, i to nie tylko w Polsce, wykorzystują takie sytuacje do własnych celów…

Wiecie, dostaję pytania z różnych stron z Polski od nieznajomych, np. czy to prawda, iż we Włoszech się zabija teraz masowo psy lub czy ten wirus działa jak HIV. Napisałam już coś więcej na ten temat dla Nowiny24 oraz KrosnoCity.pl. Czy słusznie polskie media przerażają tak bardzo naszych rodaków? Co możemy im powiedzieć, żeby ich trochę wesprzeć, pocieszyć?

PB: Tak, media polskie słusznie przerażają naszych rodaków. To nie jest sytuacja banalna. Nigdy wcześniej się w niej nie znaleźliśmy. Nikt nie spodziewał się takiego rozwoju wydarzeń. Myślę, że wszyscy jesteśmy na tyle inteligentni –  jeśli coś tak poważnego nam się przytrafia (nie wiem z jakiego powodu i nie chce wiedzieć) – by zastosować się do przyjętych reguł, a wtedy ta walka z wirusem prędzej się skończy.

AK: Myślę, że ten wirus będzie miał nie tylko wielki impakt na gospodarkę Włoch, czy nawet całej Europy, ale da nam ludziom wiele do myślenia. Szczerze mówiąc, mam wrażenie, że nam wszystkim się trochę poprzewracało w głowach. Mamy tak dużo, a tak z niewielu rzeczy potrafimy się cieszyć. Ciągle gonimy za czymś, żeby mieć więcej i więcej. Zapomnieliśmy jak się dba o relacje międzyludzkie.  Myślę, że ten wirus da nam trochę do myślenia, zatrzymamy się na chwilę oraz dowartościujemy naszą egzystencję.

BK: W mediach mamy wiele informacji prawdziwych i nie. Na szokujących wiadomościach się zarabia. Najważniejsze to nie czytać wszystkiego, nie wszystko jest prawdą, jak np. ten masowy ubój psów, o którym mówisz. Trzeba zachować spokój, czekać i przestrzegać narzuconych reguł kwarantanny.

MK: Zgadzam się z siostrą. Polskie media tak jak wszystkie media na całym świecie czasem przesadzają, czasem chcą wykorzystać sytuacje do celów politycznych. Ważne, aby słuchać tylko tych kanałów, które są wiarygodne. Wiele nieprawdziwych wiadomości pojawia się w mediach społecznościowych, na Facebooku, czy Instagramie. Starajmy się zachować zdrowy rozsadek, słuchajmy rad lekarzy oraz osób kompetentnych.

MM: Ja, z kolei, zawsze podczas malowania słucham polskiego radia i muszę przyznać, iż nie mieściło mi się w głowie to, co nasi rodacy z Lombardii mówili o sytuacji we Włoszech, np. że podobno brakowało jedzenia. Ja żyję w Mediolanie i tego jakoś nie zauważyłam.

U nas w Lacjum kwarantanna trwa już drugi tydzień, w Lombardii zaczęła się trochę wcześniej. Jaka była wasza pierwsza reakcja, jak usłyszałyście, że jesteśmy w czerwonej strefie?

PB: Tak, u nas w Mediolanie trwa ona troszkę dłużej. To nie jest łatwa sytuacja, ani dla mnie, ani dla moich rodziców. Mieszkając sama we Włoszech na pewno odbieram to inaczej niż moja rodzina, która dopiero wkracza w ten ciężki okres. Nie mogę powiedzieć, by nasi rodacy nie powinni się martwić. Sama się martwię i nie wiem, co będzie dalej. Jestem w domu, nie robię głupstw. Jestem osobą bardzo odpowiedzialną, podchodzę do tego problemu bardzo poważnie i przestrzegam przymusu nie wychodzenia z domu. Jeśli ten wirus w taki sam sposób opanuje też Polskę… Myślę, że jeśli Polacy będą przestrzegać kwarantanny, możemy z tym wirusem wygrać.

MM: Według mnie „czerwona strefa” została wprowadzona o dwa tygodnie za późno, za późno zamknięto sklepy i lokale. Większość ludzi te ograniczenia traktowała jak wakacje i teraz widzimy tego rezultaty.

