Na włoskim rynku wydawniczym ukazała się pierwsza książka polskiej dziennikarki żyjącej od wielu lat we Włoszech – Joanny Longawa. „Le prove dell’esistenza” to historia o kobiecie i dla kobiet, lecz niezupełnie, „to książka dla wszystkich tych, którzy”, jak mówi autorka, „doznali przemocy werbalnej, fizycznej, psychicznej. To również metafora obecnej pandemii, zamknięcia w czterech ścianach i szukania samych siebie w postcovidowym świecie”. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z autorką.
Joanna Longawa jest dziennikarką (Trendy. Art of Living, Forum, Ser Argentino) i redaktorką magazynu kulturalnego po angielsku JL Interviews. Podczas kwarantanny gościnnie przeprowadzała dla nas wywiady z rodakami z Włoch i Polski (cykl Kwarantanna Joanny). Le prove dell’esistenza, czyli [Dowody na istnienie] to jej pierwsza książka. Jej bohaterką jest polska malarka z Krakowa, bezimienna ofiara przemocy. To ona opisuje nam swoją „nową” rzeczywistość w formie krótkich monologów. Opowiadając o feminizmie, miłości, podróżach, modzie, sztuce, tak naprawdę opowiada o swoim cierpieniu, szuka utraconego „ja” w twórczości innych artystów (np. Kahlo, Hartwig, Woolf, Niemiec). Można powiedzieć, iż to historia o kobiecie i dla kobiet, lecz niezupełnie, „to książka dla wszystkich tych, którzy”, jak mówi autorka, „doznali przemocy werbalnej, fizycznej, psychicznej. To również metafora obecnej pandemii, zamknięcia w czterech ścianach i szukania samych siebie w postcovidowym świecie”. Książka wydana przez Albatros wychodzi we włoskich księgarniach 28 listopada 2020.
25 listopada obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Eliminacji Przemocy wobec Kobiet. Twoja książka tego smutnego tematu dotyka. Dlaczego?
Tak, moja bohaterka jest ofiarą przemocy, lecz przemoc jest tylko punktem wyjścia. Mam na myśli to, iż o przemocy jako takiej wiele się nie mówi w tekście, chociaż cały tekst jest jej konsekwencją. Każdy z nas przemocy doświadczył, niekoniecznie fizycznej. Czasem jest to przemoc werbalna, psychologiczna, to może być stalking, bulizm w szkole, czy jakieś inne przykre doświadczenie, które naznacza nas na całe życie. O przemocy trzeba mówić i walczyć z nią. Moim pomysłem na wygranie z agresją jest kultura i lektura. Być może jeśli więcej osób będzie czytać książki, tym lepszy będzie ten świat, bardziej tolerancyjny, bardziej wrażliwy? Chciałabym w to wierzyć. Moja bohaterka została zaskoczona, nie spodziewała się, iż „to” przydarzy się właśnie jej. Jest wykształconą, niezależną kobietą, a jednak przemoc rzuciła ją na kolana, obnażyła ją, spowodowała, iż poczuła się bez wartości. Na szczęście kobieta nie poddała się ostatecznie i w tej swojej traumie i inercji zaczęła czytać. Literatura, poezja, sztuka, jednym słowem kultura, pozwalają jej na odnalezienie na nowo samej siebie, swojej esencji, swojego „ja”, swojego talentu.
Nawet w tak trudnym momencie jak ten, w którym teraz żyjemy, ocali nas sztuka. To masz na myśli?
Tak, sztuka, kultura. Nigdy nie można się poddawać. Trzeba szukać tego światełka w tunelu i według mnie takim światełkiem może być sztuka, może być czytanie książek, blogów, może być pisanie, tworzenie, zachwycanie się pięknem świata, kształcenie się. Sztuka to także piękno, to poezja bez słów, swoista kalokagathia. Wiele osób podczas kwarantanny znalazło swoje nowe powołanie, zaczęło tworzyć programy online, pisać, więcej czytać, odkryło w sobie nowe talenty. Czasem straszne przeżycia dają nam nadludzkich sił, by podnieść się z upadku, by przeżyć, by wyjść z domu. Ostatnio wzruszyła mnie historia argentyńskiej mamy, Danieli Viaggiamari zwanej La Chepi, która podczas kwarantanny znalazła się bez środków do życia i za pomocą Instagramu prosząc o pomoc została zauważona przez znanego artystę, zaangażowana do pracy i dziś jest znaną aktorką komediową i piosenkarką. Moja książka w moim skromnym założeniu ma dawać taką nadzieję nam, ofiarom pandemii, czy ofiarom (domowej i nie tylko) przemocy. Oczywiście, mój punkt widzenia nie jest jedynym słusznym. Każdy w inny sposób mierzy się z problemami i nie każdy szuka pocieszenia w lekturze (kulturze), czasem tego pocieszenia w ogóle nie szuka lub po prostu idzie do psychologa. Do każdego należy wybór.
