in

Rafał Krawczel: Po włosku znałem tylko trzy słowa: uno, due, tre

Przez zaśnieżone Alpy w listopadową noc – tak Rafał Krawczel trafił do Włoch. Miał wówczas zaledwie 9 lat. Choć pierwsze lata na włoskiej ziemi nie były usłane różami wspomina tamte czasy z humorem. Kandydował w wyborach samorządowych we Włoszech, ma swój wkład w integrację Polaków mieszkających w Italii i w promocję marki made in Poland na Półwyspie Apenińskim. O jego perypetiach emigracyjnych, o włoskich i polskich bolączkach rozmawia Danuta Wojtaszczyk.

 

W Twoim przypadku droga do Włoch wiodła nie tyle przez „zieloną” co przez „zaśnieżoną” granicę. Opowiedz proszę więcej, o tym jak Twoja rodzina trafiła do Italii.
Rodzice przybyli tutaj kilka miesięcy przede mną i moim młodszym bratem. Gdy udało im się uzbierać wystarczającą ilość lirów, to tata przyjechał po nas do Zielonej Góry z Rzymu. Miałem wtedy niecałe 9 lat, a brat 7, toteż przedostanie się do Italii piechotą przez Alpy nie było łatwą sprawą.

Jak wspominasz te pierwsze dni we Włoszech? Twoi rodzice mieli tu jakiś znajomych?
Pierwotny plan był taki, że Rzym miał być tylko przystankiem. Mieliśmy emigrować do Kanady. Na szczęście fakt, że rodzicom spodobało się Wieczne Miasto i niechęć dorabiania się ponownie od łyżki zrobiły swoje.
Z kraju wyjechałem znając aż trzy włoskie słowa: uno, due, tre. Pierwsze siedem dni pobytu we Włoszech polegało na uczeniu się słówek w domu. Słownik „Mówimy po włosku” stał się moim chlebem powszednim i zastąpił komiksy Kajka i Kokosza. Ósmego dnia, nie znając nikogo, nie znając włoskich reguł i stylu życia, rozpocząłem uczęszczanie do scuola elementare, czyli włoskiej podstawówki.  Musze przyznać, że pierwsze dni nie były łatwe. W niektórych dzieciach włoskich zaszczepiony był „lęk przed obcym”. Zdania typu „torna in Africa (!) polacco di m…” (Wracaj do Afryki, zasr… Polaku”)  były na porządku dziennym. Na szczęście była to mniejszość. Inni koledzy z klasy pomagali mi uczyć się języka na przykład  rysując drzewo i sylabując al-be-ro.

A jak w tamtych latach Włosi byli nastawieni do imigrantów?
Pamiętam zdziwienie niektórych z nich gdy dowiadywali się, że Polska nie graniczy z Italią. Ich zdaniem niemożliwe bowiem było, aby maluch 126p (wtedy nasi rodacy takimi przeważnie tutaj przybywali) mógł przebyć taki szmat drogi.

Kiedy otworzyłeś sklep z polskimi oknami? Trudno jest we Włoszech założyć własną działalność gospodarczą?
Razem z młodszym bratem prowadzimy sklep od prawie roku. Przed otwarciem trzeba się nabiegać po labiryncie biurokratycznym jakie państwo włoskie stwarza, w ramach kampanii „kraj przyjazny samozatrudnieniu”.  Czasami może trwać to nawet i rok. Od okienka   – do okienka, od urzędu – do urzędu… Cyrk na kółkach.

Jakie się sprzedają polskie okna we Włoszech? Które modele najchętniej są tu wybierane?
Sprowadzamy okna z fabryki Domlux z naszej  rodzinnej Zielonej Góry. Robione są one na niemieckim systemie. Włosi kupujący nasze okna wybierają raczej te z wyższej półki. Oczywiście podwójna szyba i pięć komór to już podstawa, ale niektórzy wolą potrójną szybę i grubszą ramę. Najlepiej schodzą białe i w kolorze złotego dębu. Jeśli do tego dodamy, że nasze wysokiej jakości okna są tańsze o jakieś 30% od tych dostępnych na tutejszym na rynku (przeważnie bułgarskich  i rumuńskich)  i  weźmiemy pod uwagę, że w 2014 roku można odpisać od podatku aż 65% ceny ulepszania cieplnego mieszkania, to łatwo zrozumieć dlaczego zainteresowanych naszymi produktami jest sporo.

W jaki sposób promujecie Wasz sklep?
Sklep ma własną stronę na facebooki Domlux Italia. Kiedy to tylko możliwe dodajemy zdjęcia z zakończonych robót. Istnieje także strona internetowa www.domlux.it, gdzie osoby które wyłapały np. nasz kod QR smartphonem w gazecie czy na ulotce są odsyłane. Wszystkie te płatne formy reklamy jednak nigdy nie dorównają do „passaparola”, czyli słownej rekomendacji. Zadowolony klient robi większą reklamę,  niż 10.000 ulotek.