AK: Teraz ja opowiem wam moją historię. Będąc w Polsce dostałam awans w pracy i przeprowadziłam się do Mediolanu 16 lutego, a mój pierwszy dzień w pracy to był 17 luty. Przez tydzień chodziłam do biura, po czym od 24 lutego amerykańska firma – dla której pracuję – postanowiła od razu zadbać o bezpieczeństwo pracowników i wysłała nas wszystkich do domów, by pracować zdalnie (tzw. smart working). Od tamtej pory mam kwarantannę i nie widziałam mojej szefowej, ani współpracowników. Jak usłyszałam, że jesteśmy w “czerwonej strefie”, byłam w szoku. Mediolan w czerwonej strefie? Nie mogłam uwierzyć, czemu akurat to miasto, czemu to Włochy znalazły się w takiej sytuacji? Czemu teraz?

To pytanie zadaje sobie cały świat, a głównie Włosi… Są na ten temat nawet różne teorie spiskowe… (uśmiechamy się)

AK: Tak, teorii jest tyle, ilu ludzi na świecie…

Wracamy do kwarantanny…

BK: Ja tak jak ty, Joasiu, oraz moja siostra Marta, mieszkamy w Rzymie.  U nas taka poważna kwarantanna zaczęła się po 9 marca. 10 Marca już mieliśmy wszystko zablokowane. Nie chodzimy do pracy, siedzimy w domach. Myślę, że tutaj w Lacjum przyjęliśmy tą wiadomość w miarę spokojnie. Jak wam się wydaje?

Ja przyznaję, na początku byłam bardzo wystraszona. Nie wiedziałam, co mam robić. Co z pracą, co będzie z moim partnerem „zablokowanym” na innym kontynencie. Przyznaję, iż nie jest to łatwa sytuacja dla mnie, ale nic nie można w tym momencie zrobić. Pocieszam się, iż tylko w taki sposób możemy walczyć z tym problemem na całym świecie i tą walkę z niewidzialnym wrogiem wygrać.

MK: Dokładnie. Jedyne, co możemy zrobić w tej sytuacji, to dostosować się do zarządzeń rządu włoskiego, czyli musimy zostać w domach, ograniczyć kontakty z innymi osobami, jak najmniej wychodzić. Musimy w tej sytuacji być jednomyślni. Muszę przyznać, że na początku nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji, myślałam że Włosi trochę przesadzają. Teraz wiem, że myliłam się, tak jak większość z nas. W Rzymie zapadła taka decyzja w nocy 8 marca. W poniedziałek rano 9 marca pojechałam do pracy, zabrałam mój komputer, służbowy telefon i od tego momentu pracuję z domu. Myślę, że w poniedziałek rano, 9 marca, nikt z nas nie zdawał sobie sprawy co nas czeka. Tak, nasza reakcja była w miarę spokojna, byliśmy nawet zadowoleni z takiego przymusowego wolnego.

PB: Tak, ja sama zaczęłam to brać na początku lekkomyślnie, tak jak wszyscy. Śmialiśmy się z tego wirusa. Od pierwszych dni marca odłączyłam się od grupy moich znajomych, którzy nadal wychodzili na aperitivo, czy kolacje. Ja postawiłam na zdrowie. Zacisnęłam zęby i nie wychodziłam z domu.

Co każda z was robi w tym wolnym czasie? Rozwijacie wasze pasje, uczycie się czegoś nowego, nadal pracujecie?

PB: Te dni wydają się bardzo długie, wręcz mam wrażenie, iż się nie kończą. Oprócz gotowania, sprzątania, prania, prasowania i czytania książek, tak naprawdę wiele więcej nie można wymyśleć. Staram się jakoś zorganizować te dni. Uprawiam jogę, gimnastykę. Nie jestem zbyt dobrą kucharką, ale teraz zaczęłam gotować. Ten czas możemy też poświęcić na naukę nowego języka, czy właśnie gotowania. Myślę, że osoby kreatywne nie będą mieć problemu z jego zapełnieniem. Dla chcącego, nic trudnego.

