in

Jestem z Polski. Jestem z Codogno: Reportaż z czerwonej strefy Cz. 2

Zapraszamy do przeczytania drugiej części reportażu Anny Janiny Klozy, która mieszka w Codogno i od 23 lutego żyje w kwarantannie z powodu przypadku wykrycia w jej miasteczku zakażenia wirusem SARS-CoV-2.

24  lutego poniedziałek

Zgodnie z rozporządzeniem rządowym, czynne są apteki i hipermarkety oraz jeden sklep spożywczy w centrum  Codogno.  Leki podawane są klientom przez małe okienko, nikt nie jest wpuszczany do środka. Na szybach można zobaczyć naklejone kartki ,,maski się skończyły”. Kupujemy witaminy, które wzmacniają odporność, cynk i tabletki do ssania. Podobno wirus osadza się początkowo z gardle i przechodzi do tchawicy, a następnie do płuc. Tak mało wiemy na jego temat, choć pojawiają się kolejne badania prowadzone przez naukowców z różnych krajów.  Niektórzy mieszkańcy Codogno nie wychodzą z domu, inni spacerują na rynku, dyskutują.

 ,,Staliśmy się znani” – mówi sąsiad. ,,Szkoda, że tylko z takiej strony. Mam nadzieję, że jak to wszystko się skończy, ludzie przyjadą wypić chociaż kawę w mojej kawiarni”.

Codogno staje się symbolem koronawirusa. Wykonywane są wymazy z gardła pacjentom zgłaszającym podwyższoną temperaturę czy problemami z oddychaniem. Wynik badania jest znany po kilku godzinach. Szpital pracuje pełną parą. Okazuje się, że dwóch lekarzy i trzy pielęgniarki, które miały kontakt z pacjentem jeden, zostały również zakażone. Pokazywani jesteśmy w mediach, każda stacja telewizyjna czy radiowa mówi o Codogno. Panika narasta w sąsiednich miasteczkach. Koleżanka wysyła mi smsa, że wykupują jedzenie w Lodi. Docierają do nas niepokojące wiadomości o Castiglione i San Fiorano.

Niektórzy  mieszkańcy Codogno naprawdę mają problemy z oddychaniem, choć okazuje się, że to tylko napady paniki. Wszyscy są diagnozowani, ilość wykonywanych wymazów z gardła rośnie z dnia na dzień. Tego dnia normalnie odlatują samoloty z Bergamo do Polski. Na pokładzie jednego z nich są moi znajomi. ,,Nikt nikogo nie badał” – napisał mi jeden z nich.

26 lutego środa

Mamy swoje radio, które zostało nazwane radiem z czerwonej strefy. Powstaje one we współpracy z Urzędem Miasta, słyszymy wspierający głos burmistrza Passeriniego, ze słuchaczami rozmawia miejscowy proboszcz, zachęca do modlitwy w domu, bo wszystkie kościoły są zamknięte.

Właściwie to radio zostało reaktywowane, bo działało już w latach 80-tych przy Centrum Młodzieżowym San Luigi. Prowadzący zgłaszają się jako wolontariusze, występują w maskach. Można też oglądać bezpośrednią transmisję na Facebooku, można słuchać radia przez Internet.

Przeczytaj pierwszą część reportażu: Jestem z Polski. Jestem z Codogno

O godzinie 11.00 speaker wita nas donośnym ,,Buongiorno Codognesi”. Przypominane są trzy numery alarmowe oraz jeden numer do wolontariuszy, którzy pomagać mają zrobić zakupy ludziom starszym. Podawane są wszystkie zalecenia w związku z koronawirusem: unikanie zatłoczonych miejsc, częste i dokładne mycie rąk. W razie jakichkolwiek objawów zdrowotnych nikt nie może zgłaszać się na Izbę Przyjęć ani do lekarzy pierwszego kontaktu. Powinien dzwonić na numery alarmowe. Radiowcy starają się rozładować atmosferę, żartują, pozdrawiają bliskich i znajomych.

