W dniach 13-16.11.2015 nasza grupa wzięła udział w uroczystościach rocznicowych na południu Włoch. Do uczestnictwa w delegacji państwowej zostaliśmy zaproszeni przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. W składzie 5 osobowym, udaliśmy się w czwartek 12 listopada do Warszawy, gdzie po noclegu w hotelu Ibis, 13 listopada zostaliśmy przewiezieni na lotnisko Chopina. Dla części z nas był to pierwszy wyjazd na włoski obcas, a także pierwszy lot samolotem. Jako 2 osobowa warta, zabraliśmy z Robertem z kraju nasze karabiny Enfield. Przewiezienie ich w samolocie było możliwe dzięki prowadzeniu sprawy przez pana Wojciecha z ROPWiM. Spakowane w futerał po wędkach nie budziły najmniejszych podejrzeń, zostały jednak prześwietlone, i ostatecznie zapakowane na pokład samolotu.
Lot trwał 2 godziny. Po tym czasie wylądowaliśmy na lotnisku w Brindisi. Przywitała nas włoska delegacja i ciepły jak na tą porę roku wieczór. Odebraliśmy swoje bagaże
i załadowaliśmy się na podstawione autokary, które przewiozły nas do hotelu w Bari. Będzie to nasza baza noclegowa na czas całego pobytu. Po krótkim zaaklimatyzowaniu się
w pokojach, zeszliśmy na parter na kolację. Był czas na poznanie przybyłych z nami uczestników delegacji oraz dłuższe rozmowy. Mieliśmy przyjemność siedzieć przy stoliku
z profesorem Narębskim, który kilka dni wcześniej wrócił z Edynburga, gdzie odsłaniał pomnik misia Wojtka.
Poznaliśmy również majora Pietrusińskiego, który przez cały pobyt towarzyszył 90 letniemu profesorowi, który mimo wieku tryskał energią i poczuciem humoru. Obecny był również pułkownik Adam Mazguła z 22 Karpackiego Batalionu Piechoty Górskiej z Kłodzka.
Po kolacji, udaliśmy się na spoczynek. Sobota to dzień uroczystości na cmentarzu wojennym w Casamassima. O 8:45 wyjeżdżamy z hotelu umundurowani, my z Robertem
na wartowniczo, reszta, tj. Beata, Janusz i ks. Targosz na wyjściowo. Po zejściu na dół pierwsze zdziwione spojrzenia. Pułkownik straży granicznej, zaproszony na uroczystości, widząc nasze repliki zauważa: „a ja myślałem, że ktoś wiezie wędki”. Wszyscy są jednak życzliwi i z szacunkiem patrzą na naszą postawę. Docieramy na cmentarz autokarem, którego kierowcą jest Giuseppe. Bardzo sympatyczny człowiek. Udaje mu się nawet przyswoić kilka słów po polsku, co powoduje wręcz euforię w autokarze. Na terenie cmentarza jest już sporo ludzi. Kompania Reprezentacyjna Wojska Polskiego, zaproszone delegacje, młodzież no i my. Spotykamy Krzyśka, bez niego ta uroczystość nie mogła się obyć. Krótka chwila na rozmowę, wspomnienie poprzednich wypraw do Włoch i wspólnych wędrówek po Cassino czy Bolonii. Ruszamy z Robertem na posterunki. O 9:30 rozpoczyna się msza na Polskim Cmentarzu Wojennym w Casamassima. Ten pierwszy polski cmentarz to wg. przewodników „najbardziej włoski w charakterze. Istotnie, porównując go do pozostałych cmentarzy widać różnicę. Spoczywa na nim 427 żołnierzy polskich zmarłych w szpitalach. Pochowany został tu również bohaterski obrońca polskiej składnicy na Westerplatte major Henryk Sucharski, który po kapitulacji dostał się do niewoli, a następnie, wyzwolony z Oflagu dostał przydział na dowódcę 6 Batalionu Strzelców Karpackich. Zmarł w Neapolu w 1946 r. Pochowany w Casamassima, jego szczątki zostały ekshumowane i przewiezione do kraju w 1971 r.
Po mszy, krótka chwila na wspólne zdjęcia i ruszamy na obiad. Plan był niestety tak napięty, że nie mieliśmy szansy na dłuższe zwiedzanie cmentarza, będzie to jednak powód
by odwiedzić go w przyszłości.
Dojeżdżamy do Restauracji Masseria Cariello Nuovo w Casamassima. Roztacza się przed nami piękna okolica, dookoła winnice, egzotyczna roślinność. Obiad, podany przez włoskich kelnerów, którzy z kocią zręcznością przemykają się między stolikami, robi wrażenie.
Po obiedzie ruszamy na rynek. Ruszamy na wartę pod pomnik ku czci poległych na wszystkich frontach I i II wojny światowej. Orkiestra Reprezentacyjna Wojska Polskiego przygotowuje się do koncertu. Na placu zebrał się spory tłum Włochów, również w oknach budynków wokół rynku pojawiają się zaciekawione osoby.