BK: Siedzimy w domu. Wypełniamy wolny czas tak jak to jest możliwe. Wykonujemy te czynności, których nie mogliśmy robić chodząc do pracy…

MK: Ja od ponad tygodnia sprzątam, gotuję, czytam, oglądam filmy.  Są ze mną moje córki, wiec nie jestem sama, nie czuję nudy. Na pewno brakuje mi mojej pracy, brakuje mi mojego joggingu, mojej siłowni, ruchu. Wiem jednak, że rezygnacja ze sportu to w tym momencie minimum, tego co mogę zrobić dla tych wszystkich, którzy walczą z koronawirusem. Sądzę, że każdy z nas ma w zanadrzu jakieś zaległe lektury i filmy, które chciałby obejrzeć, a nie obejrzał. Może to odpowiedni moment?  Żyjemy w czasach, w których na nic nie ma czasu, nawet kawę pijemy w biegu. Może to dobry moment, aby w końcu zaparzyć sobie kawę na spokojnie, usiąść na kanapie i poobserwować nasze dzieci.

AK: Na szczęście mogę pracować z domu, więc pracuję, choć w pierwsze dni kwarantanny, przyznaję, nic nie robiłam. Tak to wyglądało: praca, jedzenie, praca, jedzenie. Po jakimś czasie stwierdziłam, że nie ma co czekać, aż minie kwarantanna i wykupiłam dostęp do Platformy BeActiveTV. Teraz ćwiczę z Ewą Chodakowską. Zdążyłam też już przeczytać kilka książek, medytuję, zagłębiam się w moją duszę.

MM: Och, ja wychodzę z domu jako jedyna z rodziny. Moi mężczyźni zostają w mieszkaniu. Biorę rower, jadę środkiem pustej ulicy do mojego studia i tam maluję dzień i noc. A jak już wracam do nich to, przyznaję się bez bicia, składam z synkiem wszystkie zestawy Lego nagromadzone w domu w ostatnich 13 latach. Po tej kwarantannie będę bardziej zmęczona niż przed nią.

Agnieszko, Marto, jako jedyne wspominacie lektury. Jakie książki przeczytałyście lub czytacie w czasie kwarantanny?

AK: Ja uwielbiam czytać! Przeczytałam już „Jesteś cudem”, książkę Reginy Bret, a teraz czytam, tej samej autorki lekturę idealną na kryzysowe sytuacje, „Bóg nigdy nie mruga” (50 lekcji). Tę ostatnią książkę dostałam od koleżanki Patrycji, jeszcze w Polsce, przed wyjazdem. Prawdziwy zbieg okoliczności, biorąc pod uwagę „kryzysową sytuację”, w której się teraz znalazłam. Czytam też książkę napisaną przez Gabriellę Contestabile, którą podarowała mi moja koleżanka Angelika, „Włoszki, czego mogą nas nauczyć?”. Uczy ona, jak brać życie pełnymi garściami, jak być piękną, stylową i pewną siebie. Od innej koleżanki, Agi, dostałam “Alfabet Duszy i Ciała” ks. Józefa – idealna na samotne wieczory, pomaga wejść w głąb swojego serca. Od jeszcze innej znajomej, Pauliny, otrzymałam przepisy na pyszne babeczki, a moja siostra podarowała mi książkę “Pinakoteka Brera – Mediolan” – jeszcze odwiedzę to muzeum. Czytam także „Sekrety urody Koreanek” Charlotte Cho… Asiu, a ty jako dziennikarka, jaką „lekturę na kwarantannę” możesz polecić?

Moje lektury mogą was trochę przestraszyć (uśmiech). To głównie kryminały, książki teoretyczne, czy reportaże. Polecam wam wszystkie książki Jo Nesbø, (jestem jego wielką fanką), a szczególnie jego przedostatnią powieść „Mackbeth”. Teraz czytam „Il vero pianeta delle scimmie” napisaną przez antropologa D. R. Beguna, czyli coś o nas samych oraz „Nie ma” (Nagroda Nike 2019) Mariusza Szczygła, reportera i felietonisty. Teraz nie mamy wielu rzeczy, więc ta lektura na ten czas jest idealna… Zaraz po nich w kolejce do przeczytania stoją: „Wszyscy kłamią”, bestseller New York Timesa autorstwa Setha Stephensa-Davidowitza, „Governo globale” autorów Enrica Perucchietti i Gianluca Marletta, oraz „Hasztag” Remigiusza Mroza.  