Szef Radia Codogno – Massimo Scaglioni udziela wywiadu dla Radia Watykańskiego, mówiąc: “Fragment świata analogowego ma dziś wielkie znaczenie, aby zjednoczyć tych, którzy czują się odizolowani i odczuwają strach”. Na  facebookowej grupie “Sei di Codogno se” przybywa nowych obserwatorów. Napływają wyrazy solidarności z całych Włoch. Jeden z internautów  z Apulii wysłał zdjęcie swojego hotelu, na którym wywiesił kartkę, że klienci z Lombardii i Veneto są mile widziani. Ludzie w Codogno różnie znoszą kwarantannę. Jedna z pań pisze: “To nic, że sklepy są otwarte. To nic, że mogę kupić potrzebne mi leki. Od kilku dni nie widziałam swoich dzieci i wnuków, które są dla mnie największą radością. Nie mogą tu wjechać”.

Koleżanka, Polka mieszkająca w sąsiednim miasteczku również należącym  do czerwonej strefy wysyła mi smsa: “Ja chcę wrócić do normalności i tyle”.

Inna pisze do mnie na Messengerze: “Uratujecie całe Włochy, Wasza kwarantanna ma sens! Trzymajcie się”. Tego samego wieczoru dzwoni do mnie moja włoska koleżanka mieszkająca w Mediolanie: “Jak Wy tam siedzicie, tacy zamknięci. Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy. Pozdrawiam z aperitivo z Navigli”.

Tej nocy mam dziwny sen. Śni mi się, że leżymy w naszych łóżkach nakryci turkusową pościelą i nagle ściany apartamentu zmieniają swoje położenie. Zbliżają się do nas, a my nie uciekamy z Gino, tylko trzymamy się za ręce. W końcu jesteśmy jak w pudełku z betonu. Nie mamy, czym oddychać. Dusimy się z  powodu braku tlenu.

Anna Janina Kloza Fot. arch. prywatne

Mieszańcy czerwonej strefy

W nocy słyszymy przejeżdżające karetki. Nie mogę spać, właściwie od początku tej surrealistycznej sytuacji nie mogę zasnąć wcześniej niż przed 2.00. Chodzę od okna do okna i nadsłuchuję odgłosów. Właściwie słychać tylko sygnał karetki.

W drugim tygodniu kwarantanny oddziały intensywnej terapii w sąsiednich miasteczkach: Lodi, Piacenzy, Cremonie zapełniają się. Na początku wymazy z gardła robiono wszystkim mieszkańcom z czerwonej strefy, z jakimikolwiek objawami grypowymi, teraz tylko tym, którzy mają zaawansowane problemy oddechowe. Słyszymy o wielkim poświęceniu lekarzy i pielęgniarek, o ich wielogodzinnej pracy na oddziałach intensywnej terapii, więc jedyne, co możemy zrobić, to stosować się do zaleceń i trwać w kwarantannie. Przypominają mi się słowa z książki Camusa: “Każdy nosi w sobie dżumę, nikt bowiem nie jest od niej wolny. I trzeba czuwać nad sobą nieustannie, żeby w chwili roztargnienia nie tchnąć dżumy w twarz drugiego człowieka i żeby go nie zakazić. Mikrob jest czymś naturalnym.” Może wszyscy jesteśmy zarażeni, niektórzy mają słabszą odporność i znoszą to gorzej, inni czują się tak jak zwykle, nie mając żadnych objawów.

