Dwujęzyczne dzieci „dziedziczą” nie tylko język mniejszościowy, w jakim mówią do nich rodzice, ale także postawy wobec obu języków, wobec kraju pobytu i kraju pochodzenia, wobec społeczności kraju zamieszkania. Oprócz zrównoważonego podejścia wobec obu krajów, zauważyłam też dwie skrajne postawy panujące wśród Polaków za granicą. Niestety te postawy są odzwierciedlane w zachowaniach dzieci polonijnych. Jak zatem ustosunkować się wobec polski i kraju pobytu, aby skorzystało na tym dziecko?
Polska jest gorsza…
Często nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele tego, co rodzice mówią do dzieci wpływa na dziecięce poglądy na świat, a co za tym idzie – na motywację do nauki i używania języka mniejszości, na tożsamość i samoocenę, na stosowane przez dziecko strategie integracji. Wszelka krytyka na temat Polski, polskiej polityki, gospodarki, podatków czy czegokolwiek związanego z Polską wpisuje się na trwałe w dziecięcy umysł, zwłaszcza jeśli dziecko słucha tego na co dzień – nie tylko od rodziców, ale też od sąsiadów, znajomych, krewnych z Polski i innych osób, z którymi dziecko jest w kontakcie.
Jak wiadomo, my, Polacy, lubimy sobie czasem ponarzekać, zwłaszcza na politykę i finanse w kraju nad Wisłą. Wychowując dziecko na obczyźnie, trzeba się jednak pilnować i czasem ugryźć w język, bo dzieci często „dziedziczą” zasłyszane poglądy bez zrozumienia. I później taki Jasio mówi mi w polskiej szkole, że on nie będzie się przykładał do języka polskiego, bo polski rząd jest do bani. Zdziwiona, pytam więc Jasia o szczegóły, zagajam też o politykę tu, na miejscu, w Irlandii. Okazuje się, że dziecko nie ma pojęcia o polityce, a powtarza tylko zasłyszane od wujka słowa. Powtarza i w nie wierzy, i na ich podstawie buduje sobie zdanie o Polsce i swoją postawę wobec języka polskiego. Wpływa to także na tożsamość i postawę dziecka wobec własnych korzeni i pochodzenia rodziców.
Dzieci, które są nastawione negatywnie do kraju przodków nie chcą używać języka mniejszości, dystansują się wobec rodziny i starają się wyeliminować ten fragment w budowaniu własnego „ja”, często podświadomie dążą wówczas do całkowitej asymilacji ze społecznością kraju zamieszkania. Dlatego warto czasem ugryźć się w język przy dzieciach i ponarzekać dopiero, gdy ich nie ma w pobliżu lub gdy już śpią 😉
Mi i Oni
Skrajność w drugim kierunku to przesadne uwielbienie Polski przez rodziców przy jednoczesnym częstym krytykowaniu kraju zamieszkania. Pojawia się tu typowy podział na MY (Polacy) i ONI (Irlandczycy, Amerykanie, Anglicy, Niemcy – wybierzcie wedle Waszego kraju pobytu). Codzienne uwagi i porównywanie zwyczajów panujących w kraju zamieszkania do codzienności w Polsce – z mocnym zaznaczeniem, że tu jest gorzej i ONI robią wszystko źle: źle obchodzą święta, źle prowadzą, źle parkują, edukacja jest zła, kuchnia niesmaczna, nawet pogoda to ICH wina i „jak oni mogą tak żyć?!”.
Pamiętajmy, że dziecko wychowywane za granicą nie ma często doświadczenia życia w Polsce poza wyjazdami wakacyjnymi, więc nie jest w stanie nawet zrozumieć tej nadmiernej krytyki Polaków wobec kraju zamieszkania; natomiast ta krytyka wchodzi w pamięć i wpływa na dziecięcą ocenę rzeczywistości. Niekiedy zdarza się także, że ktoś z Polski (sąsiad, kolega, rodzina, nauczyciel) narzuca dziecku TOŻSAMOŚĆ, mówiąc „Jesteś Polakiem” – nie pozostawiając tym samym przestrzeni na własną opinię i możliwości włączenia do własnej tożsamości elementów miejsca, w którym dziecko dorasta i kultury, której doświadcza na co dzień. Czytaj dalej w Serwisie
Źródło: Serwis Wszystko o dwujęzyczności – www.dobrapolskaszkoła.com, Agnieszka Pędrak, Co “dziedziczą” dzieci polonijne oprócz języka?