MK: A ja do naszej kolekcji lektur dodam jeszcze te: Khaled Hosseini – „E l’eco rispose”, Philibert Schogt – „La bottega del cioccolato”,Carlos Ruiz Zafòn – “Marina”, Paula Hawkins – „La ragazza del treno” oraz Nicholas Sparks, Micah Sparks – „Trzy tygodnie z moim bratem”.

Według was jak długo jeszcze potrwa ta pandemia? Niektórzy eksperci zapowiadają, że końcem maja lub w czerwcu będziemy mieć we Włoszech sytuację pod kontrolą. A kiedy z tym upora się cały świat? Co o tym sądzicie?

AK: Jest mi bardzo ciężko odpowiedzieć na te pytania. Wydaje mi się, że wszystko zależy od tego, jak bardzo nasze społeczeństwo będzie przestrzegało zaleceń rządu dotyczące nie wychodzenia z domu i unikania zatłoczonych miejsce. To jest nasz obywatelski obowiązek. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za ten kraj, jeden za drugiego.

MK: Wszyscy mamy nadzieję, że wyjdziemy z tego szybko, ale też wiemy, iż nie będzie to proste. Przed nami jest wiele trudnych miesięcy. Być może będziemy musieli zrezygnować z pełnego wynagrodzenia, z pensji, z prowizji – w tym momencie trudno cokolwiek przewidzieć.

BK: Nie wiem. Mówi się, że może ten stan potrwać nawet do czerwca. Miejmy nadzieje, że właśnie w czerwcu wszystko się skończy.

MM: Ja też słyszałam, że szkół już nie otworzą przed czerwcem. Szczerze mówiąc, jak ma to trwać tak długo, to trzeba będzie zacząć się martwić o zarobki, a raczej ich brak.

PB: Według mnie ta pandemia potrwa jeszcze długo. Nie znam odpowiedzi na pytanie jak długo. Zdania są podzielone. Na pewno ten miesiąc będzie wyjęty z naszego życia. Doszłam do wniosku, że tak ma być. Staram się myśleć pozytywnie i wiem, że nie jestem sama w tej sytuacji, wszyscy w niej jesteśmy.

Rozumiem, iż nie wszystkie możecie wykonywać tzw. smart working… Jak ten okres kwarantanny odbija się na waszej pracy i psychice?

PB:. Ja się znalazłam bez pracy, tak jak i wiele osób, szczególnie w moim sektorze. Moje wybiegi, sesje zdjęciowe, wszystkie eventy zaprogramowane na ten miesiąc zostały odwołane. Nie wiem do kiedy. Mojej pracy nie mogę wykonywać z domu. Moja praca polega na kontakcie z drugą osobą. Są to prace grupowe. Nie mam stałych zarobków. Mimo tych złych wieści, jestem nastawiona pozytywnie. Coś dobrego musi się wydarzyć. Trzeba wierzyć, że dobre rzeczy wkrótce się wydarzą, bo inaczej nie będziemy mogli iść do przodu.

AK: Jak na razie pracuję na cały etat z domu.

MK: Ja pracuję w agencji nieruchomości. Niestety w tych dniach zamknęliśmy biuro do odwołania, oczywiście anulowaliśmy wszystkie wizyty z klientami. Z domu w ramach smart workingu sprawdzam i odpisuję na maile, podaję informacje o mieszkaniach  klientom, ale wszystkie spotkania, czy wizyty będą mieć miejsce po kwarantannie. Zdajemy sobie sprawę, że czekają nas trudne miesiące.

BK: Ten stan kwarantanny odbija się bardzo na mojej pracy. W moim sektorze nie można pracować online. Jesteśmy w tym momencie firmą nieproduktywną. Ja pracuję w męskim atelier madę in Italy, szyjemy garnitury na miarę. W związku z tym, nie mogąc przemieszczać się do klientów i vice versa, pozostajemy zamknięci.

MM:  Jak już nadmieniłam wyżej, dla mnie – malarki, jest to genialny czas na pracę. Zajmuję się realizacją zaległych projektów i obmyślam nowe.

Czego wam teraz wyjątkowo brak oraz co zaczęłyście doceniać w tym czasie „przymusowego zamknięcia”?