Mieszkańcy spacerują po ścieżkach rowerowych poza Codogno, San Fiorano czy Somaglii, zachowując bezpieczną odległość. Nie możemy się całować ani obejmować, nie powinno się podawać ręki znajomym. Przechodzimy na drugą stronę ścieżki, gdy zbliża się jakiś człowiek. Ten dystans jest zjawiskiem przerażającym, mam nadzieję, że nie pozostanie z nami na zawsze. Boimy się dzieci i oddalamy się od nich, mogą być nosicielami wirusa. Jedna pani nałożyła maskę swemu psu. Zwierzę nie buntuje się, godnie spaceruje po trawniku. Ktoś wrzuca zdjęcie z tych aktywności do sieci. Odpowiedź pojawia się szybko. Anestezjolog z lokalnego szpitala nagrywa film i wrzuca go do sieci. Mówi, że to nie są wakacje i wszyscy powinni zostać w domu, unikać zatłoczonych miejsc i kontaktu, ponieważ nie wiadomo, czy Ci, którzy nie mają objawów, nie zarażają innych. Pod filmem pojawia się mnóstwo komentarzy, również krytycznych. “Co mam zrobić z trójką dzieci, które trudno utrzymać w domu?” – pyta jeden z internautów. Inni piszą, że spacery wzmacniają odporność.

Rząd decyduje, że szkoły zostaną zamknięte do 15 marca. Zaleca pracę w domu, tzw. smart working. Nie wszyscy jednak mogą sobie na to pozwolić. Czekają aż wrócą do pracy, czekają aż to wszystko się skończy.

6 marca w dzienniku “La Repubblica” ukazuje się wywiad z 38-letnią lekarką, pracującą jako anestezjolog w Codogno. Kobieta odnosi się do sytuacji dotyczącej Marco: “Kiedy pacjent nie zareagował na normalne leczenie, na uniwersytecie nauczyli mnie nie ignorować najgorszej hipotezy. Wydawało się, że ma lekkie zapalenie, ale oporne na jakąkolwiek znaną terapię. Pomyślałam, żeby mu pomóc, muszę szukać czegoś niemożliwego. Znalazłam się we właściwym miejscu we właściwym czasie, a może w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie(..) Jeśli dana osoba jest chora, istnieje przyczyna. Jeśli dane leki nie działają, musisz wypróbować te, których nie znasz. Wirus nie wziął pod uwagę tego, że człowiek nie poddaje się, żeby przeżyć.” Te słowa są tak prawdziwe i dodają nam otuchy.

Na grupie “Sei di Codogno se” pojawiają się głosy wsparcia i życzliwości, ale także rozpaczy, lęku, bezradności. Ktoś nie widział rodziców od kilkunastu dni, ktoś martwi się o swoją chorą siostrę, inni piszą  o pielęgniarkach, które pracują po 14 godzin i nie ma ich kto zastąpić. Rząd ogłasza, że brakuje tysięcy lekarzy i zwraca się z apelem o powrót do pracy emerytów. Zniesione zostają konkursy zawodowe, przyjmowane są pielęgniarki bez doświadczenia.

W piątek,6 marca, dowiadujemy się, że zmarł nasz znajomy masarz z Codogno. Diagnoza: Covid 19

Vitrelli prowadził z żoną sklep mięsny w samym centrum miasteczka. Był potężnym, dobrze zbudowanym mężczyzną po siedemdziesiątce. Kroił cienko prosciutto i mortadellę i wybierał najlepsze kawałki na tagliatę czyli grillowaną wołowinę. Z każdym rozmawiał i tak opowiadał o wędlinach, jakby to były drogocenne precjoza. Pamiętam jego brązowy sweter z golfem i fartuch, który był trochę za ciasny i jego pulchną żonę, która obsługiwała kasę. Śmiała się z żartów swojego męża i znała prawie wszystkich klientów.

Vitrelli to pierwszy pacjent, którego znałam. Umierają kolejni sąsiedzi, wszyscy starsi, mający problemy zdrowotne. To niektórych uspokaja, a nawet zwalnia z odpowiedzialności. Para z Codogno zdołała uciec samochodem do swego domu letniskowego w Trydencie. Ominęli kontrole policji w czerwonej strefie. Każdy, kto pochodzi z tego terytorium, zna boczne drogi prowadzące przez las, nawet ja już rozpoznaję te tereny, bo jeżdżę rowerem i dużo spaceruję.

