„Własna działalność gospodarcza to był dla mnie skok na głęboką wodą. Nie tylko nigdy wcześniej nie pracowałam na własny rachunek , ale nawet ledwo znałam się na obsłudze komputera” – mówi Katarzyna Kulina właścicielka jedynej polskiej księgarni we Włoszech. Chociaż początki były trudne i pełne codziennych problemów minęło już 5 lat odkąd prowadzi ten sklep, który w co samej trudno jej czasami uwierzyć, świetnie się rozwinął.
Jak to się stało, że zdecydowałaś się zostać właścicielką księgarni? Nie bałaś się tego, że prowadzenie tego rodzaju działalności gospodarczej we Włoszech może okazać się nierentowne? Poprzedni właściciel zdaje się, że z tego właśnie powodu zdecydował się ją zamknąć?
Własna działalność gospodarcza to był dla mnie skok na głęboką wodą. Ja nie tylko nigdy wcześniej nie pracowałam na własny rachunek , ale na dodatek znałam zaledwie podstawy obsługi komputera. Miałam, więc naprawdę mnóstwo obaw z drugiej jednak strony czułam, że nie porywam się z motyką na słońce. Księgarnia istniała już w Rzymie od kilku lat. Należała do mojego byłego pracodawcy, właściciela m.in. polskiego sklepu spożywczego na Ottaviano w Rzymie , w którym pracowałam jako ekspedientka.
Sklep był już w pewnym sensie urządzony, miał grono swoich stałych klientów. Kiedy mój pracodawca podjął decyzję o jego zamknięciu, ja i mój mąż Andrzej pomyśleliśmy, że było naprawdę szkoda, gdyby księgarnia przestała istnieć. To był przecież jedyny taki punkt z polskimi książkami i prasą w Rzymie i zarazem we Włoszech. Przecież szerzenie oświaty i kultury polskiej to bardzo ważny aspekt szczególnie dla nas Polaków będących tak daleko od ojczyzny. Księgarnię odkupiliśmy z wyposażeniem i bardzo ładnym wystrojem w stylu groty solnej ,więc nie zaczęliśmy kompletnie od zera, a to duży plus. Poza tym prowadzenie jednoosobowej działalności gospodarczej jest dużo prostsze, niż prowadzenie spółki.
I jak dalej potoczyły się sprawy? Napotkałaś na jakieś przeszkody biurokratyczne?
Największą przeszkodą była dla mnie opieszałość urzędników. W teorii założenie własnej firmy we Włoszech nie jest jakąś bardzo skomplikowaną sprawą. W praktyce wygląda to jednak tak, że wystarczy jakaś drobna pomyłka urzędnika, jak to miało miejsce w moim przypadku i wszystko zaczyna się dłużyć. Wiadomo, że większość dokumentów załatwiana jest przez włoskiego księgowego (commercialista). Czekałam na wpis do rejestru przedsiębiorców przez prawie pół roku i pewnie trwało by to jeszcze dłużej, gdybym sama nie zainterweniowała w Camera di Commercio.
Miałaś kogoś, kto wyjaśni Ci jak prowadzić firmę, nauczy obsługi potrzebnych programów komputerowych?
Nie, wszystkiego musiałam nauczyć się sama. We wielu sprawach pomagał i nadal pomaga mi mój mąż.
Macie nastoletnią córkę, Twój mąż ma swoją pełnoetatową pracę. Jak udało Wam się pogodzić taką masę obowiązków?
Myślę, że wielu Polaków, którzy wyjechali z kraju w młodym wieku szybko dojrzewa, nabiera pewności siebie i odwagi. Ja miałam 21 lat, kiedy przyjechałam do Włoch i 37 kiedy zdecydowałam się przejąć księgarnię. Jak każda mama dziecka w wieku szkolnym miałam i mam na co dzień mnóstwo obowiązków. Życie poza granicami własnego kraju powoduje, że jednak większość z nas emigrantów, rozwija w sobie wewnętrzną siłę, uczy się zaradności, umiejętności rozwiązywania problemów, których nota bene zwykle mamy na co dzień dwa razy więcej od rodzimych mieszkańców. Sądzę, że właśnie fakt, że oboje z mężem jesteśmy zahartowani przez życie spowodował, że nie baliśmy się podjąć nowego wyzwania, jakim było założenie własnej działalności gospodarczej, mimo, że o prowadzeniu firmy nie mieliśmy zielonego pojęcia.
Minęło już 5 lat odkąd przejęłaś księgarnie. Jak to jest być księgarzem w czasach, kiedy coraz mniej ludzi czyta książki i w dodatku, kiedy liczba klientów jest ograniczona do Polaków mieszkających w Rzymie?
Pytasz czy ta praca to łatwy kawałek chleba? Pewnie, że nie łatwy. Gdybym sprzedawała tylko książki i ograniczyła się tylko do klientów z Rzymu dawno bym już musiała zamknąć sklep. Polacy lubiący czytać na szczęście mieszkają we wszystkich włoskich miastach, a u mnie mogą nabyć książki w dobrej cenie w sprzedaży wysyłkowej. Stacjonarnie świetnie sprzedają się z kolei czasopisma, pamiątki z Polski i polskie rękodzieło.
Zaglądają do Ciebie też Włosi?
Tak. Włosi chętnie kupują albumy i przewodniki o Polsce w języku włoskim, podręczniki do nauki naszego języka i słowniki. Przychodzą też po polskie rękodzielnicze cacka.
Jakie są Twoje plany zawodowe na 2016 rok?
Mam poczucie, że nie do końca wykorzystuje potencjał marketingu i sprzedaży wysyłkowej, więc chciałabym nad tym popracować 🙂
Życzę Ci powodzenia i dziękuję za rozmowę!
rozmawiała Danuta Wojtaszczyk