PB: Nie jestem sportsmenką, ale uwielbiam długie spacery, kocham biegać, jeśli mogę robię to codziennie. Teraz znajdując się w takiej sytuacji, nie mogę wykonywać moich codziennych czynności, nie jest to łatwe. Brakuje mi tego zwykłego wyjścia na spacer, spotkania ze znajomymi, przygotowywania się do pracy. Brakuje mi życia codziennego. Jesteśmy dopiero w połowie tego całego procesu walki z wirusem, nie wyobrażam sobie jak nasze życie będzie wyglądać za miesiąc. Teraz zaczęłam doceniać sprawy banalne, takie jak kontakt fizyczny z drugą osobą i dotyk. Jestem bardzo towarzyska. Brakuje mi kontaktu z moimi przyjaciółkami, wychodzenia razem, śmiania się, wspólnego spędzania czasu.

MK: Muszę przyznać, że dla mnie to, co robię w tym okresie jest naturalne i nie odbieram tego jako wielkiego poświęcenia. Oglądam telewizję, widzę co się dzieje w szpitalach na północy i nie mam odwagi narzekać. Ja zawsze doceniałam małe, przyziemne rzeczy, być może dlatego w tym momencie nie jest mi tak ciężko. Doceniam głównie to, iż przed kwarantanną mogłam sobie wyjść i pobiegać bez pozwolenia.

BK: Brakuje mi wiele rzeczy i osób, ale przede wszystkim brakuje mi chodzenia do pracy. Praca wypełniała, jak dotąd, połowę mojego życia. Myślę, iż teraz wszyscy zaczęliśmy doceniać, jak ważne jest pracowanie, wstawanie rano i wychodzenie z domu. Wcześniej wszyscy na to narzekaliśmy. Teraz zrozumieliśmy i doceniliśmy, jak bardzo ważne jest bycie wolnym człowiekiem.

MM: Mi brakuje wyjść na wspinaczkę i kickboxing – sporty, które od niedawna praktykuję. Brakuje mi też wychodzenia na wystawy, do kina i oczywiście wyjść na wino z przyjaciółmi, spotkań na mieście. W tym momencie doceniam chyba samą siebie. Nareszcie mam czas, by myśleć, co jest dla mnie najważniejsze i czego chcę.

AK: Bardzo brakuje mi żywego kontaktu z drugim człowiekiem, buziaka na przywitanie i … uśmiechu. Gdy idę do sklepu widzę tylko smutne, przestraszone oczy wychodzące zza masek. Miasto jest puste, przygnębione. Widok naprawdę surrealistyczny, jak z horroru, tylko że to nie jest film, tylko obecna rzeczywistość. Nawet policja jeździ po ulicach mówiąc przez głośnik: “Drodzy obywatele, w tej wyjątkowej sytuacji prosimy o zachowanie spokoju i nie wychodzenie z domów”. Co teraz doceniam? Wszystko. Dopiero teraz doceniam i widzę, jaką byłam szczęściarą, że mogłam wcześniej pójść do sąsiadki na wino i pogaduchy, kiedy chciałam, czy zjeść w barze pyszne cornetto z włoską kawą na śniadanie, pozbierać kwiaty na łące, czy pojeździć na rowerze – jeszcze prostszy przykład – po prostu wyjść z domu i cieszyć się każdą chwilą, bez strachu.

Jakie rady mogłybyśmy dać naszym rodakom w kraju, też w kwarantannie, i innym mieszkańcom „czerwonych stref”?

AK: Kochani rodacy, zachowajcie spokój, nie dajcie się sparaliżować strachem, zmobilizujcie się jako naród i stosujcie się do zaleceń rządu, pozostańcie we własnych domach. To jest kwarantanna, a nie wakacje. Może i myślisz, że ciebie to nie dotyczy, bo jesteś zdrowa/y i nie zachorujesz, ale pomyśl o wszystkich słabszych osobach, które są bardziej narażone. Jeśli tego nie zrobicie, dopuścicie do sytuacji, w której jak tutaj, szpitale będą przepełnione i liczba zakażonych z dnia na dzień będzie wzrastać. Polska to Wasz kraj, jako jego obywatele jesteście odpowiedzialni za niego, jeden za drugiego.

PB: Weźcie tą sytuację na poważnie. Nie róbcie głupstw. Przestrzegajcie zasad. Tylko tak to wszystko może się skończyć.

BK: Moja rada, powtarzam za dziewczynami: Siedźmy w domu. Musimy ograniczać niepotrzebne wyjścia z mieszkania i przebywać w domu jak najwięcej.