Para zjeżdżała na nartach i cieszyła się słońcem. Po kilku dniach zgłosili się do szpitala w Trento z objawami wysokiej gorączki, kaszlu i złego samopoczucia. Zrobiono im testy na obecność koronawirusa. Wyniki były pozytywne. Burmistrz Trento zapowiedział, że jak tylko wyzdrowieją, poniosą stosowną karę.

My mieszkamy prawie za Codogno, więc codziennie spacerujemy. Wiosna budzi się do życia. Przytulam drzewa, mają tyle pozytywnej energii. Fotografuję każdy kwiat, zauważam detale. Małe pręciki w środku żonkili, kosmate żółte mlecze, pachnące białe kwiaty jabłoni, różowość magnolii. Fascynuje mnie  gruby jęzor krowy, której biało-czarny łeb zawsze wystaje z wielkiego okna obory. Ma numer 2184.Odwiedzam ją codziennie, zrywam świeżą trawę albo tnę ją nożycami i karmię ją. Dociera do mnie, że nie widziałam nigdy wcześniej wielu rzeczy, nie miałam na to czasu. Nawet nie wiedziałam, jak wygląda język krowy. Nie zauważałam niektórych kwiatów ani niektórych drzew. Teraz mam dużo czasu. Został mi podarowany.

Pracuję nad oddechem, uczę się medytacji. Codziennie jestem wdzięczna za wiele rzeczy. Zaczynam pisać, codziennie kilka linijek. Zgadzam się z Justyną Niebieszczańską, która prowadzi warsztaty kreatywnego pisania: “Każdy ma coś ważnego do powiedzenia, ale nie każdy wie, co to jest i nie każdy ma odwagę to powiedzieć.”

Lombardia czerwoną strefą

Rząd przygotował projekt w związku z epidemią COVID-19, który został upubliczniony online 6 marca. Mowa w nim, że cała Lombardia oraz 11 prowincji będzie zamkniętych w związku w epidemią COVID-19. Wyznaczone prowincje to Piacenza, Modena, Parma, Reggio nell’Emilia, Pesaro i Urbino, Wenecja, Padwa, Treviso, Asti i Aleksandria. Każdy może się poruszać w obrębie swojego terytorium. Jest piątek wieczorem.

Cieszę się, że skończy się kwarantanna i będę mogła obejrzeć wystawę de la Toure’a w Palazzo Reale w Mediolanie. On tak pięknie malował światłem. W sobotę rano nie wiemy jeszcze, że tego dnia tysiące Włochów zdecydują się na opuszczenie Lombardii, udając się na południe kraju. O 23.30 odjeżdża ostatni Intercity ze stacji Garibaldi. Część osób udaje się w podróż własnym samochodem, inni wsiadają do autobusów odjeżdżających z Lampugnano. Oglądamy w Internecie film przedstawiający ludzi biegnących do pociągu. Ktoś kłóci się z konduktorem, gdy ten nie chce wpuścić go po pociągu, inni zbiegają szybko po schodach, żeby zdążyć. Prawdziwy exodus. Przeczuwam, że jeszcze długo nie zobaczę Mediolanu, nie przejdę się po dzielnicy Brera, którą tak uwielbiam, nie wypiję kawy na Corso Buenos Aires. Przeczuwam to, co nastąpi później. Pojawią się nowe zachorowania na południu kraju.

Ktoś napisał na Twitterze: “Starajcie się być odpowiedzialni, podejmując takie działania, ryzykujecie zarażenie swojej rodziny, która mieszka poza Lombardią”.

My nadal pozostajemy w kwarantannie, Codogno oraz dziewięć miasteczek dookoła. Nie robią już wymazów wszystkim, tylko tym, którzy mają wyraźne objawy wskazujące na obecność koronawirusa: wysoką gorączkę, suchy kaszel, duszność. Trochę zazdrościmy miasteczku Vo, wiedząc, że tam przebadano wszystkich. Jest ich jednak niewiele ponad trzy tysiące, a nas około 50 tysięcy. Nie jest możliwe przebadanie wszystkich, nawet tych, którzy nie mają żadnych objawów a chcieliby wiedzieć. Chcieliby rozumieć, czy nie zarażają innych.