Po złożeniu przez delegacje wieńców, schodzimy z posterunku. Korzystając z chwili wolnego czasu, Krzysiek prowadzi nas w boczną uliczkę i pokazuje szkołę, w której w czasie wojny mieścił się polski szpital. Wskazuje nam również szyld na pobliskim budynku. Czytamy: „Partito della Rifondazione Comunista”. Czerwona flaga z sierpem i młotem nie pozostawia złudzeń. Może to pojedynczy przypadek, spowodowany faktem, że Włosi nie mieli okazji przekonać się jak wygląda komunistyczny „dobrobyt”. O godzinie 18.00 kończą się uroczystości na rynku. Wsiadamy do autokarów i ruszamy na kolację. Znów doświadczamy iście królewskiego przyjęcia. Przepięknie udekorowane stoły, kryształowe żyrandole, wszystko to robi na nas ogromne wrażenie.
W trakcie kolacji – kolejna niespodzianka. Głos zabiera minister Jan Stanisław Ciechanowski. Dziękuje wszystkim za obecność i wręcza odznaczenia za działalność patriotyczną. Otrzymują Krzysiek i Danusia. Odznaczenia są w pełni zasłużone. Kolację kończymy ok. 23:00. Włosi nie śpieszą się przy posiłkach, wszystko idzie określonym trybem. Konkretna ilość dań, wino białe i czerwone. Wracamy do hotelu około północy. Mamy kilka godzin snu, a nazajutrz kolejny dzień pełen wrażeń.
Niedziela. Jedziemy do Mottoli. O 10:00 msza święta w Katedrze Matki Boskiej Wniebowziętej. Katedra nie jest w stanie pomieścić wszystkich. Tłumy włoskiej ludności, do tego Kompania Reprezentacyjna Wojska Polskiego i delegacje.
Po mszy – kolejny piękny gest przyjaźni polsko-włoskiej. Przed katedrą posadzono drzewko oliwne. Oby rosło i przypominało młodym Włochom o polskich żołnierzach, którzy walczyli „per la nostra e la vostra libertà”.
Ruszamy na obiad. Restauracja niezwykła. W czasie wojny mieściła się tu siedziba dowództwa 2 Korpusu Polskiego.
Następnie jedziemy do Matery. Mieściła się tu szkoła podchorążych do której chodził nasz Weteran prof. Narębski. Obecnie mieści się w budynku Instituto Comprensivo Padre Giovanni Minozzi. Wmurowana jest tablica poświęcona polskim żołnierzom. I znów stajemy na warcie, przemawiają sekretarz ROPWiM Andrzej Krzysztof Kunert, ambasador Polski w Rzymie Tomasz Orłowski oraz prof. Narębski. Jego przemówienie pełne jest wzruszenia bo jak sam powtarzał, Matera jest bardzo bliska jego sercu. Po złożeniu kwiatów ma miejsce krótki koncert ORWP, jest również chwila czasu na zakup kartek pocztowych oraz zwiedzenie wystawy poświęconej 2 Korpusowi Polskiemu. Na jednej z plansz widnieje prof. Narębski i jego dyplom ukończenia szkoły podchorążych w Materze. Niesamowite. Po tylu latach, powrócić w tak bliskie mu strony. Prof. Narębski był bardzo wzruszony i szczęśliwy. Kończy się jednak czas, trzeba jechać dalej. Wsiadamy do autokarów i jedziemy na kolację, a później do hotelu.
Poniedziałek to ostatni dzień naszego pobytu we Włoszech. O godzinie 10:30 rozpoczynają się uroczystości w Brindisi. To stąd w 1944r. alianckie samoloty dokonywały zrzutów zaopatrzenia dla Polski. Z Brindisi latali lotnicy z zaopatrzeniem dla walczącej Warszawy. Rok temu z inicjatywy włoskiej ufundowana została tablica pamiątkowa na lotnisku. To piękny gest. Przemawia sekretarz ROPWiM, przypominając o tych wydarzeniach. Następnie czas na zdjęcia pod tablicą. Przy okazji dodam, że włoscy żołnierze, obecni na uroczystości wybałuszali oczy na naszą KRWP. Zarówno kompania jak i orkiestra robili niesamowite wrażenie. Po uroczystościach przejeżdżamy na obiad. Wygląda jak w bajce. Podobno to była rezydencja jakiegoś barona. Największe wrażenie wzbudzają palmy, przeróżne ich gatunki i zieleń. Zieleń, której o tej porze roku w Polsce nie ma.
Korzystając z okazji, prezes naszego Stowarzyszenia, płk Adam Mazguła dziękuje za możliwość uczestnictwa w uroczystościach na ziemi włoskiej i wręcza sekretarzowi ROPWiM A.Kunertowi, ambasadorowi Polski w Rzymie T. Orłowskiemu oraz pełnomocnikowi prezydenta pamiątkowe ryngrafy. Nasz pobyt dobiega końca.
Zwiedzamy jeszcze malownicze okolice restauracji. Następnie przebieramy się, chowamy „wędki” i ruszamy autokarami na lotnisko. Było to niezapomniane przeżycie. Pierwszy raz grupa uczestniczyła w takim wyjeździe. Dzięki temu niektórzy, mogą pochwalić się obecnością na wszystkich 4 polskich cmentarzach. Dziękujemy panu Wojciechowi z ROPWiM za prowadzenie sprawy naszego wyjazdu. Dziękujemy Krzyśkowi za to, że był, że zawsze jest obecny i wspomaga nas wiedzą, dobrym słowem i językiem. Mam nadzieję, że ta krótka lektura będzie przypominała o naszym wyjeździe.
Tomasz Kołton „Marniok”