MK: Przestrzegajcie reguł! Nie bójcie się. To, że zostajemy w domu to nie znaczy, że nam coś grozi, robimy to dla osób, które mają problemy i dla których ten wirus jest zabójczy. Robimy to też dla lekarzy, pielęgniarek i całego personelu medycznego.

MM: Głowa do góry! Trzeba myśleć pozytywnie! Izolacja od innych na jakiś czas na pewno dobrze nam zrobi i spojrzymy na różne aspekty życia w inny sposób.

Dołączam się do waszych rad i przestróg. Teraz opowiedzcie – osobom, które jeszcze was nie znają – z jakich stron Polski jesteście. Kogo chciałybyście na łamach Naszego Świata pozdrowić?

AK: Co za wspaniały pomysł! Moja rodzina i przyjaciele bardzo się o mnie boją, możliwość pozdrowienia ich tutaj wiele dla mnie znaczy. Jestem ze Śląska (Bytom). Wysyłam moc uścisków mojej wyjątkowej mamie, tacie który nauczył mnie, że w życiu trzeba być odważnym, szalonym siostrom, bratu, szwagierce i ich Adzie, całej rodzinie z Brzeźnej, w szczególności babci Stasi, cioci Emilce, Asi, Madzi, Anecie, Agacie, wujkowi Jackowi i Robertowi oraz chrześniakowi Filipowi. Pozdrawiam również moich serdecznych przyjaciół, dzięki którym nie czuję się tutaj samotna: Polę, Nizinę, Paulę, Edytkę, Ewę M., Patrycję, Martynę, i również całą wspólnotę krakowską “Chrystus w Starym Mieście”.

MM: Ja pochodzę z Białegostoku, z Podlasia, czyli jeszcze do niedawna, jedynego regionu w Polsce bez przypadków zakażenia Covidem. Nawet stworzono żarty na ten temat. To chyba jest fajne, że mimo epidemii, potrafimy nadal żartować. Pozdrawiam oczywiście wszystkich znajomych, nie tylko z rodzinnego miasta.

PB: Chciałabym pozdrowić moją rodzinę. Bardzo się martwią o mnie. Jestem z Haliszki, to taka mała miejscowość w województwie świętokrzyskim, koło Ostrowca Świętokrzyskiego. Asiu, pozdrawiaj z nami!

Ja chciałabym pozdrowić przede wszystkim mojego drogiego tatę, następnie moją kochaną rodzinę z Podkarpacia, ze Śląska, z Małopolski, z Trójmiasta, z Wielkopolski oraz kuzynkę Ewę z mężem i synem z Florydy. Pozdrawiam również wszystkich moich bliskich znajomych zza granicy i z Włoch,  przyjaciół znajdujących się obecnie w Polsce (szczególnie Anię Sabat i Madzię Sajdak, bez których byłoby mi ciężko żyć), oraz całą redakcję Trendów. Art. of Living z Warszawy i, oczywiście, cudowną redakcję Naszego Świata.

MK: Ja pochodzę z Lubelszczyzny, dokładnie z Jawidza, oczywiście pozdrawiam całą moją wspaniałą rodzinę.

BK: Ja dołączam się do pozdrowień siostry oraz pozdrawiam wszystkich moich znajomych, kolegów, koleżanki, bliskich i dalekich, i jeszcze raz, całą rodzinę.

Jak ta długa kwarantannę znoszą wasze dzieci? To pytanie kieruję do mam: dwóch Mart i Bożenki.

BK: Mam dwie córki, ale ze mną w mieszkaniu jest jedna z nich, dwudziestolatka, która uczy się na uniwersytecie. Jest też profesjonalną sportsmenką, lekkoatletką. Jej akurat bardzo brakuje ruchu, tego co robiła dotychczas, czyli jeżdżenia na zawody, codziennego biegania. Brak sportu wpływa niestety na nią bardzo ujemnie.

MK: Mam szczęście, gdyż mam dwie córki, 20 i 16 lat, które zrozumiały od razu powagę sytuacji. Nie narzekają, chociaż brakuje im bardzo codzienności. Starają się mi pomagać w domu. Razem gotujemy, pieczemy ciasta. Podnoszą nawet na duchu swoje koleżanki. Słyszałam, jak mówią: „Narzekanie na niewychodzenie z domu byłoby wstydem w stosunku do ludzi, którzy teraz cierpią”.