Rozmawiamy o tej sytuacji wieczorami. Gino mówi: “Wiesz, myślę, że wszyscy byliśmy zarażeni a niektórzy nadal są. Piliśmy kawę w barze z osobą, która mogła być nosicielem wirusa. Pracowaliśmy bez masek, wybieraliśmy owoce na targu, obejmowaliśmy się z przyjaciółmi, pochylaliśmy się nad dziećmi w wózku, żeby pogratulować rodzicom, jakie są piękne! A pamiętasz reklamę naszego karnawału w Codogno? Przeczytałaś informacje na plakacie wiszącym nad Urzędem Miasta i stwierdziłaś, że jak byliśmy w Mediolanie i w Wenecji, to teraz czas na Codogno. My pojechaliśmy wtedy nad jezioro Idro, bo nie lubię tłumów. Jaka byłaś wtedy na mnie zła! Strój piratki uprasowany,  a my jedziemy nad jezioro, nie na karnawał. Bardzo wielu było już wtedy zarażonych. Karnawał odbywał się 16 lutego. Był też na nim Marco, nasz pacjent jeden. Może uratowaliśmy sobie życie?”.

Jest niedziela wieczorem, wiem, że w poniedziałek albo we wtorek będę mogła już pojechać do Mediolanu, bo tworzymy przecież czerwoną strefę z całą Lombardią. Przywrócą nam pociągi.  Będą się zatrzymywać na naszej stacji. Odjadą  z dworca autobusy. Odwiedzę może koleżankę w Lodi i pospacerujemy nad rzeką. Ciekawe, czy Adda zmieniła kolor. Jak jeździłam do szkoły dla cudzoziemców w Lodi, aby uczyć się włoskiego, to zawsze chodziłam nad rzekę, żeby pobyć sama ze sobą i pouczyć się włoskiego do egzaminów. Uspokajał mnie widok Addy, z małą wyspą pośrodku. Teraz uspokaja mnie widok drzew.

W poniedziałek 9 marca zostaje ogłoszony dekret rządowy. Premier Conte w swoim przemówieniu podaje: “Nie będzie dłużej czerwonej strefy. Nie będzie więcej strefy jeden i dwa Półwyspu Apenińskiego. Włochy stają się obszarem chronionym”. Oznacza to, że nie możemy się przemieszczać bez uzasadnionego powodu, który może dotyczyć pracy, jaką wykonujemy, naszego zdrowia czy zaopatrzenia w artykuły spożywcze czy leki. Każdy musi mieć przy sobie stosowny certyfikat, w którym wskazuje, w jakim celu się przemieszcza. Pozostaniemy nadal w kwarantannie, do 3 kwietnia 2020. A może jeszcze dłużej.

Wieczorami piszę i czytam Herberta. Znajduję zdania, które są mi szczególnie bliskie:

wiem monotonne to wszystko nikogo nie zdoła poruszyć
unikam komentarzy emocje trzymam w karbach piszę o faktach
podobno tylko one cenione są na obcych rynkach”.

*Niektóre imiona i nazwiska zostały zmienione

Tekst i zdjęcia: Anna Janina Kloza

Anna Janina Kloza – polonistka, trener dialogu międzykulturowego, uwielbiająca pokazywać Mediolan nie tylko znajomym, miłośniczka dobrej kuchni,podróży i długich spacerów. Autorka strony  Innamorata dell’Italia. W Codogno mieszka od października 2017 roku.

Koronawirus: najnowsze informacje z Włoch i ze świata (20 marca 2020)

Pierwszy Dzień Wiosny i Światowy Dzień Poezji. Weź udział w konkursie