Wielu cudzoziemców we Włoszech, którzy mieszkają w Italii od kilkunastu lat zauważa, iż dzisiaj obcokrajowcy nie są tak mile widziani jak kiedyś. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat?
Dawniej, gdy cudzoziemców było we Włoszech mniej, tolerancja była większa. Dziś Włosi odczuwają kryzys, który od kilku lat króluje na Półwyspie, i który też  generuje antyimigranckie nastroje. Duże bezrobocie powoduje, że Włosi skłaniają się do wykonywania prac, do których dawniej nie mieli zamiaru się „zniżać”.  Ich zdaniem cudzoziemcy kradną im  pracę, bo pracodawcy często wolą zatrudnić obcokrajowca, bo zgodzi się on na stawkę niższą od minimalnej, nie wie nic o związkach pracy (sindacati) i sądach (giudice del lavoro).
Podejście do cudziemców jest jednak obcenie ambwiawlentne. Imigranci stanowią już  bowiem znaczący procent społeczeństwa włoskiego i trzeba się z tym faktem liczyć. W 2004 roku podjęto w Rzymie historyczną decyzję przed wyborami samorządowymi: postanowiono włączyć cudzoziemców do Rady Miasta, ustanawiając tzw. radnych dodatkowych (consigliere comunale aggiunto).

Z czym dzisiaj, przeciętnemu Włochowi kojarzy się Polska?
Papież Jan Paweł II jest i będzie raczej przez długi okres na pierwszym miejscu. Podobają się im także kobiety rodem z Polski. Ostatnio też dołączyli sportowcy jak Kubica czy Lewandowski.

Wymień pięć rzeczy, które najbardziej podobają się Tobie w Italii i pięć, które mniej Ci się podobają.
Plusy to: 1) A.S. Roma. Piłka nożna i włoska pasja do tego sportu zaraziły mnie. 2) Roma (bez AS). Miasto magiczne, w którym na każdym kroku historia przeplata się z teraźniejszością. Miasto które od setek lat hipnotyzuje swoim urokiem i które moim zdaniem prawidłowo zwane jest stolicą świata. 3) Morze na Sardynii z krystalicznie czystą wodą. 4) Muzyka włoskich  cantautori, pieśniarzy  którzy mają odwagę poruszać  „niewygodne” tematy w utworach (Marco Masini, Samuele Bersani). 5) Różnorodność smaków i aromatów kuchni włoskiej.

A minusy to: 1) Politycy, którzy doprowadzili ten kraj do krawędzi przepaści. 2) Gazety. Trudno jest znaleźć apolityczną. 3) Ludzie, którzy narzekają na obecną sytuację Włoch, ale nie robią nic, aby ją zmienić. 4) Cena paliw. Wciąż „wspieramy” wlosko-etiopski konflikt z 1935 roku spowodowany agresją faszystowskich Włoch na terytorium Abisynii kupując litr paliwa. 5) Wieczne korki. Rano wiadomo, o której wychodzisz z domu. Godzina przybycia do miejsca pracy jest wielką niewiadomą.

Niektórzy twierdzą, iż Polacy na emigracji bywają wobec siebie zawistni, inni uważają, iż potrafią być solidarni i pomagać sobie. Jakie jest Twoje doświadczenie, jeśli chodzi o znajomości z rodakami, poznanymi tu we Włoszech?
Długo zastanawiałem się nad przykładami solidarności, ponieważ naprawdę chciałbym przytoczyć jakiś pozytywny przykład, ale musze jednak stwierdzić, że po przeanalizowaniu dwudziesto pięciu letniego stażu pobytu  we Włoszech nie spotkałem się z sytuacją,  w której Polak pomaga bezinteresownie Polakowi. Ale może po prostu znam niewłaściwych ludzi? Jestem członkiem lub założycielem paru internetowych grup Polaków zamieszkałych we Włoszech.

Ten wirtualny świat moim zdaniem doskonale odzwierciedla rzeczywiste życie, jeśli chodzi o zachowywanie naszych rodaków wobec siebie. Nie ciężko jest znaleźć osoby zazdrosne, o to iż komuś innemu  jako tako się wiedzie. Niektórzy potrafią nawet złorzeczyć tym którzy odnieśli jakiś sukces.  Pewna Pani,  która nie zna mnie osobiście, nawiązując do mojego niedawnego występu w programie „Polacy w świecie”, zrealizowanego przez Polsat Play zastanawiała się, tak: “Może zamiast pracować – kradł albo wygrał w totka”. Opadły mi ręce. Naprawdę jest aż tak ciężko uwierzyć, że w życiu można do czegoś dojść po prostu ucząc się i pracując? Przypomnę też inne zdarzenie: przed wyborami na tak zwanych dodatkowych radnych miasta, o których wspominałem wcześniej i  w których byłem jednym z kandydatów po odwiedzinach u wszystkich znanych mi osób, po wydaniu nie małej sumy na ulotki, afisze, spotkania, informowanie jak głosować, itd… jeden ze znajomych u którego spędziłem cały wieczór na tłumaczeniu zasad tych wyborów zadecydował, oczywiście nic mi nie mówiąc, że także i on będzie startował. Odwiedzając po kryjomu  naszych wspólnych znajomych udało mu się przekonać prawie połowę z nich, aby oddała głos na niego. Rezultat był taki, że żaden z nas nie został wybrany. Także summa summarum moim zdaniem niestety jak najbardziej sprawdza powiedzenie się Polak Polakowi wilkiem. Oczywiście są pewne wyjątki, ale nieliczne.

rozmawiała Danuta Wojtaszczyk

fot. z archiwum prywatnego R. Krawczela

“Bambino, a piedi, tra le Alpi”, il viaggio di Rafal dalla Polonia in Italia

Rodzina poszukuje zaginionej we Włoszech Iwony Domagały

Wywiad z Julią Bilecką, właścicielką salonu fryzjerskiego w Mediolanie