MM: Mam dwóch synów. Młodszy tego nie odczuwa, jest za mały, jemu wystarczają bajki, zabawki i jego życie idzie tak samo do przodu. Starszy, to już nastolatek, odczuwa brak znajomych, ale cieszy się ze swoich lekcji online z profesorami. Nawet mi powiedział, że „fajnie tak odbębnić lekcje siedząc w domu w piżamie przed kompem, jedząc w międzyczasie to, na co masz ochotę”.

Tęsknicie w tym momencie szczególnie za Polską, za bliskimi wam osobami?

PB: Tak, teraz mi brakuje mojego kraju. Gdybym wcześnie wiedziała, że tak sprawy się potoczą tutaj, na pewno spakowałabym walizki i wyjechała do Polski. Niestety tak się nie stało. Jak tylko to będzie możliwe, wrócę do kraju. Brakuje mi bardzo mojej rodziny.

AK: O dziwo nie tęsknię, ale to tylko dlatego, że bardzo czuję się kochana przez moich bliskich. Świadomość tego, że jestem tutaj sama i świetnie sobie radzę, dodaje im sił w tym trudnym czasie; są pełni nadziei, że będzie lepiej.

MK: W tym momencie czuję się jeszcze bardziej związana z Rzymem. Dzwonię do rodziny w Polsce, pytam o zdrowie i martwię się. Moje córki są tutaj. Tutaj mam dom i pracę. Mam wrażenie, iż ten koronawirus w jakiś sposób zjednoczył ludzi. Nigdy nie opuściłabym, a już na pewno nie w tym momencie, Rzymu. Przeczekamy tą kwarantannę, wyjdziemy z domu, otworzymy bary, restauracje, biura, fabryki, i wszystko powoli, choć z ogromną trudnością, wróci do codzienności – z jednym wyjątkiem – my na pewno będziemy już inni, być może lepsi.

MM: Ja też raczej nie tęsknię. Zwykle, jak tą tęsknotę czułam, wracałam do kraju. Teraz to niemożliwe. Wcześniej, czy później jakiś sentyment za krajem się u mnie pojawi.

BK: Myślę, że teraz wszystkie boimy się o naszych bliskich w Polsce. Nie jest to sytuacja łatwa do zniesienia, ale my Polacy jesteśmy bardzo silni. Mam nadzieję i wiem, dzwoniąc do rodziny, że wszyscy starają się jak mogą, by ten okres przetrwać.

Jeśli chcecie, by czytelnicy tego artykułu śledzili was na tzw. social mediach, podajcie wasze konta. Zacznę od siebie. Ja jestem na FB jako Joanna Lo, znajdziecie mnie też na Instagramie jako @joanna_longawa oraz zapraszam wszystkich do śledzenia mojego art magazynu online po angielsku na www.jlinterviews.com oraz do polubienia go na FB: JL Interviews.

AK: Prowadzę Instagrama @always.say.si, czyli “zawsze mów tak”. Dlaczego taki nick? Zawsze mówię TAK. Jestem gotowa na nowe wyzwania, trudności, na spontaniczne wyjścia na lampkę wina, wyjazd w góry, czy pomoc drugiemu człowiekowi. Na profilu uwieczniam piękne momenty w moim życiu i przypominam, że małe rzeczy i gesty mają wielkie znaczenie.

MK: Mnie znajdziecie na Facebooku jako Marta Kuspit, tak samo na Instagramie @martakuspit.

BK: Jestem na Instagramie jako @bozenakuspi_personal_stylist. To profil otwarty. Zapraszam na niego! Wchodźcie i komentujcie.

PB: Jestem na Instagramie jako @bienpaulina oraz zapraszam na moją oficjalną stronę na FB: Paulina Bien.

MM: Ja również jestem bardzo aktywna na Instagramie. Staram się, by świat wiedział, że żyję i tworzę. Jak chcecie, zapraszam na @marta_mez.

Włochy: Lekarze znaleźli w domach 1800 osób z możliwymi objawami Covid-19

Koronawirus: Najnowsze informacje z Włoch i ze świata (25 marca 2020)