Podczas kwarantanny pisałaś gościnnie dla Naszego Świata przeprowadzając wywiady z rodakami w Polsce i we Włoszech w cyklu Kwarantanna Joanny. Czy to wtedy zrodził się pomysł na książkę?
Książka powstała jeszcze podczas moich studiów na UJ, 15 lat temu. Stąd w utworze pojawia się Kraków i moje ukochane już wtedy Włochy. Na pewno w tekście jest wiele odniesień do lektur z tamtego okresu życia, aczkolwiek podczas włoskiej kwarantanny tekst przeformułowałam i przetłumaczyłam na włoski. Można powiedzieć, iż ta kwarantanna pozwoliła mi na pracę nad książką. W normalnych warunkach na pewno nie znalazłabym na to wszystko czasu.
Jednym z twoich pierwszych czytelników był sam Federico Moccia, kultowy włoski pisarz. W książce znajduje się jego wpis, w którym pisze „to książka w książce, w której każdy rozdział szczypie w policzek, jakby chciał nam udowodnić, iż istniejemy naprawdę”. Gdzie się poznaliście?
Tak, Federico jest wspaniałą osobą i niezwykłym autorem; kocha Polskę oraz podziwia polskie kobiety za nasz mocny charakter (tak na marginesie ten silny charakter nasze kobiety pokazały niedawno podczas Strajku Kobiet). Poznaliśmy się podczas wywiadu dla Trendy. Art of Living kilka lat temu. Z całego serca jestem mu wdzięczna za jego piękne słowa i uznanie.
Zastanawiam się, czy ty też malujesz jak twoja bohaterka? Skąd ta pasja do malarstwa?
Nie jestem malarką, aczkolwiek uwielbiam sztukę i od zawsze maluję, rysuję. W szkole podstawowej i liceum specjalizowałam się w robieniu portretów ołówkiem. Marzy mi się, by na starość zostać emerytowaną amatorką fotografii lub malarką właśnie (śmiech). Kto wie, może kiedyś to się uda.
Tego ci życzę. A czy są artyści, którzy w jakiś sposób ukształtowali ciebie jako autorkę?
Jestem dzieckiem postmodernizmu. Przełomem w moim życiu literackim było zapoznanie się z dziełami Jackque Derridy i Rolanda Brthesa – dekonstrukcja, strukturalizm, poststrukturalizm, semiologia. Te nauki odcisnęły na mnie swoje piętno. Mój tekst jest ich produktem. Mamy tu fragmentaryczność, intertekstualność, symbole. Ta świadomie użyta forma odzwierciedla nie tylko rozbicie psychiczne ofiary, ale i niepewność obecnych czasów.
Komu chciałabyś wyjątkowo podziękować? Kto pomógł ci lub wsparł przy realizacji tej książki?
Pomijając dobrą pracę wydawnictwa, chciałabym podziękować przede wszystkim moim rodzicom: mamie, której już niestety z nami nie ma, mojej pierwszej fance i czytelniczce i tacie za jego nieustanne wsparcie. Również Enricowi Aprile za jego pierwszą lekturę i uwagi merytoryczne oraz, oczywiście, mojemu narzeczonemu, za wszystko. Szczególnie dziękuję także dwóm wspaniałym warszawiakom, Jackowi Sitarskiemu, grafikowi, za projekt okładki (do zdjęcia pozowała jego żona Iza) i Szymonowi Szcześniakowi, fotografowi polskich gwiazd, za okładkowy portret.
Dziękujemy bardzo za rozmowę, a naszych Czytelników zapraszamy do lektury.
Dziękuję.
redakcja “Nasz Świat”